Opóźnia się powrót Lecha do Poznania

Od początku bieżącego sezonu Lech Poznań swoje mecze w roli gospodarza rozgrywa na stadionie we Wronkach. Terminów, w których Kolejorz miałby wrócić na swój stadion przy ul. Bułgarskiej, było już sporo. Ostatni z nich mówił, że poznaniacy mogliby rozegrać tam mecz z Ruchem Chorzów, ale najprawdopodobniej ten termin nie zostanie dotrzymany.

Michał Jankowski
Michał Jankowski

Stadion Miejski w Poznaniu modernizowany jest już od dawna. Prace związane z konstrukcją dachu spowodowały konieczność rozgrywania meczów w roli gospodarza we Wronkach. Początkowo Lech miał do Poznania wrócić już na pojedynek z Wisłą Kraków, który odbył się w minionej kolejce. Później pojawiły się informacje, że powrót na obiekt przy ul. Bułgarskiej nastąpi dopiero od rundy wiosennej. Większość kibiców pogodziła się z tym faktem, ale niedawno wykonawcy zapewniali, że stadion zostanie do użytku oddany 21 listopada, co oznaczałoby, że Kolejorz ostatnie trzy tegoroczne mecze rozegrałby na własnym stadionie.

Wszystko wskazuje jednak na to, że ten termin znacznie się wydłuży. Pojawia się bowiem problem z podniesieniem ważącej 1,4 tysiąca tony kratownicy dachu. Spowodowane jest to złymi warunkami atmosferycznymi. Według najnowszych doniesień Lech musiałby grać we Wronkach przynajmniej do końca roku, a być może nawet pierwsze spotkania wiosenne. Nowa murawa musi zostać wyłożona w dodatnich temperaturach, a to oznacza, że jeśli nie pojawi się ona na stadionie w najbliższym czasie, to położona zostanie dopiero na początku przyszłego roku.

Takie doniesienia to nie tylko fatalna wiadomość dla kibiców, ale również działaczy, bo klub sporo na tym traci. Odbija się to również na postawie zespołu, który we Wronkach nie czuje się najlepiej. - Na ostatnie informacje zareagowałem spokojnie, bo to nie jest w pełni potwierdzone. Głęboko wierzę, że ostatnie dwa mecze w grudniu zagramy w Poznaniu - mówi Jacek Zieliński, trener Kolejorza. Do tej pory lechici rozegrali we Wronkach sześć meczów, z których wygrali trzy, jeden zremisowali i dwa przegrali. Czy gdyby Lech grał w Poznaniu mógłby się pochwalić lepszym bilansem? - Trudno mi powiedzieć. Nie zamierzam szukać usprawiedliwień. Gdybym przyczyn porażek doszukiwał się w tym, że nie graliśmy w Poznaniu, to byłoby śmieszne. Grając konsekwentną i dobrą piłkę od początku, mielibyśmy więcej punktów, niezależnie gdzie byśmy grali. Zawodnikom na pewno jednak brakuje Bułgarskiej. Musimy zdobyć teraz jak najwięcej punktów, aby na wiosnę w Poznaniu grać na miarę oczekiwań kibiców - dodaje Zieliński.

Piłkarze nie ukrywają jednak, że stadion we Wronkach nie jest obiektem, na którym gra się dobrze i jak najszybciej chcieliby wrócić do Poznania. - Nikt nie będzie ukrywać, że lepiej gra się u siebie w domu - na Bułgarskiej, gdzie jest większa liczba publiczności i lepsza atmosfera. W tej chwili jest taka, a nie inna sytuacja i my musimy ją zaakceptować - mówi Bartosz Bosacki, kapitan Kolejorza.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×