Po tym, jak 24 lutego zeszłego roku wojska rosyjskie rozpoczęły inwazję na Ukrainę, świat sportu się zjednoczył, a Rosjanie i Białorusini zostali wykluczeni z niemal wszystkich imprez międzynarodowych. Tam, gdzie ich dopuszczono do startów, rywalizują pod neutralną flagą. Zawodnicy z Rosji czy Białorusi nie wystartowali m.in. w igrzyskach paraolimpijskich.
Wtedy MKOl podjął decyzję o zawieszeniu zawodników z tych krajów. Jednak po roku zaczął zmieniać zdanie. 25 stycznia podczas posiedzenia Rady Wykonawczej MKOl debatowano o sankcjach wobec rosyjskiego i białoruskiego sportu, solidarności z Ukraińcami i możliwym powrocie do zawodów sportowców z Rosji i Białorusi.
MKOl w oświadczeniu do mediów potwierdził, że będzie dążyć do tego, by Rosjanie i Białorusini byli obecni już na najbliższych igrzyskach olimpijskich, które w 2024 roku odbędą się w Paryżu.
ZOBACZ WIDEO: Mróz, wichura, a on wspinał się w takim stroju. Hit sieci!
Taka deklaracja wywołała sprzeciw w Ukrainie. Głos zabrał prezydent Wołodymyr Zełenski, który wyraził swoje oburzenie. Z kolei minister sportu Ukrainy Wadym Hutcajt zapowiedział radykalne kroki, jeśli MKOl zmieni swoją decyzję o zawieszeniu zawodników z wrogich krajów.
"Taka sytuacja jest nie do zaakceptowania dla Ukrainy. Nasze stanowisko pozostaje niezmienne. Dopóki w Ukrainie trwa wojna, rosyjscy i białoruscy sportowcy nie powinni brać udziału w międzynarodowych zawodach. Jeśli nie zostaniemy wysłuchani, nie wykluczam możliwości, że zbojkotujemy udział w igrzyskach" - napisał Hutcajt w mediach społecznościowych.
MKOl swoje stanowisko tłumaczy tym, że "żadnemu sportowcowi nie należy uniemożliwiać udziału w zawodach tylko z powodu paszportu". Dodano, że z zadowoleniem przyjęto ofertę Azjatyckiej Rady Olimpijskiej, by dać sportowcom z tych krajów dostęp do azjatyckich zawodów kwalifikacyjnych do igrzysk.
Czytaj także:
Santos zeznawał w sprawie Polaka. Zachował się niezwykle
"Tutaj go po prostu kochają". Fernando Santos wykonał świetną robotę w Grecji