"Wyrwała to złoto". Tak Polska oszalała ze szczęścia
Od pamiętnego biegu Polki na igrzyskach olimpijskich w Vancouver mija 12 lat. Walka toczyła się do ostatniego metra. Po spektakularnym finiszu Kowalczyk pokonała Bjoergen o 0,3 sekundy. Udowodniła wówczas, że z norweską maszyną można wygrać.
- Marit czuje się zagrożona, bo dobrze wie, że bez tych swoich wspomagaczy za bardzo nie miałaby, co tu robić, i ze mną, i z innymi dziewczynami. Poważnie się zastanawiam, żeby z doktorem znaleźć u mnie jakąś astmę. W pierwszej trójce a może nawet piątce, tylko ja jestem zdrowa. Wszystkie pozostałe to astmatyczki. Trzeba się zastanowić, czy nie zachorować. Te, które to zgłoszą, mogą przed startem przyjmować sterydy, które rozszerzają pęcherzyki płucne, a nie muszę tłumaczyć, co oznacza w naszym sporcie więcej powietrza w płucach - mówiła otwarcie w rozmowie ze sport.pl. Część osób popierało polską królową nart, druga strona natomiast twierdziła, że Polka powinna uważniej dobierać słowa. Zaczęto mówić o wojnie polsko-norweskiej.
- Jest zła, bo przegrała. Doświadczyła, jak to jest być nazywanym oszustem i być może właśnie dlatego poczuła potrzebę mówienia wyjątkowo głośno, że sprzeciwia się dopingowi w dalszej karierze - komentowała po latach Bjoergen w swojej książce "Silna jak niedźwiedź i życzliwa dla wszystkich". Astma i leki na nią przyjmowane były głównym tematem przez wiele tygodni po igrzyskach. Na imprezie liczyło się jednak to, co tu i teraz.
ZOBACZ WIDEO: Polak dokonał niemożliwego. Mateusz Sochowicz wystartuje na igrzyskach mimo fatalnego wypadku
Kości zostały rzucone. Zawodniczki stanęły na starcie biegu na 30 km stylem klasycznym. Dla Polki była to ostatnia szansa na zdobycie złotego medalu. Każdy inny byłby traktowany poniekąd jako porażka. Kibice zastanawiali się, czy norweska maszyna jest do zatrzymania.- Polka przed Norweżką, obie śmiertelnie zmęczone, Justyna, jeszcze dziewięćdziesiąt metrów […] Kowalczyk przed Bjoergen, może będzie złoty medal! Justyna mocno kijkami, Bjoergen nie odpuści do ostatniego centymetra, będzie walka na śmierć i życie! Bjoergen czy Kowalczyk? […] Justyna Kowalczyk minimalnie, minimalnie. Polka! Będzie złoty medal! Justyna mocno… JEST! JEST! JEST! Wyrwała to złoto, wyrwała z płuc, wyrwała Norweżce! Mamy drugi złoty medal w historii polskiego narciarstwa. Zrobiła to, zrobiła! - komentował finisz wyścigu Marek Jóźwik.
27 lutego 2010 roku przeszedł do historii. Polska doczekała się drugiego tytułu olimpijskiego. Pierwszy wywalczył skoczek Wojciech Fortuna na igrzyskach w Sapporo 38 lat wcześniej. Po fantastycznej i emocjonującej walce polska królowa nart dołożyła drugi krążek w tym kolorze.
- Najpierw było 20 kilometrów ciężkiej pracy. Później zaatakowała Kristin Steira, ale narty na zjeździe jechały jej bardzo słabo. Marit wtedy nam uciekła, nie mogłam za nią podążyć, bo z boku leżał świeży śnieg i nic by mi nie dał pościg tamtędy. Potem miałam ją cały czas w zasięgu wzroku. Próbowałam powolutku dochodzić. Byłam strasznie zmęczona, ale Marit była zmęczona jeszcze bardziej. Dokładnie o 0,3 sekundy bardziej - mówiła mistrzyni olimpijska dla TVP Sport.
Od fantastycznego biegu i emocjonującego finiszu mija 12 lat. Justyna Kowalczyk wywalczyła po nim jeszcze wiele osiągnięć (m.in. wywalczyła złoto na igrzyskach w Soczi), jednak wielu kibiców uważa, że to właśnie ten start najbardziej zapadł im w pamięć. Polka udowodniła wówczas, że potrafi zwyciężać, nawet jeśli rywalizacja nie jest do końca sprawiedliwa.
Czytaj także:
Ze złamaną stopą po złoto. Na IO w Soczi Kowalczyk dokonała niemożliwego
Tylko nie to! Dramat polskiego mistrza olimpijskiego