To koniec. Polacy zdobyli medal, a później taka wiadomość

YouTube / Eurosport / Na zdjęciu: Aleksander Wojciechowski.
YouTube / Eurosport / Na zdjęciu: Aleksander Wojciechowski.

- Pora myśleć o drugim życiu - oświadczył niepodziewanie trener polskiej czwórki podwójnej mężczyzn Aleksander Wojciechowski, legendarna postać naszych wioseł. W środę jego osada zdobyła brązowy medal igrzysk w Paryżu.

Z Paryża Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

- Przełamałem klątwę, pora myśleć o drugim życiu - oświadczył szkoleniowiec brązowych medalistów. Zapowiedział niespodziewanie, że kończy karierę.

Aleksander Wojciechowski doprowadził do złota czwórkę podwójną w 2008 roku w Pekinie, po 16 latach ponownie jego drużyna stanęła na olimpijskim podium. Mateusz Biskup, Dominik Czaja, Fabian Barański i Mirosław Ziętarski zajęli trzecie miejsce w finale igrzysk w Paryżu, osiągając największy sukces w swoich karierach.

Polacy przegrali na mecie jedynie z faworyzowanymi Holendrami i Włochami, wyraźnie wyprzedzając Brytyjczyków.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Kontuzja Fornala problemem dla polskiej kadry? "Ma kto go zastąpić"

Doświadczony szkoleniowiec ujawnił, że ponownie nie oglądał całego wyścigu swoich zawodników, tak jak na wspomnianych igrzyskach w Pekinie, gdy złoto sięgała osada popularnych "Dominatorów".

- Ale najważniejsze, czyli końcówkę, widziałem. Wcześniej stałem plecami do wody - przyznał z rozbrajającą szczerością. Wojciechowski dodał także, że to jego ostatnia wielka impreza w roli trenera kadry.

- Przełamałem klątwę, pora myśleć o drugim życiu, choć ze sportem nie skończę, zawsze będzie obecny - ujawnił.

Przypomnijmy, że na igrzyskach w Rio i Tokio, prowadzone przez niego osady zajmowały w finałach olimpijskich czwarte lokaty.

- Na zrobienie osady trzeba co najmniej trzy lata, chłopcy są dynamiczni, wesoło podchodzą do tematu, ale z solidnością. Złota ekipa z Pekinu to była przede wszystkim mocna, skuteczna robota. W pracy trzeba wycisnąć z zawodników wszystko, co potrafią.

Wojciechowski nie chciał jednak indywidualnie opisywać swoich wioślarzy. Przekonywał, że kluczem jest stworzenie drużyny.

- Już raz ich scharakteryzowałem i się ze mnie śmiali. Prawda jest taka, że chcieli wiosłować razem, od dwóch lat trudno mówić było o zmianie, pojawiła się taka pozytywna solidarność, co przyniosło skutek. Jacy są indywidualnie? Każdy jest inny ale z każdym można pogadać, nie zawsze poważnie. I nie ma wśród nich jednego lidera, jest ich czterech i wszyscy wiosłują w jednym kierunku, choć akurat tyłem - śmiał się szkoleniowiec.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty