W tym artykule dowiesz się o:
Stuprocentowa skuteczność i dwa złota
Naszą klasyfikację multimedalistów igrzysk olimpijskich w Pekinie chcieliśmy zacząć od zawodników, którzy wywalczyli co najmniej cztery medale. Nie możemy jednak pominąć tych, którzy cieszyli się z dwóch złotych krążków, stając dwukrotnie na starcie.
Właśnie taką skutecznością na swoim koncie mogą się pochwalić niemieccy saneczkarze Tobias Arlt, Tobias Wendl, Johannes Ludwig oraz saneczkarka Natalie Geisenberger zdobyli po dwa złote medale. Najpierw indywidualnie, a później w konkurencji sztafetowej. Bobsleiści z tego kraju także mają po dwa złote krążki na swoim koncie, a są nimi Francesco Friedrich oraz Thorsten Margis, którzy byli najlepsi w dwójkach i byli także członkami złotej osady czwórek.
Także stuprocentową skuteczność zanotowała Ursa Bogataj. Słowenka wygrała indywidualny konkurs na skoczni normalnej, także była częścią zwycięskiego zespołu w zawodach drużyn mieszanych.
Nils van der Poel zdominował długie dystanse w łyżwiarstwie szybkim. Szwed zdobył dwa złote medale, a przy tym pobił swój rekord świata na 10 000 metrów z czasem 12:30.74.
Lindsey Jacobellis zwyciężyła w snowboardowym crossie, a później razem z Nickiem Baumgartnerem byli najlepsi w drużynach mieszanych i tym samym Amerykanka cieszyła się w Pekinie z dwóch złotych krążków wywalczonych w dwóch startach.
Trzy starty i trzy medale
Kanadyjska łyżwiarka Isabelle Weidemann wróci do domu z medalem w każdym kolorze. Weidemann była częścią złotej drużyny narodowej w wyścigu pościgowym. Kanadyjka na 5000 metrów była druga, tuż za Irene Schouten, a w rywalizacji na 3000 metrów stanęła na najniższym stopniu podium.
Ze swojego debiutu na olimpijskich arenach w pełni zadowolona może być Eileen Gu. Chinka wystartowała w trzech konkurencjach narciarstwa dowolnego i w każdej znalazła się w najlepszej trójce, a dwie z nich nawet wygrała. Gu zwyciężyła w halfpipie oraz big airze, a w slopestyle'u była minimalnie słabsza od Mathilde Gremaud i zdobyła srebro.
Stuprocentową skutecznością wykazał się także Johannes Strolz. Austriak jeszcze niedawno był odsunięty od głównej kadry, a z Pekinu wraca do domu z trzema medalami. Zaczął od srebrnego krążka w slalomie, przegrywając jedynie z Clementem Noelem. Strolz zwyciężył natomiast w alpejskiej kombinacji, a drugie złoto zdobył z reprezentacją w slalomie równoległym drużyn mieszanych.
Takim samym dorobkiem pochwalić się może Joergen Graabak. Norweg rozpoczął od srebrnego medalu w indywidualnych zawodach kombinacji norweskiej składających się ze skoku na skoczni normalnej oraz biegu na 10 kilometrów. Tę rywalizację przegrał na mecie minimalnie, o 0,8 sekundy z Vinzenzem Geigerem. Niespełna tydzień później, w konkurencji łączącej dużą skocznię z biegiem, to on zwyciężył, walcząc na finiszowych metrach z dwoma rywalami. A na koniec Graabak poprowadził reprezentację po złoto w drużynówce.
ZOBACZ WIDEO: Sporty zimowe nie są domeną Polaków? "Często nie mamy warunków, żeby trenować"
Królowa Therese Johaug
Na pewno na osobną kartę w naszej galerii zasługuje Therese Johaug. I choć Norweżka nie miała stuprocentowej skuteczności, jak wcześniej wymienieni, to na pewno trzy złote medale mogą robić wrażenie. Wcześniej Johaug złoto miała tylko w sztafecie 4x5 kilometrów w Vancouver. Co ciekawe, w stolicy Chin była to jedyna konkurencja, w której Norweżki były poza podium, zajmując piąte miejsce.
Therese Johaug od wielu lat dominuje na narciarskich trasach biegowych, jednak długo nie mogła zdobyć złota w konkurencjach indywidualnych. W końcu jej się to udało w Pekinie. W biegu łączonym nie dała szans rywalkom, dobiegając do mety z ponad pół minutową przewagą i w ten sposób wywalczyła pierwszy złoty krążek indywidualnie.
Pięć dni później Norweżka cieszyła się już z drugiego mistrzowskiego tytułu, choć lepsza była o zaledwie 0,4 sekundy od Kerttu Niskanen w biegu na 10 kilometrów. Igrzyska olimpijskie w Pekinie zamknęła pewnym triumfem na najdłuższym dystansie, wygrywając o ponad półtorej minuty nad Jessie Diggins w biegu na 30 kilometrów. Tym samym Johaug w Chinach ustrzeliła hat-tricka, zdecydowanie poprawiając swoje indywidualne statystyki.
Miho Takagi (Japonia) - 4 medale (1 złoty, 3 srebrne)
Japonka na igrzyskach olimpijskich w Pekinie startowała indywidualnie na czterech dystansach w łyżwiarstwie szybkim. Tylko raz znalazła się poza podium, na 3000 metrów. Najszybsza była natomiast na 1000 metrów i mogła cieszyć się z pierwszego olimpijskiego złota wywalczonego indywidualnie.
Miho Takagi na 500 metrów jechała w czwartej parze i wykręciła czas 37,12 sekundy. Kolejne zawodniczki dojeżdżały do mety, a cały czas najszybsza była Japonka, która z niecierpliwością spoglądała na tablicę wyników. Ostatecznie tylko Erin Jackson zdołała poprawić rezultat Takagi i Japonka musiała zadowolić się srebrem.
Nieco inaczej było na 1500 metrów, bo Takagi jechała w ostatniej parze i mierzyła się z czasami, które wcześniej uzyskały rywalki. Do złota zabrakło niespełna pół sekundy, ale Japonka zdołała rozdzielić Holenderki i ponownie zdobyć srebrny medal. Najszybsza wtedy była Ireen Wust.
Duże szanse na złoto Miho Takagi miała jeszcze w rywalizacji drużynowej. Japonki walczyły z Kanadyjkami i były minimalnie z przodu, ale na ostatnim łuku upadła Nana Takagi, starsza siostra Miho i Azjatki musiały zadowolić się srebrem, choć na pewno w tym przypadku odebrało to jako porażkę.
Mimo wszystko, to były najlepsze igrzyska dla Miho Takagi w karierze. Cztery lata wcześniej wracała do domu z trzema krążkami, każdym w innym kolorze. Teraz, ze stolicy Chin, wróci z czterema medalami.
Suzanne Schulting (Holandia) - 4 medale (2 złote, 1 srebrny, 1 brązowy)
Debiutowała na igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu cztery lata temu i wtedy cieszyła się ze złota na 1000 metrów oraz brązu w sztafecie na 3000 metrów. W short tracku na igrzyskach w stolicy Chin Suzanne Schulting obroniła mistrzowski tytuł na 1000 metrów. Ale tym razem to nie było jej jedyne złoto.
Holenderki poprawiły się względem poprzednich igrzysk i w Pekinie zwyciężyły w drużynowym wyścigu na 3000 metrów, ustanawiając przy okazji nowy rekord olimpijski. W sztafecie mieszanej "Pomarańczowi" mieli mniej szczęścia i uplasowali się tuż za podium.
Schulting stawała jednak jeszcze na podium indywidualnie. W sprinterskiej rywalizacji przegrała jedynie z Arianną Fontaną, a na 1500 metrów była trzecia i stanęła na najniższym stopniu podium.
Możliwe, że nie było to spełnienie marzeń Holenderki, może chciała mieć same złote krążki na szyi, bo takie też miała na ostatnich mistrzostwach świata. Trzeba jednak przyznać, że rywalizacja w stolicy Chin była bardzo wyrównana i ciekawa i cieszyć powinno Schulting zdobycie czterech medali. To dwukrotnie więcej, niż cztery lata wcześniej.
