Ekstraklasa dla Sportino! (relacja)

Po dwóch latach przerwy ekstraklasowa koszykówka powraca do Inowrocławia. Tym razem tej wielkiej sztuki, jaką bez wątpienia jest awans do Dominet Bank Ekstraligi dokonali koszykarze Sportino Inowrocław. Zespół prowadzony przez Jacka Winnickiego niesiony gorącym dopingiem fanów, w niedzielę po raz trzeci pokonał Sokół Łańcut czym przypieczętował sobie grę w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce.

Mateusz Stępień
Mateusz Stępień

Koncentracja, koncentracja i jeszcze raz koncentracja – takie słowa podczas niedzielnego, porannego treningu, powtarzał swoim podopiecznym Jacek Winnicki, trener Sportino. Kujawska drużyna najwyraźniej rady swojego szkoleniowca wzięła głęboko do serca i po zakończeniu półfinałowego meczu numer 4, mogła cieszyć się z upragnionego awansu do Dominet Bank Ekstraligi.

Niedzielne spotkanie bardzo dobrze rozpoczęli gospodarze. Twarda gra w obronie w ich wykonaniu nie pozwalała łańcucianom na oddanie rzutu z czystej pozycji, nie wspominając już nawet o zdobyciu punktów poprzez wejście pod kosz. Sportino od początku wypracowało sobie przewagę, prowadząc po 4 minutach 11:2. Kujawska drużyna nie myślała jednak aby poprzestać na dotychczasowych atakach. Bardzo dobra gra w tej odsłonie Łukasza Żytki oraz Lewisa Loftona, spowodowała iż w 7 minucie gospodarze wyszli na prowadzenie 18:4. Wciąż doskonale funkcjonowała defensywa inowrocławian. - Mieliśmy bardzo dobry początek. Zagraliśmy doskonale w obronie - wyjawił Grzegorz Mordzak, obrońca Sportino. Jedynym graczem Sokoła, który próbował zmienić oblicze meczu był Ireneusz Chromicz. 31-letni skrzydłowy podkarpackiego zespołu zdobył w pierwszych dziesięciu minutach większość punktów dla swojej drużyny. Pierwsza odsłona zakończyła się zwycięstwem Sportino 24:9.

Od pierwszych sekund drugiej kwarty koszykarze z Łańcuta podobnie jak Sportino, postawili na mocną obronę. Gra podopiecznych Dariusza Kaszowskiego wyglądała już lepiej aniżeli w poprzedniej odsłonie, jednak wciąż daleka była od ideału. Sportino z kolei nie zmierzało pod żadnym pozorem zwalniać tempa. Łańcucianie będąc pod presją dobrze kryjących rywali często tracili piłkę (12 strat w pierwszej połowie), co natychmiast wykorzystywali gospodarze zdobywając z kontr kolejne punkty na swoje konto. - Graliśmy twardo i zespołowo w obronie, była ona bardzo niewygodna dla naszego przeciwnika - ocenił Wojciech Majchrzak, kapitan Sportino. Od 16 minuty łańcucianie zaczęli grać lepiej. Dokładniej konstruowali swoje akcje przez co w końcowym efekcie wzbogacali swój dorobek punktowy. Aktywny w drugich dziesięciu minutach gry był szczególnie Adrian Mroczek-Truszkowski. Po pierwszej połowie wciąż na prowadzeniu utrzymywali się gracze z Inowrocławia, których przewaga wynosiła 15 punktów – 39:24. - W sobotę mecz przegraliśmy w trzeciej kwarcie, z kolei w niedzielnym spotkaniu źle zagraliśmy w pierwszej połowie, zwłaszcza w pierwszych dziesięciu minutach. Nie mogliśmy poradzić sobie z twardą obroną Sportino - powiedział Jerzy Koszuta, skrzydłowy łańcucian.

W pierwszej połowie zacięta rywalizacja toczyła się także pod obiema tablicami. W tym elemencie po 20 minutach lepsi byli łańcucianie, którzy zebrali 4 piłki więcej aniżeli Sportino. Zespół trenera Winnickiego grał za to bardziej zespołowo (8:4 w asystach), miał także na swoim koncie dużo więcej przechwytów (10:3).

W trzeciej części w poczynania koszykarzy obu ekip wkradła się nerwowość. Stąd też można było dostrzec kila prostych start. Bardzo ważne w tej odsłonie były punkty obrońcy Sportino Michała Kułyka, który trzykrotnie celnie rzucił zza linii 6,25. "Motorami napędowymi" łańcucian, które miały doprowadzić do odrobienia start byli Chromicz oraz Łukasz Pacocha. Po 2 oczkach zdobytych przez tego ostatniego, na minutę przed końcem Sokół przegrywał różnicą 9 oczek (47:38). W ostatnich 60 sekundach trzeciej kwarty punkty zdobywali już tylko inowrocławianie. Wtedy właśnie dwie "trójki" z wcześniej wspomnianych trzech, zaaplikował rywalowi Kułyk. - Pod koniec zabrakło nam już sił. Przez cały sezon podstawowi zawodnicy spędzali na parkiecie bardzo dużo minut. Słabo też broniliśmy - powiedział Pacocha, rozgrywający Sokoła. W trzeciej odsłonie przebudził się aktywny w pierwszych dziesięciu minutach Chromicz, jednak na zdobywane głównie przez niego punkty natychmiast odpowiadali gospodarze. Właśnie dla inowrocławian należała końcówka kwarty w której znów "odskoczyli" swojemu rywali na kilkanaście punktów. Trzecia część zakończyła się ostatecznie rezultatem 54:38.

Zaraz na początku ostatniej części Sportino za sprawą 2 punktów zdobytych przez Żytkę oraz Loftona, objęło dwudziestopunktowe prowadzenie. Sokół się jednak nie poddawał. Walczył w obronie oraz ataku. Inowrocławianie kontrolowali jednak pod koniec grę. Ostatnie 2 minuty kibice obserwowali już na stojąco bardzo głośno krzycząc "Dziękujemy, dziękujemy". Nie zawiedli, podobnie jak wczoraj także sympatycy koszykówki z Łańcuta, którzy dzielnie wspomagali swoją drużynę dopingiem. - Wielkie podziękowania dla naszych kibiców. Ich doping był naprawdę rewelacyjny - ocenił atmosferę na trybunach Majchrzak. - Bez tak wspaniałej publiczności o zwycięstwo byłoby naprawdę trudno. W imieniu całego zespołu chciałbym podziękować wszystkimi naszym kibicom za tak wspaniałą atmosferę jaką stworzyli. Jeszcze raz bardzo im wszystkim dziękujemy - powiedział z kolei Tomasz Wojdyła. Ostatecznie czwarty półfinałowy mecz zakończył się zwycięstwem Sportino 66:54, które tym samym zapewniło sobie awans do Dominet Bank Ekstraligi.

Po końcowej syrenie w inowrocławskiej hali zapanowała wielka euforia, wielka radość. Radość z jakże wielkiego sukcesu jakim bez wątpienia jest awans Sportino do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce, czyli Dominet Bank Ekstraligi. Zawodnicy podziękowali swoim fanom za doping nie tylko w tym, ale w każdym spotkaniu. Nie obyło się także bez obcięcia siatek z koszy. Uczynili to Grzegorz Mordzak oraz Lewis Lofton. Obaj zasili inowrocławską ekipę w trwających rozgrywkach, jednak szybko wkomponowali się w zespół stając się jedynymi z podstawowych graczy.

Już przed rozpoczęciem ligowych rozgrywek inowrocławianie byli uważani za jednego z głównych kandydatów do awansu. Jak się okazało w niedzielę – nieprzypadkowo. - Od samego początku mieliśmy plan, którym było wywalczenie awansu. Bardzo ciężko pracowaliśmy w sezonie. Można powiedzieć nawet iż jeszcze więcej aniżeli w poprzednich rozgrywkach. Konsekwentnie dążyliśmy do tego dnia, by świętować wejście do ekstraklasy. - wyjawił Żytko.

- Dla takich chwil warto żyć. W ubiegłym roku były łzy rozpaczy, teraz jest wielka, wielka radość. Jest bardzo szczęśliwa i nie mogę w tej jakże wspaniałej chwili, dokładne określić jak bardzo. Starałam się być 6 zawodnikiem na boisku. Bardzo dziękujemy za stworzenie wspaniałej atmosfery kibicom. Byli naprawdę wielcy. - powiedziała bardzo uradowana z końcowego zwycięstwa Danuta Czynsz, prezes Sportino.

- Muszę wyróżnić cały zespół. Wszyscy bardzo ciężko na to pracowaliśmy przez cały sezon. Chciałbym podziękował w swoim oraz w imieniu mojego asystenta Marcina Grygowicza kibicom, którzy stworzyli kapitalną atmosferę. Swoje podziękowania kieruję także do pani prezes Czynsz, która nam zaufała. - zakończył Jacek Winnicki, szkoleniowiec Inowrocławian.

Stan rywalizacji 3:1 dla Sportino. Awans do Dominet Bank Ekstraligi: Sportino Inowrocław

Sportino Inowrocław - Sokół Łańcut 66:54 (24:9, 15:15, 15:14, 12:16)

Sportino: Łukasz Żytko 15, Michał Kułyk 12, Tomasz Wojdyła 11, Lewis Lofton 11,Michał Gabiński 7, Artur Robak 3, Wojciech Majchrzak 3, Sławomir Nowak 3, Grzegorz Mordzak 1, Michał Świderski 0, Hubert Wierzbicki 0.

Sokół: Ireneusz Chromicz 14, Adrian Mroczek-Truszkowski 11, Grzegorz Ożóg 8, Łukasz Pacocha 6,Grzegorz Dudzik 5, Bartosz Krupa 4, Paweł Podolec 4, Maciej Klima 2, Jaromir Szurlej 0, Jerzy Koszuta 0.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×