MLB: Show Andre Ethiera trwa

Los Angeles Dodgers odnieśli we wtorek swoje jedenaste w tym sezonie zwycięstwo w stylu walk-off. Nie mieliby ich tyle, gdyby po raz kolejny nie błysnął Andre Ethier, który w trzynastym inningu meczu z Pittsburgh Pirates zdobył home runa wartego dwa punkty.

Krzysztof Zacharzewski
Krzysztof Zacharzewski

W tym roku Los Angeles Dodgers są tak zbilansowanym zespołem bez wyraźnego lidera, że nawet jak skończą rozgrywki na pierwszym miejscu w National League to obędą się bez indywidualnej nagrody MVP. Jednak ich najbardziej wartościowym zawodnikiem w tym sezonie, a zwłaszcza w jego drugiej połowie jest z pewnością Andre Ethier. We wtorkowym meczu najpierw przy stracie jednego punktu w dziewiątej zmianie zaliczył double dające gospodarzom nadzieję na dogrywkę. Jego zagranie wykorzystał po chwili Matt Kemp, który przy dwóch outach zanotował pierwszą bazę i doprowadził do remisu 3:3. Po trzech inningach bez zmiany rezultatu Pittsburgh Pirates do zwycięstwa w trzynastej zmianie przybliżył Ryan Doumit i wydawało się, że Dodgers znów przegrają u siebie w samej końcówce. Na szczęście dla nich wśród trzech batterów, którzy mieli odwrócić losy spotkania znajdował się Ethier. Na dobry początek single zanotował Rafael Furcal, pobudzając kolejnych zawodników ze składu. Przy jednym oucie nadeszła kolej lewego polowego "Spychaczy", który zamachnął na pierwszą piłkę którą ujrzał w tym inningu i wybił ją daleko w trybuny. Był to oczywiście 2-RBI home run dający gospodarzom zwycięstwo 5:4. Ethier ma już sześć zwycięskich zagrań typu walk-off w tym sezonie, z czego cztery były home runami. Z taką liczbą prowadzi oczywiście w Major League Baseball.

Taka sytuacja w dywizji zachodniej National League miała już miejsce około miesiąc temu. Najpierw Colorado Rockies notują długą serię zwycięstw i zbliżają się do Los Angeles Dodgers na dwa mecze. Potem udają się na wyjazdową serię do San Francisco i przegrywają z Giants poprzez sweep, powiększając swoja stratę do tych pierwszych i trwoniąc przewagę nad tymi drugimi. "Gigantom" brakuje jednego zwycięstwa do domowego sweepu nad Rockies aby powyższy scenariusz dokładnie się powtórzył. Mimo że przed Giants jeszcze dużo pracy, a czasu bardzo mało to udało im się zmniejszyć stratę do dwóch i pół meczu po drugim z rzędu pewnym zwycięstwie nad Rockies. Tym razem ogromne wsparcie w ofensywie już na początku meczu otrzymał Barry Zito, który wrócił do swojej dominatorskiej formy, oddając w swoim dziesiątym zwycięstwie tylko dwa punkty w siedmiu inningach. Siedem runów gospodarzy w pierwszych trzech zmianach ustawiło to spotkanie do końca. Juan Uribe był najskuteczniejszy z liczbą 3 RBI, obok którego dwa punkty w dwóch odbiciach dołożył catcher Bengie Molina, a łącznie czterech zawodników zdobyło co najmniej dwa punkty. Giants wygrali 10:2, co było dla Rox czwartą porażką z rzędu, po tym jak odnieśli osiem kolejnych zwycięstw.

Wraz z nadchodzącymi playoffs nasuwa się także wiele pytań odnoszących się do nagród indywidualnych, jak na przykład debiutant roku w National League. Wydaje się, że jedynym co może powstrzymać Tommy’ego Hansona z Atlanta Braves jest mała ilość startów, bowiem ich młody miotacz debiutował dopiero na początku czerwca. Jednak od tego czasu startował w osiemnastu meczach i był absolutnie najlepszym pierwszoroczniakiem. Po doskonałym występie w St. Louis gdzie przez osiem inningów pozwolił Cardinals tylko na pięć odbić, tym razem zneutralizował atak New York Mets, oddając im przez siedem inningów tylko trzy odbicia, oczywiście bez żadnych punktów. W swoim dziesiątym zwycięstwie zanotował jeszcze osiem strikeouts i zniżył swoją ERA do świetnego poziomu 2,65. W ataku niesamowicie zagrał Adam LaRoche, któremu powrót do zespołu, w którym rozpoczął karierę wyraźnie posłużył. Pierwszy bazowy "Walecznych" zdobył w tym meczu dwa home runy, w drugim i szóstym inningu, dodał do tego dwa double i czterokrotnie osiągał bazę domową, zdobywając łącznie 3 RBI w czterech odbiciach. Tyle samo, tyle że w dwóch hits dołożył jeszcze Nate McLouth, prowadząc Braves do zwycięstwa 6:0.

Trzy poprzednie starty, w których pozyskany z Cleveland Indians w letnim okienku transferowym Cliff Lee oddał aż szesnaście punktów w zaledwie piętnastu inningach zaczęły napawać Philadelphia Phillies niepokojem. Jednak w drugim meczu z rzędu przeciwko Washington Nationals zagrał jakby się nic złego w czasie poprzednich dwóch tygodni nie stało i po raz trzeci miotał dla swojego zespołu cały mecz. W tym czasie pozwolił przyjezdnym tylko na sześć odbić i zaliczył przy tym dziewięć strikeoutów, odnosząc swoje czternaste w tym sezonie zwycięstwo oraz siódme dla broniących tytułu mistrzowskiego Phillies. Gospodarze wszystkie swoje pięć punktów w zwycięstwie 5:0 zdobyli w pierwszych dwóch zmianach, notując wtedy połowę ze swoich dziesięciu odbić. Najskuteczniejszy z 3 RBI na koncie był tym razem Carlos Ruiz, który dwukrotnie zanotował double. To zwycięstwo zmniejszyło magiczny numer Phillies do dwunastu spotkań oraz przybliżyło na pół spotkania do dzierżących drugi najlepszy bilans w National League St. Louis Cardinals, którzy to przegrali po raz czwarty w ostatnich pięciu meczach, nie dając u siebie rady Florida Marlins.

Pozostałe wyniki:
Atlanta Braves - New York Mets 6:0
Detroit Tigers - Kansas City Royals 1:11
Philadelphia Phillies - Washington Nationals 5:0
Baltimore Orioles - Tampa Bay Rays 10:5
Cincinnati Reds - Houston Astros 5:0
New York Yankees - Toronto Blue Jays 10:4
Boston Red Sox - Los Angeles Angels 4:1
Chicago Cubs - Milwaukee Brewers 13:7
Texas Rangers - Oakland Athletics 1:6
St. Louis Cardinals - Florida Marlins 1:2
Minnesota Twins - Cleveland Indians 5:4
San Diego Padres - Arizona Diamondbacks 2:4
Seattle Mariners - Chicago White Sox 3:6
Los Angeles Dodgers - Pittsburgh Pirates 5:4
San Francisco Giants - Colorado Rockies 10:2

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×