Johannes Hoesflot Klaebo (Norwegia) - 4 medale (2 złote, 1 srebrny, 1 brązowy)
Norwegowie zawsze dominują w biegach narciarskich. Nie inaczej było na igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Choć cztery lata temu Johannes Hoesflot Klaebo cieszył się z trzech złotych medali, a w stolicy Chin jednego z nich nie udało się obronić.
Klaebo był najszybszy w indywidualnym sprincie, Norwegowie także obronili złoto z sprincie drużynowym - i to z jaką przewagą! Blisko trzy minuty po nich do mety dobiegli Finowie. Nie udało im się jednak obronić olimpijskiego mistrzostwa w sztafecie 4x10 kilometrów. W Pekinie nie do zatrzymania na długich dystansach byli Rosjanie i to sztafeta Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego o ponad minutę przed Norwegami zameldowała się na mecie, ale Klaebo wraz z kolegami mogli cieszyć się ze srebra.
Norweg w Chinach udowodnił, że potrafi też powalczyć o medale na dłuższych dystansach indywidualnie, a nie tylko na sprintach. W rywalizacji na 15 kilometrów klasykiem Klaebo dobiegł do mety na trzecim miejscu i zdobył brąz.
Najsłabiej 25-latek spisał się na najdłuższych dystansach. Na 30 kilometrów w biegu łączonych, który rozpoczynał igrzyska w Pekinie dla tych zawodników, Norweg był 40., a ostatniego startu na 50 kilometrów, który przez pogodę został skrócony do 30, Klaebo nie ukończył.
Tarjei Boe (Norwegia) - 4 medale (2 złote, 1 srebrny, 1 brązowy) Miał już w przeszłości na swoim koncie medale igrzysk olimpijskich, ale złoto wywalczył w Vancouver w 2010 roku z kolegami w sztafecie, a srebro w tej samej konkurencji cztery lata temu. Tegoroczna impreza czterolecia na pewno była bardziej owocna dla Tarjei Boe.
Norwegowie wygrali dwie konkurencje sztafetowe - wyścig mężczyzn oraz drużyn mieszanych i w obu był starszy z braci Boe. Tym samym dwukrotnie stawał na najwyższym stopniu podium. To jednak nie koniec zdobyczy Tarjei Boe w Pekinie, bo zdobywał także medale indywidualnie.
Może nie były to idealne zawody dla Norwega, ale w sprincie na 10 kilometrów zdołał wywalczyć brąz, przegrywając z młodszym bratem Johannesem oraz Quentinem Fillon Mailletem. W biegu pościgowym był jednak lepszy od brata i do mety dobiegł tylko za Francuzem, dokładając srebro do swojego dorobku.
Gorzej Tarjei Boe spisał się w długich startach. W wyścigu ze startu wspólnego był dopiero 12., a na 20 kilometrów był ósmy. Nie zmienia to faktu, że Norweg wraca do domu z czterema medalami, czyli dwukrotną zdobyczą niż w swoich trzech poprzednich edycjach olimpijskich.
Irene Schouten (Holandia) - 4 medale (3 złote, 1 brązowy)
W Pjonganczu Irene Schouten wystartowała tylko w wyścigu masowym, w którym zajęła trzecie miejsce. Później została mistrzynią świata i Europy w tej konkurencji, nic więc dziwnego, że i na igrzyska olimpijskich w Pekinie Schouten okazała się najlepsza.
Indywidualnie to były dla Irene Schouten fenomenalne igrzyska. Holenderka zwyciężyła we wszystkich trzech konkurencjach, dokładając przy tym dwa rekordy olimpijskie. Oprócz wspomnianego złota w mass starcie, jej rezultaty były najlepsze na 3000 metrów oraz 5000 metrów. W tym pierwszym wyścigu wygrała o ponad sekundę, w drugim zaś była lepsza od kolejnej zawodniczki o blisko pięć sekund.
Schouten była też częścią reprezentacji Holandii w wyścigu drużynowym. W tym przypadku złota jednak nie było. "Pomarańczowe" przegrały półfinał z Kanadyjkami o 0,98 sekundy, ale zakończyły rywalizację z medalem, wygrywając o blisko dwie sekundy z Rosjankami w walce o brąz.
Trzeba przyznać, że trzy indywidualne złota Irene Schouten mogą robić wrażenie, szczególnie że wcześniej nie miała żadnego złotego krążka z imprezy olimpijskiej.
Quentin Fillon Maillet (Francja) - 5 medali (2 złote, 3 srebrne)
Wydawało się, że Quentin Fillon Maillet zakończy igrzyska olimpijskie w Pekinie z największym dorobkiem medalowym ze wszystkich uczestników. Francuz jednak zawiódł w najmniej spodziewanym momencie. Przegrał pozycję na podium w wyścigu ze startu wspólnego, ale przy pięciu pudłach na strzelnicy, to na pewno mocno ograniczył sobie możliwość wywalczenia medalu i ukończył jako czwarty.
Francuz zaczął znakomicie indywidualne starty, od złotego medalu w rywalizacji na 20 kilometrów. Parę dni później rozdzielił braci Boe i był drugi w sprincie. Wyścig pościgowy wyszedł Fillon Mailletowi perfekcyjnie. Nie pomylił się na strzelnicy ani razu, mylili się za to najgroźniejsi rywale. Francuz zwyciężył, dokładając drugie złoto do swojej kolekcji.
Do indywidualnych zdobyczy dołożył także medale w rywalizacji drużynowej. Igrzyska zaczął od srebra w mikście, kiedy to Francja przegrała tylko z Norwegią. Tak samo było w przypadku sztafety mężczyzn i tu także Francuzi musieli zadowolić się srebrem.
Co ciekawe, Quentin Fillon Maillet od wielu lat jest w czołówce na ważnych imprezach, ale na igrzyskach mu nie szło. Startował tylko w Pjongczangu, ale wtedy jego najwyższa pozycja, to było 29. miejsce. Teraz, ze stolicy Chin, do domu wraca z pięcioma krążkami olimpijskimi. Zdecydowany progres, a przecież mógł mieć nawet sześć medali.
Marte Olsbu Roeiseland (Norwegia) - 5 medali (3 złote, 2 brązowe)
Jedyna kobieta z pięcioma olimpijskimi medalami w Pekinie. W Pjongczangu Marte Olsbu Roeiseland cieszyła się z dwóch srebrnych medali. Z Pekinu nie przywiozła żadnego srebrnego krążka, a przed przyjazdem do Chin zapowiadała, że jej ambicją i marzeniem jest wywalczenie tego najcenniejszego. I to się jej udało. Po trzykroć.
Norweżka rozpoczęła od trzeciego miejsca w wyścigu indywidualnym na 15 kilometrów. Gdyby jednak na ostatnim strzelaniu była bezbłędna, to pewnie już wtedy miała by złoto. To jednak nastąpiło kilka dni później, w sprincie. Po bardzo dobrym wyniku sprintu, Marte Olsbu Roeiseland do wyścigu pościgowego startowała z ponad 30 sekundową przewagą. Na trasie jednak nie miała zamiaru tylko jej bronić, ale jeszcze powiększała różnicę i na mecie cieszyła się z drugiego złota, a na kolejną zawodniczkę musiała poczekać półtorej minuty.
W ostatnim swoim występie w Pekinie, w wyścigu ze startu wspólnego Norweżka pudłowała na równi z rywalkami. Przegrała jednak w biegu, ale ostatecznie i tak wystarczyło to na brąz. Drugi brąz na tegorocznej imprezie czterolecia.
Do czterech indywidualnych krążków dołożyła jeszcze jeden. W drużynie mieszanej Norwegia była najlepsza, a w składzie nie mogło zabraknąć Marte Olsbu Roeiseland. W sztafecie z koleżankami było nieco słabiej i tutaj nie udało się zmieścić w czołowej trójce. Norweżki do mety dobiegły na czwartej pozycji. Mimo tego wyniku, Marte Olsbu Roeiseland i tak wraca do domu z szerokim uśmiechem i pięcioma krążkami na szyi.
Aleksander Bolszunow (ROC) - 5 medali (3 złote, 1 srebrny, 1 brązowy)
Zawodnik kompletny. Najlepszy na długich dystansach, nawet gdy ten królewski został skrócony, a do tego skuteczny w sprincie. Nie ma jednak kompletu złotych medali, ale ma komplet krążków z konkurencji, w których wystartował.
Aleksander Bolszunow najlepszy był już w inauguracyjnym starcie. Bieg łączony na 30 kilometrów padł jego łupem, z przewagą ponad minuty nad kolejnym zawodnikiem. Odpuścił sobie start indywidualny w sprincie, aby kilka dni później cieszyć się z drugiego medalu. Tym razem jednak musiał uznać wyższość rywala, na 15 kilometrów klasykiem najlepszy był Iivo Niskanen, ale Bolszunow uzyskał drugi czas.
Rosjanin czasu na odpoczynek nie miał zbyt dużo, bo już dwa dni później był ważnym ogniwem sztafety 4x10 kilometrów. Tę konkurencję reprezentanci Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego zdominowali, zwyciężając o ponad minutę przed Norwegami. A chwilę później Aleksander Bolszunow razem z Aleksandrem Terentiewem walczył w sprinterskiej drużynówce. I tu także Rosjanie znaleźli się na podium, tym razem jednak na jego najniższym stopniu.
Bolszunow czekał także na ostatni wyścig. Królewski dystans 50 kilometrów został jednak skrócony do "tylko" 30 kilometrów. Wydaje się, że Rosjanin chętnie pobiegłby i te 50 kilometrów, ale na wcześniejszej mecie także był najlepszy. Nie była to wielka dominacja, bo zaledwie 5,5 sekundy przewagi nad kolegą z reprezentacji, ale trzecie złoto Bolszunowa stało się faktem.
Z Pjongczangu Rosjanin przywiózł cztery medale, ale żadnego złotego. Teraz, nie dość, że dołożył o jeden krążek więcej, to aż trzy z nich są złote. Skuteczność Bolszunowa jest niesamowita, bo każdy jego start kończy się medalem na olimpijskiej arenie. A on przecież ma dopiero 25 lat.
Johannes Boe (Norwegia) - 5 medali (4 złote, 1 brązowy)
Zwycięzca klasyfikacji multimedalistów igrzysk olimpijskich w Pekinie. Choć nie był bezbłędny. I trzeba przyznać, że jego pomyłka w biegu pościgowym może być zaskoczeniem. Aż siedem pudeł na strzelnicy, a startował jako pierwszy i to z przewagą ponad 25 sekund nad kolejnymi zawodnikami. Był nawet pierwszy w połowie dystansu. Później jednak jego skuteczność spadła i spadał też w klasyfikacji biegu, wbiegając na metę na 5. miejscu.
Johannes Boe rozpoczął jednak indywidualną rywalizację od trzeciego miejsca w biegu na 20 kilometrów. Bezbłędny na strzelnicy nie był, ale przegrał także biegowo. Mimo wszystko, na podium wystarczyło. Znacznie lepiej było już w sprincie, który zwyciężył z dużą przewagą. Później był ten pechowy wyścig pościgowy.
Niepowodzenie szybko odbił sobie złotem w sztafecie wraz z kolegami. Choć początek w wykonaniu Norwegów nie był najlepszy, to z czasem zaczęli odrabiać straty i byli w stanie pokonać rywali. Wcześniej, na samym początku igrzysk w Pekinie sztafeta z Norwegii była najszybsza w rywalizacji mieszanej. Wtedy Johannes Boe do samej mety musiał walczyć z rywalami o złoto, ale wydarł im ten najcenniejszy medal.
Swoją kolekcję wzbogacił jeszcze o złoto w wyścigu ze startu wspólnego. Start masowy odbywał się w trudnych warunkach, Norweg zaliczył w sumie aż cztery pudła. To jednak nie przeszkodziło mu w zdobyciu kolejnego złota. Dobiegł do mety z przewagą ponad 40 sekund nad rywalami.
W przeszłości zdobył w sumie trzy medale igrzysk, w tym jeden złoty. Z Pekinu wrócił z pięcioma krążkami, z czego aż cztery były z najcenniejszego kruszcu. Zdominował klasyfikację multimedalistów. To też zasługa reprezentacji Norwegii, która bardzo dobrze spisywała się w biathlonie. A przecież Johannes Boe mógł, a nawet powinien, mieć sześć medali.