Koniec marzeń. "Ocknęłam się, jak już leżałam na ziemi"

PAP / Na zdjęciu: Justyna Święty-Ersetic
PAP / Na zdjęciu: Justyna Święty-Ersetic

- Ocknęłam się dopiero, jak leżałam na ziemi - mówiła o kulisach swojego biegu w eliminacjach sztafety 4x400 m na igrzyskach w Paryżu Justyna Święty-Ersetic. Polka zaliczyła upadek.

Z Paryża Tomasz Skrzypczyński WP SportoweFakty

Niestety - polska sztafeta 4x400 metrów kobiet nie awansowała do finału igrzysk olimpijskich w Paryżu. Przypomnijmy, że trzy lata temu w Tokio nasza drużyna zdobyła w tej konkurencji srebrny medal.

Tyle, że z tamtego składu w piątek zobaczyliśmy tylko jedną sprinterkę. To Justyna Święty-Ersetic, która w eliminacjach pobiegła na drugiej zmianie. Obok niej zobaczyliśmy Anastazję Kuś, Aleksandrę Formellę i Alicję Wronę-Kutrzepę.

Najbardziej doświadczona z naszych sprinterek uzyskała na swojej zmianie dobry międzyczas (około 50,40 s) i na ostatniej prostej zmniejszała dystans do rywalek. Niestety, przy przekazaniu pałeczki do Formelli doszło do pechowej sytuacji.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Stanęła w obronie polskich siatkarek. "Trudno było oczekiwać"

Święty-Ersetic miała problemy ze zmianą i doszło do pechowego upadku. Na szczęście nasze lekkoatletki nie wypuściły pałeczki i Formella mogła kontynuować bieg.

Ostatecznie Polki zajęły w swojej serii szóste miejsce z czasem 3:26,69 s. - Miałyśmy problem i nawet nie wiem, jak to wyszło. Ocknęłam się, jak już leżałam na ziemi - powiedziała mistrzyni olimpijska z Tokio.

- Człowiek uczy się całe życie, to pierwszy raz w moim życiu, gdy mam taką sytuację. I teraz odczuwam tego skutki, mam nadzieję, że to nic poważnego. Co boli? Biodro, trochę ręka - ujawniała sprinterka, pokazując obrażenia. Na prawej nodze widać było mocne obdarcie, podobnie na barku sprinterki - dodała.

Przed eliminacjami polska ekipa przeżyła nerwowe chwile. W ostatniej chwili ze składu wypadła walcząca z urazem Marika Popowicz-Drapała, którą zastąpiła właśnie Formella. Zmienił się też układ sztafety. Świety-Ersetic miała pierwotnie biec na pierwszej zmianie.

- Nie leży mi ta zmiana - nie ukrywała. - Ale robiłam co mogłam, próbowałyśmy wyjść z tej ciężkiej dla nas sytuacji. Bo to na nas wpływa, nikt mi nie powie, że nie. Stoimy nastawione już na walkę, a 10 min przed wejściem do call roomu wszystko się zmienia. Ale pobiegłyśmy na przeciętnym, słabym poziomie. Liczyłyśmy tutaj na dużo, dużo więcej - biła się w pierś Polka.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty