Sondaż pokazuje, że mieszkańcy Tokio nie chcą igrzysk w 2021 roku! A wszystko przez koronawirusa

Stolicę Japonii właśnie nawiedziła druga fala koronawirusa. Nic więc dziwnego, że mieszkańcy tej metropolii nie chcą słyszeć o igrzyskach w 2021 roku. Wielu z nich w ogóle już nie chce IO. - Zrezygnujmy! - apelują.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Igrzyska olimpijskie w Tokio zostały przeniesione na rok 2021, ale pojawiają się głosy, że epidemia koronawirusa spowoduje, iż nie uda się ich przeprowadzić w tym terminie Getty Images / Carl Court / Igrzyska olimpijskie w Tokio zostały przeniesione na rok 2021, ale pojawiają się głosy, że epidemia koronawirusa spowoduje, iż nie uda się ich przeprowadzić w tym terminie.
To wyjątkowy sondaż. Został przeprowadzony w Tokio, na początku lipca 2020, przez agencję prasową Kyodo News i po raz pierwszy w historii okazało się, że ponad połowa (51,7 proc.) mieszkańców stolicy Japonii chce przeniesienia letnich igrzysk olimpijskich. Przypomnijmy, że z powodu epidemii koronawirusa już raz je przeniesiono - z 2020 na 2021 rok. Teraz Japończycy chcą kolejnego przeniesienia - na 2022 lub nawet później. Ale to nie wszystko. Prawie 30 proc. chce w ogóle rezygnacji z organizacji najważniejszego święta sportowego na świecie.

Japończyków nie przeraża nawet to, że wydali już prawie 28 miliardów euro (w przeliczeniu z jenów) na organizację i koszty związane z przeniesieniem igrzysk o rok. Nie zraża ich również to, że ewentualne odwołanie IO będzie ich kosztowało kolejne prawie 37 miliardów euro. - Japończycy tracą entuzjazm - twierdzi cytowany przez "Deutsche Welle" Yoichi Shimada, profesor stosunków międzynarodowych na uniwersytecie w Fukui.

Druga fala koronawirusa

Skąd taka zmiana? Dlaczego igrzyska stały się w Japonii "złem koniecznym", z którego należy się jak najszybciej wycofać? Odpowiedź zawiera się w jednym słowie: koronawirus.

Japonia - jak na razie - całkiem nieźle sobie radzi z epidemią. Jak na kraj, który zamieszkuje ponad 125 mln ludzi, liczba zakażonych nie jest duża. To w sumie nieco ponad 22 tysiące zakażeń i niespełna tysiąc zgonów. Najgorzej było w kwietniu. Wówczas dzienna liczba zakażeń wynosiła nawet 700 przypadków. Nastąpił lockdown i sytuacja została opanowana.

Od 10 maja do 26 czerwca (kolejnych 46 dni!) dzienna liczba zakażeń nie przekraczała 100 przypadków. Niektórzy ogłosili sukces w walce z COVID-19. Za szybko. Od początku lipca Japończycy zmagają się z drugą falą, co widać na poniższym wykresie.
Fot. Johns Hopkins University & Medicine Fot. Johns Hopkins University & Medicine
Od początku lipca kraj znów notuje coraz wyższą liczbę zachorowań. To mniej więcej 400 przypadków dziennie, a ponad połowa zostaje wykryta w prefekturze Tokio. Czyli tam, gdzie mają się odbyć igrzyska.

"Boże, no co mam zrobić?"

- Słyszałem o tym sondażu, słyszałem też o sytuacji w Japonii - rozpoczyna rozmowę z WP SportoweFakty nasz olimpijczyk, biegacz, wielokrotny medalista mistrzostw świata czy Europy, Adam Kszczot. - No cóż, trzeba dalej trenować, igrzyska to nie jest koniec świata, to nie są jedyne zawody, które przede mną.

A co w sytuacji, gdyby rzeczywiście odwołano igrzyska? - Boże, no co mam zrobić? - odpowiada Kszczot. - To nie zależy ode mnie, nie będę codziennie się nad tym zastanawiał, bo to do niczego nie prowadzi.

Innego zdania jest Wojciech Pszczolarski, polski kolarz (głównie torowy), również medalista MŚ czy ME, który właśnie przygotowuje się do Wyścigu Dookoła Mazowsza (w barwach ekipy Wibatech Marx). - Ciężko, by zapomnieć o igrzyskach, to mój główny cel sportowy - twierdzi w rozmowie z naszym serwisem. - Wierzę, że mimo wszystko igrzyska się odbędą.

