Analiza SportoweFakty.pl: Polska - Dom Spokojnej Starości

W ostatnim tygodniu doceniliśmy działania polskich klubów w celu ich profesjonalizacji. Niestety, nie było powodów, by pochwalić polskie kluby za dobrą pracę z młodzieżą. Właśnie dlatego, czas na prztyczka w nos. Przedmiotem naszej analizy stał się wiek piłkarzy, którzy stanowią o sile reprezentacji Polski oraz czołowych klubów, które regularnie reprezentują Polskę na arenie europejskiej. Okazuje się, że argumenty mówiące o tym, że piłkarze młodzi i niedoświadczeni nie są zdolni do osiągania sukcesów, to jedynie mit. W Polsce tymczasem, mamy do czyniena z bezgraniczną wiarą w jego prawdziwość, podczas gdy o sile reprezentacji silniejszych piłkarsko krajów stanowią piłkarze, którzy są w wieku, w którym w Polsce nie mieliby nawet prawa marzyć o pierwszej reprezentacji. Czy zawsze tak było? Zdecydowanie nie! Największe sukcesy polskiej piłki trzeba zapisać właśnie na konto ówczesnej młodzieży.

Marcin Foltyn
Marcin Foltyn

Zaskakujący Kasperczak

Wybraliśmy mecze, które miały ogromne znaczenie dla polskiej piłki w przekroju całej historii tej dyscypliny nad Wisłą. Sprawdziliśmy, jak bardzo zaawansowanym wiekowo składem, grali Polacy, gdy sięgali po dwa brązowe medale Mistrzostw Świata w 1974 oraz 1982 roku. Oczywiście w gronie tych meczy nie może zabraknąć największego klubowego sukcesu w Europie, czyli awansu Górnika Zabrze do finału Pucharu Zdobywców Pucharów w sezonie 1969/1970. Dla równowagi, trzy równie istotne spotkania ostatniej dekady. Niestety, tylko wysokie zwycięstwo Wisły Kraków nad Schalke 04 Gelsenkirchen jest powodem do dumy. Pierwsza porażka na Mistrzostwach Świata w Korei Południowej i Japonii z zespołem gospodarzy, oraz kompromitacja Wisły Kraków w rewanżowym spotkaniu z Levadią Tallin, to zdecydowanie czarne karty w historii polskiego futbolu. Pod uwagę wzięliśmy jedynie pierwsze jedenastki, które rozpoczynały te spotkania oraz rok urodzenia piłkarzy, którzy przebywali na boisku. Dosyć niespodziewanie, okazuje się, że najmłodszym zespołem dysponował w 2002 roku Henryk Kasperczak. Tylko nieco starszym, dysponował w Niemczech legendarny Kazimierz Górski. Właśnie słynne "orły Górskiego", to najlepszy przykład na to, że odważne stawianie na młodzieżowców może się opłacić, nawet w turnieju tej rangi co Mistrzostwa Świata.

Odwaga popłaca

Przed mundialem w Republice Federalnej Niemiec, Górski dokonał kilku niespodziewanych ruchów w kadrze. I tak do kadry trafił m.in. Władysław Żmuda. Modne w ostatnich latach wśród selekcjonerów, stało się stawianie na piłkarzy, którzy "zasłużyli się" dla tej kadry. Posadą przypłacił to chociażby Jerzy Engel, ale o tym później. Odważne odejście od kręgosłupa zespołu z Igrzysk Olimpijskich w Monachium sprawiło, że szansę w kadrze otrzymali Jan Tomaszewski, Jerzy Gorgoń czy Grzegorz Lato. Jedenastka, która pojawiła się na boisku w Stuttgarcie podczas inauguracyjnego meczu z Argentyną, miała średnią wieku wynoszącą 25,5. Ta reprezentacja w bardzo błyskotliwym stylu wywalczyła brązowy medal, w pokonanym polu pozostawiając, oprócz Argentyny, także m.in. Włochy, Jugosławię, Szwecję i Brazylię. Lato został królem strzelców, Tomaszewski pierwszym bramkarzem, który obronił dwa rzuty karne na jednym turnieju a Żmuda jeszcze na długie lata był podstawowym piłkarzem reprezentacji. To, co jest godne podkreślenia, to fakt, że w jedenastce, którą desygnował Górski przeciwko Argentynie, nie było ani jednego piłkarza, który miałby 30 lat! Najstarszy Zygmunt Maszczyk miał jedynie 29.

Ostrożnie z tyłu, z fantazją z przodu

Osiem lat później na boiskach Hiszpanii, reprezentacja Polski pod dowództwem Antoniego Piechniczka, sięgnęła po kolejny medal. Tym razem zespół, który rozpoczął turniej starciem z Włochami, był nieco starszy niż jedenastka Górskiego. Średnia wieku zespołu jednak nie była wysoka i wynosiła 26,1. Na boisko wybiegło dwóch piłkarzy, którzy doskonale pamiętali poprzedni sukces kadry - Władysław Żmuda i Grzegorz Lato. Piechniczek zdecydował się na wystawienie doświadczonych piłkarzy w formacjach defensywnych. I tak, najmłodszy Jan Jałocha miał 25 lat, podczas gdy osiem lat wcześniej, Żmuda miał zaledwie 20, gdy grał z Argentyną. W przednich formacjach, szkoleniowiec postanowił dać szansę wielu młodym zawodnikom i tak mogła wreszcie pełnym blaskiem rozbłysnąć gwiazda Zbigniewa Bońka, choć to akurat nie on był najmłodszym z pomocników i napastników. Warto dodać, że również w Hiszpanii brakowało piłkarzy, którzy byli po "trzydziestce". Tylko obecny prezes PZPN, przekroczył tę barierę wiekową. Jak się później okazało, Polacy stawili się jeszcze na mundialu w Meksyku w 1986 roku i na kolejny awans na światowy czempionat, trzeba było czekać aż 16 lat.

Dziadostwo

Sztuka awansu udała się Jerzemu Engelowi i jego reprezentacji, która w niezłym stylu ograła groźne zespoły Ukrainy i Norwegii. Selekcjoner zbytnio zaufał piłkarzom, którym zawdzięczał awans i wyjściowy skład na mecz z Koreą Południową nie był wielkim zaskoczeniem. Jedynie brak Pawła Kryszałowicza i obecność w jego miejsce Macieja Żurawskiego mogła nieco dziwić. Średnia wieku tej jedenastki wynosiła aż 28,2. Niestety ogromne, wydawałoby się, doświadczenie polskich piłkarzy, okazało się nie mieć istotnego znaczenia. Polacy w sposób kompromitujący przegrali 0:2 ze współgospodarzami mistrzostw. Spętane ze strachu nogi biało-czerwonych szybko doprowadziły do kolejnej klęski w meczu z Portugalią i o nawiązaniu do dawnych sukcesów, nie mogło być już mowy. Do dziś ciężko tak naprawdę powiedzieć, dlaczego bardziej doświadczony zespół, niż te Górskiego czy Piechniczka, tak fatalnie wypadł w Korei. Faktem jest jednak, że na inaugurację turnieju w Niemczech, Polacy pokonali "Albicelestes" 3:2, zaś w Hiszpanii bezbramkowo zremisowali z późniejszymi mistrzami świata, Włochami. W jedenastce, która stawiła czoła Koreańczykom z Południa, tylko Emmanuel Olisadebe (sic!), nie miał ukończonych 25 lat! Natomiast aż siedmiu piłkarzy, miało co najmniej 28 lat.

Mieszanka wybuchowa

Czas na drużyny klubowe. Największym sukcesem polskiego zespołu w historii występów w europejskich pucharach, jest bez wątpienia rezultat, jaki stał się udziałem Górnika Zabrze w rozgrywkach o Puchar Zdobywców Pucharów w sezonie 1969/1970. Górnicy dotarli do finału, gdzie ulegli 1:2 angielskiemu Manchester City. Sukces zespołu Gezy Kalocsaia, był udziałem nie tylko młodych piłkarzy, co w tamtych czasach było zupełnie normalne, lecz także bardzo doświadczonych graczy. Do nich z pewnością należał 33-letni wówczas Stanisław Oślizło, zresztą kapitan zespołu i strzelec jedynej bramki dla zabrzan w finale na Praterstadion. Można zapytać, dlaczego obok Oślizły grał 37-letni Stefan Floreński, jednak jakie to miało znaczenie, kiedy obok tego duetu biegał 21-letni Jerzy Gorgoń. O sile napadu decydował 23-letni Włodzimierz Lubański, już wtedy gwiazda polskiej piłki. To jedynie pokazuje, że dawniej piłkarze nie mieli problemów z psychiką. Bez względu na to, czy byli już bardzo doświadczonymi graczami, czy też dopiero wkraczali w świat wielkiej piłki, dawali sobie radę ze stresem. Kilkadziesiąt lat później okazało się, że ci piłkarze dokonywali wielkiej sztuki, która jeszcze długo pozostawała i niestety nadal pozostaje, obca współczesnym piłkarzom.

Polak potrafi, nawet teraz

Nie oznacza to jednak, że Polacy to skończeni nieudacznicy. Kłam temu twierdzeniu zadał wraz ze swoją Wisłą Kraków Henryk Kasperczak. "Henri" prowadząc Białą Gwiazdę wyeliminował w edycji 2002/2003 Pucharu UEFA m.in. AC Parmę i Schalke 04 Gelsenkirchen. Do historii przeszedł zwłaszcza mecz rewanżowy na Arena auf Schalke. Polski zespół zwyciężył aż 4:1. Okazuje się, że jedenastka, która tamtego wieczoru wybiegła na murawę, jest najmłodzszą ze wszystkich, które poddaliśmy analizie. Kasperczak desygnował do gry m.in. 19-letniego Pawła Strąka. Oprócz francuskiego golkipera Angelo Huguesa i Macieja Stolarczyka, żaden z pozostałych piłkarzy nie miał więcej niż 26 lat. Radość gry i brak obciążenia psychicznego po wyeliminowaniu Parmy (które de facto było wykonaniem planu maksimum), dodały Wiślakom skrzydeł i niewiele brakowało by krakowski zespół uporał się w kolejnej rundzie także z Lazio Rzym. To jednak był niestety tylko jednorazowy wyskok.

Estonia wzbudza grozę

Sytuacja wróciła do normy w kolejnych latach a nędznym jej ukoronowaniem, była próba awansu do Ligi Mistrzów. Upragniony awans, nie tylko w Krakowie, gdzie już kilka razy próbowano dostać się do elitarnych rozgrywek, lecz w całej Polsce, która swego przedstawiciela nie miała w tych rozgrywkach od 13 lat. Ułatwiona formuła eliminacji miała sprawić, że mistrz Polski nareszcie zdoła przebrnąć eliminacje. Pierwszym rywalem zespołu Macieja Skorży była estońska Levadia Tallin. Zespół, który był tylko jednym z przystanków na drodze do Champions League, grzecznie wyprosił krakowian z pociągu, ku sławie i pieniądzom. O ile średnia wieku zawodników, którzy pojawili się w pierwszym składzie podczas przegranego rewanżu w Tallinie, nie była wcale wysoka, o tyle, po odjęciu obcokrajowców i dodaniu wieku zmienników, rysuje się obraz nędzy i rozpaczy. Tym bardziej, że rezerwowi, tacy jak Wojciech Łobodziński, sprawiali wrażenie jakby Estończyków najzwyczajnie w świecie się bali. Estończyków! Pozytywnym wyjątkiem Piotr Ćwielong? Co z tego, że miał tyle lat w Tallinie, ile Lubański w Wiedniu? Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, jak ogromna różnica dzieli obu panów.

Dać im się rozwijać

Tyle że to wcale nie wina Ćwielonga, że jest gorszy niż Lubański. Prawdopodobnie nigdy nie byłby lepszy, ale także żaden inny piłkarz nie osiągnie tyle, co wspomniany najskuteczniejszy piłkarz w historii reprezentacji Polski. Tutaj problem jest o wiele większy niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Od pewnego czasu, trenerzy boją się stawiać na młodzież. Zabiegi jakie czyni PZPN w kierunku tego, by zapewnić możliwość rozwoju przykryjmy kurtyną milczenia. Nawet nie dlatego, że są one źle przeprowadzane. Ich po prostu nie ma. Lepiej grać ponad trzydziestoletnimi piłkarzami, nawet w Młodej (?) Ekstraklasie, niż odważnie postawić na juniora. Są gorsi niż seniorzy? Czyżby? A kto strzelał gola za golem na początku sezonu dla Wisły Kraków, jeśli nie Patryk Małecki? A kto wygrał Legii mecz z Arką Gdynia, jeśli nie Maciej Rybus? Po lidze tułają się tytani napadu jak Remigiusz Jezierski a skuteczni młodzieżowcy nie dostają zbyt wielu szans. Robert Lewandowski jest najlepszym ostatnio przykładem na to, że ryzyko popłaca.

Za młodzi na kadrę?

A jak się to ma w kontekście reprezentacji Polski? Bardzo podobnie. Wspomniany Małecki jest niedawno najlepszym piłkarzem reprezentacji Polski U-21. Niestety nie dostrzegli tego ani Leo Beenhakker, ani Stefan Majewski i piłkarz Wisły Kraków nadal czeka na szansę debiutu w kadrze. Podobnie jak wyróżniający się defensor Kamil Glik, który również nie powąchał jeszcze seniorskiej reprezentacji, choć gra reprezentacyjnych obrońców od dawna woła o pomstę do nieba. Dla porównania, gwiazda niemieckiej reprezentacji, podobnie jak Małecki także skrzydłowy, Bastian Schweinsteiger w wieku 25 lat ma na koncie ponad 70 meczów w reprezentacji. Kiedy był w wieku Małeckiego miał już na koncie kilkanaście występów w kadrze. Poprzedziła to dobra gra dla niemieckiej młodzieżówki. Tyle że Niemcy dali mu stać się gwiazdą, wprowadzając go po niecałym roku gry w kadrze U-21, do dorosłej reprezentacji. Małecki wciąż czeka, a Europa znów ucieka.

Włożyć mit między bajki

Okazuje się zatem, że argumenty mówiące o tym, że piłkarze młodzi i niedoświadczeni nie są zdolni do osiągania sukcesów, to jedynie mit. Szkoda tylko, że w jego autentyczność wierzy się jedynie w Polsce. Zawodnikom podobno nie zagląda się w metryczkę. To akurat prawda, ale pod jednym warunkiem. Muszą prezentować bezwzględnie wysoki poziom gry. Tylko wówczas nie ma to większego znaczenia. Kiedy jednak nie idzie, warto się nad tym zastanowić dlaczego a jednym z najlepszych sposobów na to, jest analiza wieku. Porównanie zespołów, które osiągały sukcesy i nie były zaawansowane wiekowo z drużynami, o których sile (?) stanowią piłkarze, delikatnie rzecz ujmując, wiekowi, wypada iście żałośnie na niekorzyść dzisiejszych futbolistów. Znów powraca więc temat budowy, czy jak kto woli odbudowy, polskiego futbolu od podstaw. Podstaw, którymi jest piłkarska młodzież. A w zasadzie jej brak. Dopóki nie zmieni się mentalność w tej kwestii, dopóty oglądanie meczów reprezentacji Polski będzie swoistym sadomasochizmem.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×