W tym artykule dowiesz się o:
97 lat temu - 11 listopada 1918 roku - Polska odzyskała niepodległość. Po 123 latach zaborów trzeba było odbudować kraj od podstaw. Chodzi nie tylko o administrację, finanse czy wojsko. Również sport musiał się szybko zorganizować. I tak się stało.
W 1921 roku oficjalne dokumenty mówiły o 70 tys. polskich zawodniczek i zawodników. Kilka lat później ta liczba zwiększyła się o połowę, a tuż przed rozpoczęciem II wojny światowej mieliśmy ponad 350 tys. sportowców. Czyli pięć razy więcej niż tuż po odzyskaniu niepodległości. W latach 1918-39 w naszym kraju powstała większość związków sportowych. Piłka nożna, lekka atletyka, zapasy, jeździectwo, narciarstwo, tenis ziemny - Polacy coraz bardziej pragnęli sukcesów sportowych. - To było niezwykle ważne w tych trudnych czasach - twierdzą historycy.
Te sukcesy przyszły. Zaczęliśmy od dwóch medali podczas igrzysk olimpijskich w 1924 roku, a w 1936 roku mieliśmy w Berlinie aż 111 przedstawicieli, którzy wywalczyli sześć krążków.
- Gdy w 1928 roku na Igrzyskach Olimpijskich po raz pierwszy zagrano Mazurka Dąbrowskiego (a stało się to za przyczyną "złotego" rzutu dyskiem Haliny Konopackiej), Polskie Radio nadało specjalny komunikat. Konopacka stała się bohaterką zbiorowej świadomości. Gdy powróciła z igrzysk, na trasie jej przejazdu wiwatowały nieprzebrane tłumy, a witali ją członkowie rządu. Nasza pierwsza złota medalistka stała się wzorem dla tysięcy Polaków, także tych mieszkających poza krajem. Jesienią 1928 roku w dalekiej Argentynie powstał Polski Klub Sportowy "Halina", a w całym kraju jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać Kobiece Kluby Sportowe - pisał historyk Uniwersytetu Warszawskiego, Robert Gawkowski, w swoim artykule "Sport w II Rzeczypospolitej".
Przypomnijmy sobie najlepszych polskich sportowców tego okresu, herosów, których kochali kibice.
[b]Halina Konopacka (lekka atletyka)
[/b]Pierwsza polska złota medalistka igrzysk olimpijskich. 31 lipca 1928 roku - w Amsterdamie - wygrała zawody olimpijskie i na dodatek pobiła rekord świata (39,62 m). Od tego momentu "Czerbieta" (taki przydomek nadali jej komentatorzy, zbitek słów "czerwona kobieta", zawsze nosiła na głowie czerwony beret) nigdy nie przegrała żadnych zawodów w rzucie dyskiem, aż do 1931 roku, gdy zakończyła czynną karierę.
Halinę Konopacką kojarzymy głównie z tej dyscypliny sportu, ale trzeba dodać, że próbowała swoich sił również w pchnięciu kulą, skoku w dal, skoku wzwyż. W kilku konkurencjach zdobyła kilkadziesiąt tytułów mistrzyni Polski. Lekka atletyka nie była jej jedyną miłością. Narciarstwo, piłka ręczna, jazda konno, a nawet... rajdy samochodowe! "Czerbieta" była wszechstronna.
- Była niesamowita - opowiadał Czesław Spychała, który grał z nią w tenisowym mikście. - Nie trenowała na korcie, a jak tylko wyszła, to wydawało mi się, że ona urodziła się z rakietą w ręku. Niesamowity talent!
[b]Stanisław Marusarz (narciarstwo)
[/b]
Kiedy Polska odzyskiwała niepodległość, Stanisław Marusarz miał dopiero pięć lat. Pierwsze sukcesy międzynarodowe osiągnął jeszcze przed II wojną światową. W 1935 roku był czwartym skoczkiem mistrzostw świata, a trzy lata później został już wicemistrzem globu. To był przez wiele lat największy sukces polskiego narciarstwa. Nic dziwnego, że wtedy wygrał plebiscyt "Przeglądu Sportowego".
- Po przyjęciu pucharu za drugie miejsce w otwartym konkursie skoków i za wicemistrzostwo świata na sali zerwała się burza długo niemilknących oklasków. Serdeczna obiektywność przejęła mnie do głębi. Ze wzruszenia o mało się nie popłakałem. Stałem przez dłuższą chwilę przed stołem, jakbym wrósł w ziemię, kłaniając się na wszystkie strony. Już chciałem wracać na swoje miejsce, gdy znowu mnie poproszono do stołu. Otrzymałem jeszcze jedną nagrodę – za najdłuższy skok dnia - pisał Marusarz w swojej książce "Stanisław Marusarz. Na skoczniach Polski i świata".
W marcu 1935 roku pobił rekord świata w długości skoku. Na obiekcie w Planicy poszybował na piekielną wówczas odległość 93 metrów. Jeszcze podczas tych samych zawodów wylądował na 97. metrze (niektóre źródła podają, że było to 95 m).
