Płynęli 130 kilometrów wpław Brdą. Przez pandemię i zamknięte baseny nie mogli przygotować się tak jak chcieli, ale pokonali wszystkie słabości. Na metę w Bydgoszczy dotarli zmęczeni, ale szczęśliwi. Główny cel spełnili. Swoim wyczynem nurkowie zwrócili uwagę na zbiórkę pieniędzy na operację dla chorej Nadii i na dalsze leczenie dla Kubusia.
- Czy wszystkie dzieci, jak się rodzą, nie mają paluszków? Czy zaraz po urodzeniu mają operację? - pyta czteroletnia Nadia swoich rodziców. - Serce się kraja, gdy takie pytania zadaje własne dziecko, ale trzeba się z tym zmierzyć. Tłumaczymy jej, że jest wyjątkowa i cieszymy się, że jest z nami - opowiada Joanna Stasiak, mama czteroletniej dziewczynki.
Ponad pół miliona na operację
Nadia zmaga się z rzadką chorobą zespołu Holta i Orama. Urodziła się z wadą serca ASD II, bez kciuków w obu rękach i krótszą kością promieniową w lewej dłoni. Ma już za sobą dwie operacje. Przeszła udany zabieg na otwartym sercu. Był on konieczny, żeby lekarze w Hamburgu mogli przeprowadzić operację na prawej dłoni.
W Niemczech, gdy miała dwa latka, przeczepiono jej palec. Operacja i późniejsza rehabilitacja sprawiły, że Nadia całkiem dobrze jest już w stanie władać prawą dłonią. Po konsultacjach lekarze uznali, że funkcjonalność prawej rączki można jednak jeszcze poprawić.
Dlatego w 2020 roku Nadia ma przejść kolejną operację. Tym razem w Warszawie. Lekarze chcą zoperować zarówno prawą, jak i lewą dłoń.
- Już przeszczepiony paluszek na prawej rączce będzie ustawiony pod innym kątem i zostaną przeszczepione mięśnie z zewnętrznej do wewnętrznej części dłoni, żeby palec był bardziej ruchomy. Na razie Nadia może nim coś złapać albo posmarować chleb, ale to nie jest na tyle wygodne, żeby mogła coś pokroić - tłumaczy mama dziewczynki.
- Z kolei na lewej ręce ma zostać wydłużona kość promieniowa. W miejsce kciuka będzie przeszczepiony palec wskazujący oraz mięsień z zewnętrznej do wewnętrznej części dłoni, by poprawić ruchliwość kciuka - dodaje.
Operacja kosztuje około 600 tysięcy złotych. Rodzice potrzebują wsparcia. Rozpoczęli zbierać pieniądze przez internet. Pomaga im fundacja Dom w Łodzi. W zbiórce "PłyniemyPoMarzenia" można wpłacać pieniądze, które zostaną przekazane (po połowie) na operację Nadii oraz leczenie Kubusia, cierpiącego na guza mózgu.
W 2019 roku w akcję pomocy Kubusiowi zaangażował się nurek Piotr Malewicz. Przepłynął wpław rzekę Brdę, by zainteresować ludzi zbiórką pieniędzy. Akcja udała się. Leczenie chłopca zostało sfinansowane, ale Kubuś nadal potrzebuje pomocy.
Dlatego Piotr Malewicz po raz kolejny zdecydował się przepłynąć wpław Brdę, ale tym razem już nie sam. Towarzyszył mu Piotr Ławrynowicz, instruktor freedivingu i pływania, drugi najgłębiej nurkujący człowiek w Polsce a szósty w dyscyplinie Free Immersion na Mistrzostwach Świata AIDA Freediving w 2017 roku w Hondurasie. Panowie poznali się po zakończeniu ubiegłorocznej akcji dla Kubusia. Tym razem zdecydowali, że popłyną dla Kubusia i Nadii.
Pandemia wpłynęła na przygotowania
Płynęli siedem dni. Do pokonania mieli około 190 kilometrów. W niedzielę 5 lipca dotarli do brzegu na Wyspę Młyńską w Bydgoszczy. - Chcieliśmy całą trasę przepłynąć wpław. Przed naszym startem miałem jednak tylko kilka treningów na basenie. Nie byliśmy zatem przygotowani fizycznie w stu procentach. Nie biliśmy jednak rekordów. Robiliśmy to dla dzieci. Pokonaliśmy wpław 70 procent trasy. Tyle ile byliśmy w stanie, tyle zrobiliśmy - powiedział Piotr Ławrynowicz.
