Chińczyk pokonał anglosaską koalicję w warszawskim World Series of Snooker

Na rozegranym w Warszawie turnieju World Series of Snooker największy entuzjazm publiczności wzbudzała najlepsza sędzina świata, Michaela Tubb. W rywalizacji przy stole najlepszy okazał się najmłodszy uczestnik turnieju 21-letni Chińczyk Ding Junhui, który po trzygodzinnej wyczerpującej i bardzo wyrównanej walce pokonał Marka Selby`ego z Irlandii.

W tym artykule dowiesz się o:

W niedzielnym finale warszawskiego turnieju World Series of Snooker spotkali się Irlandczyk Ken Doherty z Chińczykiem Ding Junhui. Zanim jednak obaj stanęli do decydującej rozgrywki, musieli wygrać swoje mecze półfinałowe.

W pierwszym, Ken Doherty, pogromca Rafała Góreckiego zmierzył się z Markiem Selby. Po trzech pierwszych partiach wydawało się, że Doherty nie da Selby`emu wygrać nawet frame`a. Szybko objął prowadzenie 3:0 i… zaczął popełniać proste błędy. Kilka niedokładnych uderzeń i fauli pozwoliło przejąć inicjatywę finaliście tegorocznego turnieju w Jersey, który doprowadził do remisu 4:4. Ubrany w kamizelkę w dyskretną, różowo- zieloną kratkę Doherty wygrał jednak ostatnią, dziewiątą partię oraz mecz. Po kilkunastu minutach mógł już obserwować rywali, którzy walczyli w drugim spotkaniu półfinałowym.

A był to pojedynek młodości z rutyną i doświadczeniem. Spotkali się w nim 21-letni, Ding Junhui i starszy o 30 lat Anglik, sześciokrotny mistrzem świata, Steve Devis. Młody Chińczyk rozpoczął wręcz rewelacyjnie, a dokładne uderzenia i seryjnie zdobywane punkty dały mu prowadzenie 4:0. Devis wygrał jednak kolejną partię i odwlekł „egzekucję”. Ostatni, szósty frame był już popisem Dinga, który zaliczył pierwszą swoją „setkę” w warszawskim turnieju.

- Ostatni mecz z Dohertym wygrałem i teraz chciałbym pokonać go znowu - powiedział przed finałem bardzo skupiony chiński zawodnik. W pierwszej partii lepszy okazał się jednak Irlandczyk. Później obaj snookerzyści zdobywali punkty na przemian, aż do stanu 4:4. Wtedy po raz pierwszy na prowadzenie wyszedł Ding Junhui. Jego rywal nie spasował i w decydującej partii prowadził już 63:7. Nie trafił jednak w kolejnym uderzeniu, a Chińczyk nie dopuścił już przeciwnika do stołu. Wygrał frame`a 64:63, a cały mecz. Finał trwał ponad trzy godziny, a ilość błędów popełnianych przez obu graczy w ostatnich frame`ach rosła proporcjonalne do ich zmęczenia.

Finałowy maraton wygrał, Ding Junhui, ale najwięcej braw zebrała Michaela Tubb. Urodziwa szkocka sędzina z ogromnym wdziękiem ustawiała kolorowe bile na zielonym suknie i kiedy tylko pojawiała się przy stole, wzbudzała aplauz publiczności. Pani Tubb będzie już nie długo sędziowała turniej finałowy World Series of Snooker, który rozpocznie się w drugiej połowie listopada w Moskwie.

Komentarze (0)