O zasługach Stanisława Marusarza podczas II wojny światowej pisaliśmy już wielokrotnie. Sportowiec narażając swoje życie walczył z niemieckim agresorem. Okazało się, że urodzony w Zakopanem zawodnik jest wielkim patriotą. Jego zasługi są nieocenione. Jako kurier na trasie Zakopane-Budapeszt, pełnił bardzo ważną rolę dla Związku Walki Zbrojnej. Wiele razy więziony przez gestapo, uciekał z niewoli w ostatniej chwili, ocierał się o śmierć. Po zakończeniu działań wojennych wrócił do sportu. Nadal osiągał spore sukcesy. To jeden z najwybitniejszych sportowców w całej historii polskiego sportu.
[b]Janusz Kusociński (lekka atletyka)
[/b] Złoty medalista olimpijski z Los Angeles (1932) w biegu na 10000 metrów. Janusz Kusociński zaczynał swoją karierę w Robotniczym Klubie Sportowym Sarmata. Najpierw jako piłkarz, szybko się jednak okazało, że ma talent do biegania. Ważnym powodem zmiany dyscypliny było również to, iż Sarmata nie osiągał żadnych sukcesów piłkarskich. A Kusociński od dzieciństwa miał jedno marzenie - zostać najlepszym na świecie.
Kusociński jest uważany za twórcę specjalistycznego treningu biegowego metodą interwałową. To, co jest dzisiaj kanonem treningu nawet biegacza-amatora, prawie 100 lat temu było czymś zaskakującym, przełomowym. Zaawansowane metody pozwoliły Polakowi na skok do światowej czołówki. Co przełożyło się nie tylko na wyżej wspomniane złoto IO, ale również rekord świata na 3000 m (8:18,8) czy srebrny medal podczas mistrzostw Europy w 1934 roku. Był wielokrotnym mistrzem Polski.
Kusociński zginął 21 czerwca 1940 roku w Palmirach, rozstrzelany przez gestapo. Miał dopiero 33 lata.
[b]Jadwiga Jędrzejowska (tenis ziemny)
[/b]
To ona wprowadziła polski tenis na światowe salony. Od 1927 roku nie miała w kraju godnych rywalek. Seryjnie zdobywała tytuły mistrzowskie. Od 1931 roku próbowała swoich sił w Wimbledonie. Sześć lat później osiągnęła sukces, który wyrównała dopiero w 2012 roku Agnieszka Radwańska - finał tego turnieju!
Jadwiga Jędrzejowska przegrała po wyrównanym meczu z Brytyjką Dorothy Round - 2:6, 6:2, 5:7. Finał Wimbledonu nie był przypadkiem. We wrześniu 1937 roku Polka awansowała do finału US Open. - Mała Polka pokazała naszym zawodniczkom, że liczy się nie tylko siła, ale spryt i technika. Ona wnosi do światowego tenisa powiew świeżości - pisał "Washington Post".
Po raz trzeci finał turnieju wielkoszlemowego zaliczyła tuż przed wojną. W 1939 roku zagrała w finale French Open.
Co ciekawe, Ja-Ja (tak ją nazywano poza granicami Polski) była partnerką mikstową króla Szwecji - Gustawa V. Podczas II wojny światowej interweniował nawet w Berlinie, aby Polka mogła opuścić okupowany kraj i przyjechać do Szwecji, aby rozegrać z nim kolejne turnieje. Nie skorzystała.
Piłkarze
Co prawda nasi piłkarze nie osiągnęli takich sukcesów, jak wspomniani już wcześniej sportowcy, ale nie można pominąć ich zasług w budowie polskiego sportu. W 1927 roku ruszyły rozgrywki ligowe, na co czekali kibice. Kibice, którzy bardzo licznie odwiedzali stadiony piłkarskie.
- Meczami interesował się cały naród, także ludzie ze świecznika. Kazimierz Sosnkowski (w czasie wojny Wódz Naczelny) był przez 11 lat prezesem "Polonii" Warszawa i kibicował na najważniejszych meczach swej drużyny. Gdy wygrywała, prezes fatygował się do szatni gratulować graczom. Leopold Okulicki (przyszły Komendant Główny AK) w 1936 roku był kierownikiem piłkarskim stołecznej "Legii". Na futbolowych zmaganiach widziano także Józefa Piłsudskiego, zaś marszałek Rydz Śmigły miał klub swego imienia ("Śmigły" Wilno) - pisał Gawkowski.
W 1936 roku nasza reprezentacja dotarła aż do fazy półfinałowej igrzysk olimpijskich. Po pokonaniu Węgrów i Wielkie Brytanii, przegraliśmy półfinał z Austriakami. W meczu o 3. miejsce uznaliśmy wyższość Norwegów. To był pierwszy sygnał, że polski futbol wdziera się do światowej czołówki. Dwa lata później Biało-Czerwoni pojechali na mistrzostwa świata. Pierwszy raz w historii.
Pojechali i w 1/8 finału rozegrali jeden z najlepszych meczów w historii piłki nożnej. Z Brazylią! Po 90. minutach było... 4:4. W dogrywce to jednak "Canarinhos" okazali się lepsi. Wygrali ostatecznie 6:5 (tuż przed ostatnim gwizdkiem Edward Nyc trafił w poprzeczkę). Nie pomogły nam cztery bramki Ernesta Wilimowskiego. Piłkarza, który - gdyby nie II wojna światowa - miał szansę zostać najlepszym na świecie.