Minister polskiego rządu postawi się Putinowi? Nie ma innego wyjścia [OPINIA]

Już raz Kamil Bortniczuk poszedł pod prąd i razem z Polskim Związkiem Piłki Nożnej wyrzucił Rosję na sportowy (piłkarski) margines. Czy podobnie będzie teraz po decyzji MKOl? Jak się powiedziało "a", to trzeba powiedzieć "b".

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Sprawa udziału rosyjskich sportowców w igrzyskach olimpijskich to kwestia polityczna Getty Images / Contributor/Getty Images oraz ANNA KLEPACZKO/FOTOPYK / NEWSPIX.PL / Sprawa udziału rosyjskich sportowców w igrzyskach olimpijskich to kwestia polityczna.
Za nami 11 miesięcy największej wojny od ponad 70 lat. Wojny, którą dzień w dzień słyszymy w Polsce - przecież tuż za naszą wschodnią granicą spadają bomby, wyją syreny, giną Bogu ducha winni cywile. Dziesiątki, setki, tysiące. Dzień w dzień. Tej ludzkiej tragedii nie widać końca.

Tym bardziej zszokowało ostatnie oświadczenie Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (TUTAJ znajdziesz więcej szczegółów >>), z którego jasno i wyraźnie wynika, że sportowcy z kraju, który morduje niewinnych ludzi, będą mogli wystartować podczas najbliższych igrzysk olimpijskich - w Paryżu 2024. Świat zamiast izolować Rosjan i Białorusinów, trzymać się jak najdalej od morderców, nagle zaczyna ich... żałować. Niepojęte.

Szef MKOl - Thomas Bach - który od wielu lat jest uważany za przyjaciela Władimira Putina i wielokrotnie mówił, że rosyjscy sportowcy są poszkodowani (pisaliśmy o tym np. TUTAJ >>) dopiął swego. Reprezentanci Rosji wystartują więc podczas największego święta sportowego na świecie. Podczas igrzysk olimpijskich.

Dopiął swego i... Uciekł. Tradycją było, że po obradach Rady Wykonawczej MKOl organizowana była konferencja prasowa dla dziennikarzy z całego świata. Nie tym razem. Została odwołana. Po co narażać się na niewygodne pytania?

ZOBACZ WIDEO: On pierwszy informował o Santosie. Zdradza kulisy wyboru selekcjonera

Czyli co? Rosjanie (i Białorusini również - nie zapominajmy o tym), jak gdyby nigdy nic pojawią się podczas igrzysk w Paryżu i będą zdobywać medale? To przecież już za rok. Nic nie da się zrobić?

W żadnym wypadku. My, Polacy, musimy się sprzeciwić. Bo kto, jak nie my. Kiedy przed prawie rokiem rosyjscy żołnierze bezwględnie wtargnęli na teren Ukrainy, mordowali dzieci, gwałcili kobiety, palili domy, to świat przygotowywał się na mecz barażowy o miejsce w piłkarskich mistrzostwach świata: Rosja - Polska.

PZPN - wspierany przez ministra sportu Kamila Bortniczuka - powiedział nie, nie jedziemy, nie gramy. Nie będziemy udawali, że nic się nie dzieje. Nie będziemy rywalizowali z mordercami. To było zagranie va banque. Przecież nie było żadnej pewności, czy FIFA nas (a nie Rosjan) nie wyrzuci za burtę. Udało się. Głównie dzięki naszej nieustępliwej postawie, świat sportu postanowił odciąć się od agresora.

A co teraz? Jak się powiedziało "a", to trzeba powiedzieć "b". Moim zdaniem minister Bortniczuk znów powinien uderzyć ręką w stół. Do MKOl-u powinien trafić prosty przekaz: albo my, albo Rosjanie. Nie ma innej możliwości. A jeżeli "my" będzie oznaczało nie tylko polskich sportowców, ale również szwedzkich, litewskich, słowackich, etc., to zwiększa się szansa, że światowe władze będą musiały po raz drugi przyznać nam rację.

Polski minister sportu musi postawić się Putinowi. Powinien natychmiast (mam nadzieję, że już to zrobił) wysłać sygnał do swoich kolegów-ministrów z innych krajów: zjednoczmy się, w grupie siła. Oczywiście Bortniczuk potrzebuje również wsparcia zarówno PKOl-u, naszych olimpijczyków, ale również i nas - kibiców.

Nie powinno być naszej zgody, aby złote medale w Paryżu odbierali ludzie, którzy nie sprzeciwili się putinowskiej agresji na Ukrainę. Ludzie, którzy są mocno związani z przemysłem wojennym (przecież wielu rosyjskich sportowców to zawodowi żołnierze). Wiem, że bez hymnu rosyjskiego, bez barw narodowych, bez flagi. Ale co z tego? To ma być jedyna kara? Za to, co ich kraj zrobił w Buczy, w Irpieniu, w Borodziance?

Niech Bortniczuk zadzwoni do Bacha i pokaże mu filmy pokazujące masowe groby na terenie Ukrainy. Niech mu pokaże mieszkanie, w którym ukraiński trener Mychajło Korenowski żył ze swoją żoną i dwoma córeczkami, a Rosjanie rozłupali je na dwie części. Niech mu w końcu pokaże stadion w Czernihowie, gdzie potężny pocisk wbił się w sam środek murawy, po której biegali piłkarze.

Czy to coś zmieni? Warto spróbować. Nawet za cenę wykluczenia naszych mistrzów. Panie ministrze, do dzieła.




Czy Polska powinna się sprzeciwić decyzji o starcie Rosjan podczas IO?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×