Z Paryża - Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Od początku igrzysk prezes PKOl Radosław Piesiewicz jest bardzo aktywny w mediach, a jego kolejne wywiady wywoływały lawinę komentarzy. Wielu obserwatorów uważa, że szef komitetu olimpijskiego może w ten sposób szykować się do kariery politycznej. On sam nie zamierza się tym zrażać i cały czas pozostaje bardzo widoczny.
Tradycją po każdym z medali dla Polski stają się wieczorne spotkania środowiska sportowego z kibicami w Domu Polskim. Podczas każdego z nich Piesiewicz osobiście wita bohaterów i dziękuje im za zaangażowanie w reprezentowanie Polski podczas igrzysk.
Piesiewicz poza obowiązkami wobec naszych reprezentantów ma okazję odwiedzać także różne areny igrzysk, a wspólnie z całą delegacją uczestniczył także w ceremonii otwarcia igrzysk. Jak sam przyznaje, nie wszystkie elementy przedstawienia mu się spodobały.
- Ogólnie ceremonia otwarcia igrzysk mi się podobała, jednak końcówka była zbyt kontrowersyjna. Mówię to jako katolik. Jestem za wolnością artystyczną, ale uważam, że było to zupełnie niepotrzebne. Nie dziwię się, że wiele osób się oburza na to, co zostało zaprezentowane. Mieszanie religii do takiej ceremonii było niepotrzebne. Myślę, że ceremonia byłaby znacznie lepsza bez tych kontrowersyjnych elementów - przyznaje Piesiewicz.
Przypomnijmy, że po ceremonii otwarcia mówiło się głównie o fragmencie przedstawienia podczas którego rzekomo sparodiowano obraz "Ostatnia wieczerza" Leonardo da Vinci, choć później okazało się, że chodziło o dzieło pokazujące "Ucztę bogów" antycznych. Jednak nim to wyjaśniono, ta scena poruszyła katolików na całym świecie na tyle mocno, że do sprawy postanowili odnieść się przedstawiciele MKOl, którzy przeprosili wszystkich, którzy poczuli się urażeni.
Na naszych łamach sprawę skomentował także prezydent RP Andrzej Duda, który wyraził zrozumienie dla głosów oburzonych takimi nawiązaniami do religii.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Szalony mecz Polek z Chinkami. "Ta hala eksplodowała kilka razy"