Anita Włodarczyk ujawnia przyczynę przemiany. "Było kilka SMS-ów"

Getty Images / Na zdjęciu: Anita Włodarczyk
Getty Images / Na zdjęciu: Anita Włodarczyk

- Zabrakło tylko szczęścia. Jest więc niedosyt - przyznała Anita Włodarczyk po konkursie rzutu młotem na igrzyskach w Paryżu. Polce zabrakło zaledwie pięciu centymetrów do brązowego medalu.

Z Paryża Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

To była taka Anita Włodarczyk, jaką chcieliśmy oglądać. Polska legenda spisywała się bardzo dobrze w finale rzutu młotem na igrzyskach w Paryżu. Już w pierwszej kolejce uzyskała najlepszy wynik w sezonie (73,17 m), potem było jeszcze lepiej.

W piątej kolejce posłała młot na odległość 74,23 m. Niestety, tylko i aż cztery centymetry bliżej od Chinki Zheng (aby ją wyprzedzić, musiała rzucić pięć centymetrów dalej, bo rywalka miała dłuższy drugi najlepszy rzut - przyp. red).

Wszystko wskazuje, że właśnie tak zakończyła się piękna kariera Anity Włodarczyk na igrzyskach olimpijskich.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Bohater w meczu ze Słowenią? Padło jedno nazwisko

- Zabrakło tylko szczęścia, bo dałam z siebie wszystko. Nie pamiętam konkursu, w którym poprawiłabym się w piątej kolejce, zazwyczaj robię to w trzeciej lub czwartej. Fajnie, że przygotowaliśmy z trenerem szczyt formy na igrzyska. Tak miało być - mówiła po konkursie.

Przypomnijmy, że w swoim debiucie na igrzyskach w 2008 roku w Pekinie również była czwarta (po dyskwalifikacji rywalek). Potem były trzy złote medale w Londynie, Rio de Janeiro i Tokio.

- Jakaś klamra jest. Sądzę, że to są ostatnie moje igrzyska, nie wydaje mi się, że wytrzymam jeszcze cztery lata. Kariery nie kończę, chcę wystartować na przyszłorocznych mistrzostwach świata w Tokio. Jest to kwestia moich chęci i motywacji, za dwa dni skończę 39 lat. Jak widać, w tym wieku można jeszcze walczyć - nie kryła satysfakcji.

Jak będzie świętować urodziny?

- Jeszcze do nich dwa dni, mam nadzieję, że dożyję! Rano mam samolot do Warszawy - świętowanie rozpocznę tutaj, zakończę w Polsce - śmiała się aktualna rekordzistka świata.

Po mało udanych eliminacjach Włodarczyk mówiła, że przed finałem ktoś musi ją zdenerwować lub zmotywować, by dodać więcej energii. Okazało się, że apel podziałał.

- Czułam się zdecydowanie lepiej niż w eliminacjach, rzuciłam powyżej 73 metrów już w pierwszym rzucie. Byłam zdecydowanie bardziej zmotywowana, rano dostałam kilka fajnych SMS-ów, które mnie zmobilizowały. Co w nich było? Nie mogę ujawnić!

Po raz pierwszy od wspomnianych igrzysk w Pekinie polski młot wraca z igrzysk bez medalu.

- Idąc na start powiedziałam sobie, że idę bronić honoru polskiego młota, bo panom nie wyszło. Coś zrobiłam, bo najlepszy wynik w sezonie był, podjęłam walkę. Co dalej z tą konkurencją? No liczę, że to żaden koniec epoki - zapierała się.

Zapytana o przyszłość tej konkurencji w Polsce Włodarczyk trochę rozłożyła ręce. Po zakończeniu kariery nie widzi się jednak w roli trenerki.

- Nie widzę siebie w roli trenera, bo za przeproszeniem bym chyba kogoś zabiła, jakby się ktoś opierniczał na treningach. Wiem po prostu jak sama do tego podchodziłam i nie widzę tego. Gdyby ktoś poprosił? Na razie koncentruje się na karierze - zakończyła.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty