Czy potrzebni są nam obcokrajowcy?

Coraz częściej na boiska zarówno ekstraklasy jak i I ligi sprowadza się obcokrajowców, którzy zajmują miejsce Polaków w wyjściowych jedenastkach. Jest tak, bo w naszym kraju brakuję ludzi młodych i utalentowanych. W poszukiwaniu wzmocnień polskie kluby muszą udawać się zagranice. Jak zwykle wszystkiemu winne jest szkolenie młodzieży. Czy z naszą ligą naprawdę jest tak źle!?

Bartosz Wiśniewski
Bartosz Wiśniewski

Nikogo nie zaskoczy fakt, że średnio w każdym zespole z ekstraklasy znajduje się około pięciu obcokrajowców. Najwięcej, bo aż dwanaście mieści się w kadrze Lecha Poznań. Próżno szukać cudzoziemca w Cracovii Kraków, która radzi sobie bez żadnego zagranicznego wsparcia. Zatem kto stanowi siłę w polskiej lidze? My, czy emigranci?

Co jest powodem sprowadzania do naszej ligi graczy innej narodowości? Przyczyna jest jeden - brakuje nam uzdolnionych młodzików. - Prawda jest taka, że na rynku polskim nie ma za dużo talentów, które wzmacniałyby konkretnie zespoły ekstraklasy. Gdybyśmy przeanalizowali poszczególne pozycje to nie za bardzo jest w czym wybierać. Każdy ma już dobrze przebadany rynek polski i jeżeli tutaj nie ma już żadnych godnych uwagi graczy to musimy podpierać się zawodnikami zagranicznymi - tłumaczy w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl trener Korony Kielce Marek Motyka.

Coraz częściej zdarza się, że Polacy tracą miejsce w składzie na rzecz obcokrajowców. A więc wyłania się kolejne pytanie - kogo wybrać rodaka, czy gracza o innej narodowości? - Oczywiście, że wybrałbym tego pierwszego. Gdyby jednak był gorszy od swojego rywala musiałby odstąpić mu miejsca i przygotować się na walkę o pierwszy skład. Oczywiście szukamy innych rozwiązań. Młodych i perspektywicznych graczy szykujemy do gry w pierwszej drużynie. Na pewno będzie preferować juniorów, jeden zagra nawet w Pucharze Polski. Najlepsze polskie towary są w rękach najbogatszych drużyn, a pozostałe kluby muszą szukać wszędzie gdzie się da i momentami brakuje nam pola manewru - kontynuuje.

Wszystko zaczyna się od tego, że nie mamy ludzi, którzy potrafiliby wyszkolić naszą młodzież. Z juniorami pracują ludzie, którzy nie mają żadnych osiągnięć, dyplomów, a człowiek, który może pochwalić się swoimi umiejętnościami nie chce pracować za takie pieniądze. - Gdyby byłoby to sponsorowane częściowo przez klub i przez PZPN to byłoby lepiej. Trener, który nie ma pracy w ekstraklasie lub I lidze za dobre pieniądze podjąłby się pracy z młodymi ludźmi i na pewno więcej by wniósł, niż nauczyciel wychowania fizycznego, który bierze sobie dwie, trzy godzinki dodatkowych zajęć, rzuca piłkę dzieciom i tyle z tego szkolenia. Tutaj wszystko jest pogrzebane. W Czechach, czy na Słowacji związki piłkarskie dopłacają i w tej sytuacji trener, który nie ma pracy, a ma licencję podjąłby się pracy, jeżeli byłby dowartościowany finansowo. U nas jest inaczej. - mówi rozgoryczony Motyka.

- W Ajaxie, czy w Bayernie Monachium pracują trenerzy, którzy byli reprezentantami swojego kraju. Szkolą oni młodzież za dobre pieniądze. U nas w ekstraklasie mamy 16 zespołów i 18 w I lidze. Wszyscy narzekamy na szkolnictwo, a nikt nie widzi tego, że jest bardzo dużo trenerów, którzy są bezrobotni i mogliby się tym zajmować, ale jeśli kluby płacą dosłownie ochłapy to trudno się temu dziwić. Gdy sam się temu przyglądałem to byłem w niektórych momentach naprawdę załamany.

Czy sprowadzanie do naszej ligi jest dla niej korzystne, czy wręcz przeciwnie? Czy tracimy na tym, że zamiast Polaków grają obcokrajowcy? - Na pewno bardziej ubarwia to ligę. Tak jak kiedyś angielska ekstraklasa nie była ciekawa, gdy grali tam sami Anglicy, a dzisiaj jeżeli jest tam mieszanka zawodników południowych z europejskimi to rozgrywki stoją na bardzo dobrym poziomie, ale wiadomo, że to są koncerny i bardzo dużo pieniądze - zakończył.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×