Regulaminu Masters nie pojmują nawet zawodnicy

Faworyt publiczności Andy Murray pożegnał się z Masters, bo zabrakło mu jednego gema. W finałowym secie pojedynku z Fernandem Verdasco pytał się sędziego jakie czynniki decydują o kolejności w grupowej tabeli.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

Szkot nie był tego pewien, ale trudno mu się dziwić. Finały cyklu ATP World Tour w Londynie oprócz obrazków doprawdy pięknej gry zawodników przeniosą do historii matematyczne łamigłówki z układem setów, gemów i bezpośrednich spotkań.

Włoski dziennik La Gazzetta dello Sport nazwał regulamin Masters "absurdalnym". Prasa angielska posunęła się tylko do aluzji w stronę przydługiego oficjalnego tytułu turnieju (Times napisał, że jeden set może trwać krócej niż zdąży się wymówić Barclays ATP World Tour Finals).

Gdy w czwartek Murray wygrał z Verdasco pewne było tylko, że z gry odpada hiszpański debiutant. Niewielki procent z ponad 600 akredytowanych dziennikarzy w hali O2 miał w głowie gotowy możliwy scenariusz promocji do półfinału. Wielu chwyciło za długopisy i kartki, poczynając obliczać sety i punkty.

Największą pułapką w regulaminie londyńskiego Masters jest to, że gdy dwaj zawodnicy mają równą liczbę zwycięstw, o kolejności w tabeli decyduje bilans wszystkich bezpośrednich spotkań w imprezach Wielkiego Szlema i cyklu World Tour (poprzednio Tour). Schody zaczynają się gdy po dwa lub, co gorsza, po jednym sukcesie mają na koncie trzej gracze.

Naturalnym rozwiązaniem wydaje się być szyta na miarę ligowej tabeli piłkarskiej metoda obliczania kolejności na podstawie bezpośrednich spotkań tylko w danym turnieju. Jest inaczej i w czwartek mogło dojść do groteskowej sytuacji: przegrywa Murray, a del Potro pokonuje Federera. Pierwsze miejsce w grupie A zająłby wtedy i tak Szwajcar, chociaż argentyński wieżowiec (bilans 2-6 z "Fedem") miałby na koncie wygrany bezpośredni mecz i lepszy bilans setów.

Ciekawość budzi ostatnie z ujętych regulaminem kryterium wyłaniania półfinalistów. Otóż gdyby co najmniej dwaj zawodnicy mieliby taki sam procent wygranych setów i gemów (było tego blisko w grupie A), o kolejności decyduje... związek ATP. Pamiętamy słynny rzut monetą, która wypromował w 1970 roku Górnik Zabrze do finału Pucharu Zdobywców Pucharów?

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×