Kszczot zwraca uwagę na inne tło sondażu przeprowadzonego w Tokio - tło polityczne. - Proszę zrobić research, dlaczego akurat na początku lipca ogłoszono wyniki - mówi tajemniczo.

Igrzyska w tle wielkiej polityki

Polskiemu lekkoatlecie chodzi o to, że 5 lipca w Tokio odbyły się wybory na fotel gubernatora. Sondaż, który został opublikowany kilka chwil przed głosowaniem miał zapewne odwieść mieszkańców Tokio od wsparcia dla rządzącej metropolią od 2016 roku - Yuriko Koike.

Ta była polityk szczebla centralnego - była w przeszłości ministrem środowiska i obrony - jasno i wyraźnie opowiada się za organizacją igrzysk w 2021, nawet jeżeli koronawirus nie odpuści. Sondaż jej nie zaszkodził. Zebrała ponad 3,6 miliona głosów. Jej dwóch głównych rywali, którzy głośno mówili o odpuszczeniu igrzysk albo przeniesieniu ich na rok 2024 (więcej szczegółów TUTAJ >>), w sumie zebrało mniej niż 1,5 mln głosów. Koike ich znokautowała.

Ktoś może powiedzieć, że wybór Koike kończy sprawę. Igrzyska się odbędą. Nie tak szybko, sytuacja jest bardziej skomplikowana. Jest zbyt wiele zmiennych. Choćby to, że w Japonii mówi się coraz głośniej o przedterminownych wyborach parlamentarnych. Gubernator Tokio ma ponoć chrapkę na powrót do wielkiej polityki. A wówczas Tokio znów czekałyby wybory. I znów igrzyska byłyby kartą przetargową.

- W tej chwili ludzie martwią się zamykaniem szkół, stratą pracy, swoim zdrowiem - komentuje profesor Shimada. - Dlatego poparcie dla igrzysk będzie jeszcze topniało. Na dodatek wiele firm wycofuje się ze sponsoringu (pisaliśmy o tym TUTAJ >>).

Lekarze ostrzegają

Zamieszaniu politycznemu w Japonii nie pomaga fakt, że Toshiaki Endo, który zasiada w komitecie organizacyjnym igrzysk, ostatnio przypomniał dość wyraźnie premierowi, że to właśnie na kraju-gospodarzu spoczywa obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa wszystkim uczestnikom igrzysk.

- Epidemia koronawirusa nasili się, jeżeli zorganizujemy te igrzyska - mówi agencji Reutersa Dalichi Morii, lekarz zespołu kontroli zakażeń szpitala uniwersyteckiego w Osace. - Wirus mamy ledwie pod kontrolą, bo zamknęliśmy granicę. A jak do Tokio przyjedzie kilkadziesiąt tysięcy ludzi z całego świata... Aż strach pomyśleć.

- Jest panika, to fakt - przyznaje Pszczolarski. - Musimy zacząć traktować COVID-19 jak normalną chorobę, zachowywać wszelkie środki bezpieczeństwa, łącznie z dystansowaniem, maseczkami czy dezynfekcją rąk. Moim zdaniem da się to zrobić i da się przeprowadzić igrzyska.

- Oczywiście rozumiem obawy Japończyków - przekonuje Kszczot. - Najazd tylu ludzi do tak wielkiego miasta jakim jest Tokio, zawsze rodzi niebezpieczeństwo.

A może bez kibiców?

A co, jeżeli pojawi się szczepionka? - Przecież cały świat nie zdąży jej zastosować w ciągu kilku dni czy tygodni, a nawet miesięcy - odpowiada Atsuo Mamada, profesor ze szpitala w Tokio. - To niemożliwe.

Dlatego z ust członków komitetu organizacyjnego coraz częściej słychać szept o... igrzyskach bez kibiców.

- Wszystko zależy jak będzie rozwijała się epidemia - skomentował na łamach "Deustche Welle", Koichi Ishiyama, emerytowany profesor mieszkający w Tokio. - Na razie nie wygląda to optymistycznie. Poluzowaliśmy pod koniec maja obostrzenia (otwarto m.in. kluby nocne - przyp. red.) i po kilku tygodniach mamy falę zakażeń. To co nas czeka po igrzyskach?

Oficjalnie igrzyska mają się rozpocząć 30 lipca 2021. Czy tak będzie? W ostatnich dniach komitet organizacyjny IO przekazał informację, że nawet do początku czerwca 2021 można spodziewać się jakiejś korekty w terminie. Taka asekuracja pokazuje, jak kruche są fundamenty najbliższych letnich igrzysk olimpijskich.




ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nie tylko świetnie skacze o tyczce. Akrobatyczne umiejętności Piotra Liska


Czy igrzyska olimpijskie w Tokio powinny...

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×