MLB: Randy Johnson przeszedł do historii

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Randy Johnson został dwudziestym czwartym miotaczem w historii Major League Baseball, który osiągnął trzysta zwycięstw w zawodowej karierze. Sztuka ta udała mu się już przy pierwszej okazji, w wygranym meczu z Washington Nationals.

W tym artykule dowiesz się o:

Pierwsze spotkanie między San Francisco Giants a Washington Nationals miało się odbyć w środę, ale na drodze stanął deszcz. Jeden dzień więcej odpoczynku zrobił dobrze 45-letniemu miotaczowi. Randy Johnson zagrał sześć inningów, oddając w tym czasie tylko dwa odbicia, pokazując że nawet w tym wieku można grać na najwyższym ligowym poziomie. Piąte w tym sezonie, a co najważniejsze 300-tne zwycięstwo w karierze nie przyszłoby tak łatwo, gdyby nie wsparcie kolegów z ataku. Gdy "Big Unit" został zmieniony na tablicy wciąż był otwarty wynik 2:1 dla Giants, ale nadzieje gospodarzy zostały rozwiane w ostatniej zmianie, kiedy dwa z trzech punktów gości zdobył Randy Winn, przesądzając o zwycięstwie swojego zespołu.

Randy Johnson debiutował w roku 1988 w barwach nieistniejących już Montreal Expos, odnosząc trzy zwycięstwa i żadnej porażki w swoim pierwszym sezonie w lidze. Niemal całe lata 90-te był ikoną Seattle Mariners, gdzie odniósł sto trzydzieści zwycięstw. Po sześciu kolejnych latach niesamowitych występów w barwach Arizona Diamondbacks, z którymi zdobył swoje jedyne mistrzostwo w 2001 roku, przeżył krótki epizod z New York Yankees aby powrócić do Phoenix na dwa lata. Ten rok jest jego pierwszym w San Francisco gdzie gra jak na swój wiek na bardzo przyzwoitym poziomie. Johnson został 24. miotaczem, który dołączył do klubu pitcherów z liczbą trzystu zwycięstw, gdzie jest teraz jedynym aktywnym zawodnikiem. Giants oprócz tego historycznego zwycięstwa wygrali również mecz numer dwa rozegrany kilka godzin później, który został zakończony z powodu deszczu po szóstym inningu. Do tego czasu dla "Gigantów" miotał Matt Cain, oddając jedynie jeden punkt w pięciu odbiciach i było to dla niego siódme zwycięstwo przy tylko jednej porażce.

Drugim wielkim nie tyle wydarzeniem co oczekiwanym meczem było odnowienie rywalizacji przez Los Angeles Dodgers i Philadelphia Phillies. Dodgers, którzy są o niebo lepszym zespołem niż rok temu zostali pokonani w październikowym finale National League w stosunku 1:4. Oczywiście kalifornijczycy byli wielkimi faworytami czwartkowego meczu, ale nie udało im się przełamać defensywy mistrzów ligi. Jak na złość kibicom Dodgers swój najlepszy mecz w tym sezonie rozegrał Cole Hamels, który wcześniej spisywał się żenująco jak na MVP ubiegłorocznych finałów. Miotacz Phillies zagrał cały mecz oddając tylko trzy odbicia, ani jednego punktu i walku. Zwycięstwo Phillies 3:0 nie jest oczywiście pogromem ale przy takiej grze w defensywie wydawało się łatwym zwycięstwem. Ponownie nie zawiódł duet Ryan Howard - Raul Ibanez, którzy tworzą razem najskuteczniejszą dwójkę w całej lidze i zdobyli już razem aż 99 RBI. W najbliższych dniach oba zespoły zagrają jeszcze trzykrotnie, rywalizacja zapowiada się więc niesamowicie.

Pozostałe wyniki:

Pittsburgh Pirates - New York Mets 11:6

Toronto Blue Jays - Los Angeles Angels 5:6

Detroit Tigers - Boston Red Sox 3:6

New York Yankees - Texas Rangers 8:6

Minnesota Twins - Cleveland Indians 11:3

Chicago White Sox - Oakland Athletics 0:7

Tampa Bay Rays - Kansas City Royals 3:2

Washington Nationals - San Francisco Giants 1:5

Washington Nationals - San Francisco Giants 1:4

Florida Marlins - Milwaukee Brewers 4:3

Houston Astros - Colorado Rockies 3:10

St. Louis Cardinals - Cincinnati Reds 1:3

Los Angeles Dodgers - Philadelphia Phillies 0:3

Źródło artykułu:
zgłoś błądZgłoś błąd w treści
Komentarze (0)