- Chcieliśmy pobudzić ludzi i otworzyć ich serca na tę zbiórkę. Pokazać nasze staranie i zachęcić ich do wpłacania pieniędzy. Gdy drugiego dnia dowiedzieliśmy się, że na zbiórce było tylko 1500 złotych, to nie mieliśmy wesołych min. Byliśmy wtedy po 20 km płynięcia. Gdy dostaliśmy tę informację, byliśmy smutni - dodał. Na razie zbiórkę PłyniemyPoMarzenia wsparło 35 osób. Zebrano nieco ponad 3400 złotych.
W akcję pierwszej zbiórki dla Kubusia mocno zaangażowała się mama Nadii. Zauważył to Piotr Malewicz i zdecydował, że w drugiej akcji popłynie z kolegą także dla jej córki. - Bardzo się o nich bałam. To jest poświęcenie życia, bo zawsze może się coś stać. Przeprawa nie była łatwa. Jesteśmy im bardzo wdzięczni - zapewniła mama Nadii.
Dziewczynka wraz z rodzicami przyjechała do Bydgoszczy, gdzie osobiście podziękowała nurkom za ich wysiłek. Podczas płynięcia przez Brdę nurkowie spotykali się także z dużą życzliwością ludzi. Oferowali napoje, jedzenie, wspierali dobrym słowem. - Bardzo im za to dziękujemy - powiedział Piotr Ławrynowicz.
- Najgorszy był dla nas drugi dzień. Mieliśmy niesprzyjające warunki pogodowe, kiedy skończyliśmy płynąć rzeką i zaczęliśmy jeziorem. Był dość mocny wiatr czołowy. Musieliśmy na 12 kilometrów przesiąść się na kajaki - zdradził.
Laurka i ciastko na mecie w Bydgoszczy
Na mecie w Bydgoszczy o całym wysiłku zapomnieli. Od Nadii otrzymali laurkę oraz ciasto, które dziewczynka upiekła razem z mamą. Dla czterolatki był to pierwszy dłuższy wyjazd z rodzicami od czasów pandemii. - Od lutego spędzamy czas głównie w domu. Chodzimy też na spacery. Ograniczyliśmy jednak wizyty. Boję się zakażenia córeczki czymkolwiek, nie tylko koronawirusem, bo dzieci z problemami z serduszkiem zawsze są bardziej narażone na infekcję - zwraca uwagę mama.
Przed wybuchem epidemii Nadia normalnie chodziła jednak do przedszkola dla pełnosprawnych dzieci. Rodzice zdecydowali, że od urodzenia będą traktować ją jak w stu procentach zdrowe dziecko i uczyć samodzielności. - Gdy miała 2 latka, to zapisaliśmy ją do takiego klubu, gdzie chodziły dzieci zdrowe, i uczyła się m. in. śpiewu. Radziła sobie świetnie. Po tych zajęciach zdecydowaliśmy, że zapiszemy ją do zwykłego przedszkola - podkreśla Joanna Stasiak.
W nim radzi sobie bardzo dobrze. Trzeba jej trochę pomagać przy jedzeniu łyżką zupy oraz zwracać uwagę, gdy chodzi. Każdy upadek może dla dziewczynki skończyć się otarciem twarzy. - Nie ma w rączkach instynktu, że trzeba się podeprzeć. Rączki uciekają jej jakby do tyłu. Przez to, że są słabsze, to nie bronią ciała tylko siebie - wyjaśniła mama.
Rodzice walczą o to, by Nadii najbardziej jak to tylko możliwe poprawić sprawność w rączkach. Stąd zbiórka funduszy na operację. Zabieg może zostać przeprowadzony jeszcze w tym roku. Potrzeba 600 tysięcy złotych. Ważny jest także czas. Mózg małego dziecka szybciej przystosowuje się do zmian. Dlatego im szybciej ta operacja zostanie przeprowadzona, tym lepiej dla Nadii.
Zbiórka na operację dla Nadii i leczenie dla Kubusia dostępna jest TUTAJ.
Fundusze na operację dla Nadii rodzice zbierają również TUTAJ.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: popis Huberta Hurkacza. Trafił idealnie