Pełna tożsamość mężczyzny nie została ujawniona. Media opisujące tę sprawę informują jedynie, że nazywał się Hong i miał około 30 lat. Był on częścią grupy wspinaczy, która chciała zdobyć Nama Peak - szczyt w chińskiej prowincji Syczuan, położony na wysokości 5588 m n.p.m.
W mediach społecznościowych krąży nagranie przedstawiające moment wypadku. Widać na nim, jak mężczyzna ubrany w czerwoną kurtkę traci równowagę, zsuwa się ze stromego zbocza, a po chwili znika z pola widzenia. W tle słychać przerażone głosy świadków.
Chińskie media informują, że mężczyzna odpiął linę asekuracyjną na czas wykonywania zdjęć. Według niektórych źródeł fotografował samego siebie. Pojawiła się też wersja, że robił zdjęcia innym uczestnikom wyprawy. W pewnym momencie stracił równowagę i osunął się w stronę przepaści. Według świadków nie miał czekana, za pomocą którego mógłby uchronić się przed upadkiem.
"The Sun" donosi, że Hong spadł na skaliste zbocze na wysokości około 5300 m n.p.m. Wkrótce dotarł tam przewodnik oraz inni członkowie grupy. Miejscowe władze rozpoczęły akcję ratunkową. Uznano, że mężczyzna poniósł śmierć na miejscu. Jego ciało zostało przetransportowane do pobliskiego miasteczka. O całej sytuacji poinformowano też rodzinę zmarłego.
Lokalny urzędnik przekazał mediom, że Hong upadł, gdyż potknął się o raki. - Gdyby ich nie zdjął i nie odpiął liny, być może do tego by nie doszło - zaznaczył.
Przedstawiciele Biura Edukacji i Sportu miasta Kangding poinformowali, że tragicznie zmarły wspinacz i inni uczestnicy wyprawy nie otrzymali stosownej zgody na zdobycie szczytu Nama Peak. Co więcej, nigdzie nie zgłosili nawet planów swojej ekspedycji. Również Biuro Edukacji i Sportu prefektury Ganzi podkreśliło, że grupa wspinała się bez zezwolenia.
Niedługo po śmiertelnym wypadku głos w chińskich mediach zabrał kuzyn Honga. Podkreślił on, że była to pierwsza próba wejścia na Nama Peak jego krewnego. Zmarły wspinacz na co dzień miał pracować jako rolnik, okazjonalnie oprowadzał też turystów po górach. Pojawiły się również nieoficjalne doniesienia mówiące o tym, że posiadał certyfikat pomocnika przewodnika. Zdementowali to jednak przedstawiciele Syczuańskiego Stowarzyszenia Wspinaczkowego.