W dobę stracił wszystko. Zdradził, co powiedział Tuskowi

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / zrzutka.pl oraz Facebook Michał Majewski / Na zdjęciu: Zniszczony dom i Michał Majewski
Getty Images / zrzutka.pl oraz Facebook Michał Majewski / Na zdjęciu: Zniszczony dom i Michał Majewski
zdjęcie autora artykułu

- Nikt nie poinformował nas o zagrożeniu. Z dobytku życia zostało mi tyle, ile udało się upchać na strychu i w samochodzie - mówi poszkodowany w powodzi pilot rajdowy Michał Majewski. Pozostałości jego domu odwiedził we wtorek premier Donald Tusk.

W tym artykule dowiesz się o:

Majewski i jego rodzina są jedynymi z tych, którzy najmocniej odczuli skutki powodzi w Kłodzku. Jego dom praktycznie przez 24 godziny znajdował się pod wodą, a on sam z rodziną ewakuował się dosłownie w ostatnim momencie przed nadejściem fali powodziowej. Dziś staje przed trudnym wyzwaniem, co zrobić z kompletnie zniszczonym domem, który dzielili z rodziną brata.

We wtorek poszkodowanych odwiedził Donald Tusk, który chciał na własne oczy zobaczyć skutki tragicznej powodzi i dowiedzieć się, czego w tym momencie najbardziej potrzebują poszkodowani. Usłyszał zaskakujące słowa o zupełnej bezradności służb w obliczu nadchodzącego zagrożenia.

- Wobec żywiołu zostaliśmy zupełnie sami, miałem wrażenie, że o nas zapomniano. Tak naprawdę do soboty nie było w naszym mieście żadnego alarmu, ani pomocy ze strony samorządu czy służb. Ludzie sami organizowali pomoc sąsiedzką rozkładając worki z piaskiem, czy organizując wsparcie dla starszych ludzi. Nikt nie informował nas o zagrożeniu, korzystaliśmy jedynie z ogólnodostępnych prognoz pogody. Nie mogliśmy spodziewać się, że będzie aż tak źle. To wszystko powiedziałem na spotkaniu z premierem Tuskiem - przyznaje Michał Majewski.

Zdjęcia brodzącego w błocie Donalda Tuska w mieszkaniu pana Michała obiegły media w całej Polsce. Sam zainteresowany przyznaje, że jego słowa spotkały się ze zrozumieniem kluczowego polityka w naszym kraju, a jego rodzina i wszyscy sąsiedzi tuż po spotkaniu otrzymali potrzebne wsparcie.

- Przyznałem, że w tym momencie ważniejsze niż pieniądze jest dostarczenie doświadczonych fachowców, którzy będą mogli rzetelnie ocenić, czy zalane budynki w regionie w ogóle nadają się do odbudowy. Musimy to wiedzieć, zanim zaczniemy prace. Siła wody była tak duża, że zupełnie podmyte zostały fundamenty na półtora metra w głąb ziemi, wyrwane zostały rury gazowe, uszkodzona jest instalacja elektryczna. Znajomy specjalista koszty odbudowy oszacował na kilkaset tysięcy złotych. To będzie dużo trudniejsza praca niż zwykły remont. A ja dopiero cztery miesiące temu skończyłem właśnie generalny remont i wprowadziłem się do wymarzonego mieszkania - dodaje Majewski, który dziś żyje z rodziną w domu znajomych, którzy zaoferowali mu pomoc w najtrudniejszym czasie. W optymistycznym wariancie powrót do mieszkania może zająć mu nawet rok.

Uciekli w ostatnim momencie. Chwilę później ich dom był jak statek

Promykiem nadziei jest fakt, że tuż po spotkaniu z premierem na miejscu pojawili się żołnierze, którzy pomogli w wyniesieniu z mieszkań zniszczonych mebli. Ponadto zapowiedziano bezzwrotne zapomogi nawet do 200 tysięcy złotych. Pojawiła się także deklaracja spłaty najbliższych 12 rat kredytów zaciągniętych wcześniej przez powodzian. Rząd ma także uniemożliwić nagły wzrost cen na najpotrzebniejsze towary. To jednak i tak kropla w morzu potrzeb, bo do normalnego życia wciąż brakuje bardzo dużo.

Tak wyglada parter domu, w którym do tej pory mieszkała rodzina Michała Majewskiego. To właśnie to miejsce wizytował Donald Tusk
Tak wyglada parter domu, w którym do tej pory mieszkała rodzina Michała Majewskiego. To właśnie to miejsce wizytował Donald Tusk

Rodzina Majewskich i tak może jednak mówić o szczęściu, bo z domu udało im się ewakuować praktycznie w ostatniej chwili. Znajomi przyjechali samochodem w sobotę około godziny 19.30, gdy woda wdzierała się już na ulicę. Zaledwie kilkadziesiąt minut później do jego domu nie było już można dotrzeć.

Majewski robił wszystko, by przekonać do wyjazdu sąsiadkę. Ta jednak pozostała nieugięta, ale na szczęście w nocy z niedzieli na poniedziałek okazało się, że jest bezpieczna, choć woda na pierwszym piętrze dotarła powyżej metra. Fala powodziowa w tym miejscu zalegała dokładnie 24 godziny.

Zostały tylko rozrzucone cegły

Kłodzko i tak nie wygląda najgorzej, gdy porównamy je ze skalą zniszczeń, którą powódź wyrządziła w Lądku-Zdroju czy Stroniu Śląskim. - Kłodzko wygląda dokładnie jak w 1997 roku, a te miejscowości wyglądają cztery razy gorzej niż wtedy. Woda miała tak silny nurt, że zmiotła w tych miastach około 70 procent budynków. Te miasta praktycznie przestały istnieć. Nie mówimy nawet o powalonych ścianach, a po prostu o rozrzuconych kupach cegieł - dodaje.

Nurt wody był tak silny, że dom wygląda dziś jak po wybuchu bomby
Nurt wody był tak silny, że dom wygląda dziś jak po wybuchu bomby

Majewski wraz z bratem już w niedzielę rozpoczął akcję sprzątania resztek ocalałych rzeczy, ale po chwili znów musiał się... ewakuować, bo pojawiła się informacja o kolejnej przerwanej zaporze i drugiej fali powodziowej. Jak sam podkreśla, dezinformacja to typowe zjawisko dla tego kryzysu, bo od początku mieszkańcy nie mieli jednego rzetelnego źródła informacji o nadchodzącym zagrożeniu.

Choć od obniżenia się poziomu wody minęły już trzy dni, to na parterze piętrowego budynku wciąż znajduje się półmetrowa warstwa mułu, a na piętrze jest niewiele lepiej. Wszystko jest przemoknięte, a tynki wymagają zbicia. Majewski w ciągu jednej doby stracił nie tylko cały swój dobytek i dach nad głową, ale także jedyne źródło utrzymania rodziny.

Nie ma za co się utrzymać

Do tej pory wraz z żoną prowadził w Kłodzku firmę sprzątającą. Choć można powiedzieć, że w najbliższym czasie pracy związanej ze sprzątaniem nie będzie brakowało, to jednak jego firma nie będzie mogła się w nią zaangażować. W powodzi zniszczone zostały wszystkie specjalistyczne urządzenia, a zresztą większość obsługiwanych przez nich budynków była pod wodą i zapewne przez dłuższy czas będzie wyłączona z użytku.

Dom przez 24 godziny znajdował się pod wodą i istnieje zagrożenie, że już nigdy nie będzie można w nim mieszkać
Dom przez 24 godziny znajdował się pod wodą i istnieje zagrożenie, że już nigdy nie będzie można w nim mieszkać

To nie koniec złych wiadomości. Rodzina wciąż ma bowiem na głowie kredyt na mieszkanie, które być może już nigdy nie będzie mogło być przez nich zamieszkane.

Praktycznie zakończona wydaje się także sportowa kariera głowy rodziny. Michał Majewski przez ostatnie lata należał do krajowej czołówki pilotów w rajdach samochodowych, wielokrotnie startując w mistrzostwach Polski. W obliczu tragedii rodzinnej dalsze ściganie jest niemożliwe.

Na pomoc swojemu koledze ruszyli inni rajdowcy, którzy w internecie uruchomili zbiórkę pieniędzy. W najbliższych godzinach z kilku miast w Polsce mają wyruszyć także samochody z najpotrzebniejszymi darami dla powodzian z tych regionów. W pomoc zaangażował się jeden z czołowych polskich rajdowców Mikołaj Marczyk.

- Znajomi, którzy byli na miejscu, mówią, że nawet te fatalne zdjęcia nie oddają ogromu tragedii rodzin mieszkających w Kłodzku. Postanowiłem więc założyć zbiórkę, by choć trochę ulżyć im w tych traumatycznych momentach. Zaproponowałem nawet Michałowi jedno ze swoich mieszkań, ale on odpowiedział, że woli być u siebie i pracować nad odbudową domu. Byłoby więc super, gdyby udało się zebrać potrzebne na ten cel środki. Michał to świetny pilot i mam nadzieję, że niedługo spotkamy się podczas rajdów - dodaje Marczyk.

Do pomocy można się przyłączyć klikając w poniższy link.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty