W przygotowaniach do nowego sezonu Klaudia Zwolińska stawia na ciągłość pracy, nawet przy ujemnych temperaturach. Podczas codziennej pracy na torze w Kolnej musi liczyć się ze śniegiem, mrozem czy lodowatą wodą.
- Aktualnie pracujemy na wodzie, choć temperatura jest na minusie. Myślę, że jest to niczym morsowanie, bo wprawdzie uprawiam sport kojarzący się raczej z latem i słońcem to musimy trenować w warunkach takich, jakie mamy obecnie. Muszę przyznać, że nie należy to do najłatwiejszych rzeczy i nie jest to na pewno moja ulubiona sprawa - wyznała nasza mistrzyni świata, cytowana przez Polski Związek Kajakowy.
ZOBACZ WIDEO: Była Miss Polski nadal zachwyca. Właśnie odniosła sukces
Wyznała również, z jakimi najtrudniejszymi warunkami się spotkała. - Mój rekord to minus 21 stopni Celsjusza! Zrywałam sobie sople z kasku, kajak cały był zamarznięty, włosy miałam w ogóle sztywne, więc szczerze mówiąc dzisiaj nie jest aż tak źle - zaznaczyła Zwolińska.
Po tym, jak nasza kajakarka górska została wicemistrzynią olimpijską w 2024 roku, w tym zanotowała kolejne sukcesy. Wywalczyła dwa złote medale (C-1 i K-1), a także jeden brązowy mistrzostw świata w kayak crossie. Teraz jednak również zmaga się z trudnymi wyzwaniami.
- Czasem zdarza się, że wszystko na tobie powoli zaczyna zamarzać. Buzia nam zamarza, rączki zamarzają, z każdą minutą jest coraz trudniej i zimniej. Nie musimy już zatem morsować, bo morsowanie mamy na co dzień w kajakach. Największym problemem są dla mnie dłonie. Włosy zamarznięte mi nie przeszkadzają, jestem przyzwyczajona do tego, że zazwyczaj mam je wiecznie mokre, ale dla mnie osobiście najgorszy jest ból w stopach i w dłoniach. One po prostu nam zamarzają, są całe czerwone i później jak się idzie pod ciepły prysznic, żeby się zagrzać - a czasami to biegniemy pod ten prysznic - to pojawia się bardzo ostry ból. Trzeba sobie radzić, coś za coś. Muszę spędzić troszeczkę czasu na wodzie, żeby później zdobywać medale, a to jest tego cena - podkreśliła 26-letnia mistrzyni świata.
W swojej wypowiedzi Zwolińska podkreśliła jednak, że niechętnie korzysta z rękawiczek. Powód jest jeden, a mianowicie woli lepiej czuć wiosło i to mimo tego, że zamarzają jej ręce. - Najbardziej cierpią dłonie zaraz po przerwie w treningach. Schodzi z nich skóra, bo tego pływania jest bardzo dużo. Ale ja akurat mam bardzo ładnie zadbane dłonie, zawsze przed treningiem wlatuje jakiś kremik, a jak już nie daję rady, to kładę sobie rączki tutaj na brzuszek i jest dużo cieplej - opowiedziała.