Arktyka: Norwegowie dotarli do uwięzionego Polaka. Są najnowsze informacje
Marcin Gienieczko przez wiele godzin walczył o życie. Fatalna pogoda (huraganowy wiatr i przeraźliwe zimno) spowodowała, że Polak musiał wezwać pomoc. Ratownicy długo nie mogli podjąć akcji. Ostatecznie udało się. Odnaleźli naszego rodaka.
Problem jednak w tym, że Norwegowie nie byli w stanie podjąć akcji ratowniczej, właśnie przez fatalne warunki atmosferyczne. Jak poinformowała Polska Agencja Prasowa: helikopter nie mógł wystartować przez wiatr, a skutery nie były w stanie się przebić do miejsca, gdzie przebywa Gienieczko, bo uniemożliwiała to burza śnieżna.
Polak czekał i czekał. Rano w sobotę (11.03.) przekazał swoim najbliższym, że przetrwał noc. Pojawiła się nawet iskierka nadziei...
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznaj człowieka, który strzela gole w... budowlanych rękawicach"Z informacji, jakie podał przez telefon satelitarny, pogoda się poprawiała, wiatr jest mniejszy i widzi już góry" - możemy przeczytać na jego profilu FB, który na bieżąco uaktualnia ktoś z jego współpracowników.
I rzeczywiście, udało się. Norwegowie mogli dotrzeć do Polaka. "Marcina ewakuowano i zabrano helikopterem, jest cały i zdrowy pod opieką specjalistów. Został zabrany do szpitala na szczegółowe badania" - pojawił się nowy wpis w social mediach.
Dobrze, że ratownikom udało się przeprowadzić sprawnie całą akcję, bo mogli stracić z nim kontakt. W jego telefonie satelitarnym pozostało już tylko około 20 proc. baterii. A nie miał żadnej możliwości, aby ją doładować.
Marcin Gienieczko to podróżnik ekstremalny i sportowiec. W 2021 roku wokół jego osoby pojawiły się potężne kontrowersje. Otóż w 2015 roku miał przepłynąć Amazonkę na dystansie 5573 kilometrów, za co otrzymał nagrodę w postaci rekordu Guinnessa. Po trwającej kilka lat procedurze weryfikacji ostatecznie wykreślono go z tej listy. Uznano, że przedstawione przez niego dowody są niewystarczające.
Czytaj także: Sytuacja bez precedensu. Takiej decyzji ws. Rosji jeszcze nie było >>
Czytaj także: Bardzo ważne spotkanie ministrów. Chodzi o bojkot igrzysk olimpijskich >>
-
andbar Zgłoś komentarz
Ale to jest 1000 km od bieguna i pogada w zimie miala prawo sie zepsuc. Cudem nie wyczerpala sie bateria w telefonie do konca, bo by Go nie znalezli. Pan Marcin nie wiedzial o sile podbiegunowej zimy? Nie mial mozliwosci naladowania baterii. Bo nie bylo slonca? Mialo prawo nie byc. Mam dziwne wrazenie, ze ktos tu niedopatrzyl wszystkiego. Sam zapal jednego ryzykanta nie wystarczy. Tam powinien dzialac sztab ludzi. Dzialal? -
Ires Zgłoś komentarz
będą ;D . Zabawne, słabe psychicznie jednostki. Jakieś chodzenie po górach, w majtkach , zimą, albo bieganie w majtkach przy -10, jeden dzięcioł zobaczy i drugi też tak chce:D .Tylko Do czego to się liczy? Złotego medalu z tego nie będzie, emerytury też nie -
KotEnio Zgłoś komentarz
na ta wiadomosc czekali ..wszyscy ? to juz nie ..caly swiat, jak to zwykle piszecie ? ja nie czekalem ,bo jest mi to obojetne.jedynie chcialbym wiedziec kto za to wszystko zaplaci ??? -
dopowiadacz1 Zgłoś komentarz
A Lapończycy tam mieszkają , dzieci lapońskie dostają klapsy , gdy spóźnią się do szkoły . Co prawda to Norwegia i Lapończycy kryją się z klapsami . -
RomGap Zgłoś komentarz
Obciazyc wariata kosztami !