Zagłębie jak "Dominator" - relacja z meczu Ruch Chorzów - Zagłębie Lubin

Lubinianki natychmiastowo narzuciły swoje tempo i pokazując pazur w pierwszych minutach meczu ustawiły rywalki w kącie. - Ale wynik nie do końca odzwierciedla to, co działo się na boisku - stwierdziła Natalia Lanuszny.

Maciej Madey
Maciej Madey

Sześć minut po rozpoczęciu meczu lubinianki prowadziły 5:0. Jeśli ktoś dzień wcześniej emocjonował się walką Mariusza Pudzianowskiego z Marcinem Najmanem w ramach Konfrontacji Sztuk Walki, z pewnością dostrzegł pewną analogię. Mianowicie, chorzowianki podobnie jak Najman padły na deski bardzo szybko i już do końca potyczki. Wprawdzie jeszcze w 9 minucie zmniejszyły straty (3:5), ale jedynie dzięki celnym próbom z rzutów karnych. - "Pudzian" załatwił sprawę w 44 sekundy, my musiałyśmy pobiegać całe 60 minut - żartowała Monika Maliczkiewicz. Golkiperka Zagłębia nie miała wiele pracy; gospodynie z trudnością przebijały się przez defensywę przeciwnika, a gdy już ta sztuka im się udała, miały trudności z trafieniem w światło bramki.

Zespół z Lubina imponował szybkością i dynamiką przeprowadzanych akcji. Efektowne były zwłaszcza akcje Joanny Obrusiewicz i Moniki Guni. Najwięcej krwi "niebieskim" napsuła Obrusiewicz, zdobywając aż 11 bramek. - Chciałyśmy zdobyć dziś jak najwięcej bramek, bo to one będą bardzo ważne przy rozstawianiu w fazie play-off - mówiła Maliczkiewicz. Natalia Lanuszny, rozgrywająca chorzowskiej siódemki, starała się w grze Ruchu znaleźć pozytywy. - Po słabym początku grałyśmy coraz lepiej. W II połowie nie było nawet najgorzej, ten wysoki wynik nie do końca odzwierciedla to co działo się na boisku - powiedziała Lanuszny, próbując przy okazji usprawiedliwić swą drużynę falą kontuzji (urazu nabawiły się m.in. Natalia Szyszkiewicz i Krystyna Wasiuk).

Druga połowa była już na chorzowianek walką o jak najniższy wymiar kary i uratowanie twarzy. Lubinianki widząc, że ich wygrana nie jest zagrożona, nieco spuściły z tonu, dzięki czemu Ruch odrobił niewielką część strat. - Udało się wygrać przy całkiem dobrej grze, choć błędy i tak się pojawiały. Ale kiedy walczymy na maksa przez cały mecz, to jest to normalne - wyjaśniała Monika Maliczkiewicz.

Chorzowianki chwilami były totalnie bezradne. Potykały się w obronie, gubiły proste piłki w ataku. Jedna z zawodniczek szukała problemu w krótkiej ławce zespołu. Ruch tydzień temu grał mecz ligowy z SPR Lublin, w środę zwycięsko wyszedł z konfrontacji pucharowej z KPR Jelenia Góra, a w sobotę przyszło mu grać z Zagłębiem, które w Pucharze Polski nie występowało. - Na to też trzeba zwrócić uwagę, jesteśmy już obolałe, bo to końcówka rundy. Już nie wytrzymujemy fizycznie - powiedziała jedna z "niebieskich".

Ruch Chorzów - Interferie Zagłębie Lubin 24:37 (13:21)

RUCH: Wąż, Karwat - Brymerska, Radoszewska 2, Pawlik 6, Lanuszny 6, Wawrzyńczyk, Sęktas 4, Karwat, Sucheta, Lipko 3, Dybul, Rzeszutek 1, Salamon 2.

Trener Marcin Księżyk
Kary: 10 minut

ZAGŁĘBIE: Maliczkiewicz, Tsvirko, Czarna - Piekarz 3, Ciepłowska, Semeniuk 4, Obrusiewicz 11, Gunia 6, Olszewska 2, Jacek 2, Orzeszka 1, Kordić 3, Byzdra 5.

Trener Bożena Karkut
Kary: 10 minut

Widzów: 220
Sędziowali: Wojciech Bosak, Mirosław Hagdej (Sandomierz)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×