W Kluczborku rzucali mi tylko kłody pod nogi i czekali aż się przewrócę - rozmowa z Marcelem Surowiakiem

W domu miało mu się grać najlepiej w dotychczasowej karierze piłkarskiej, jednak tak nie było. Po połowie sezonu obrońca Marcel Surowiak opuszcza bramy MKS Kluczbork i nie zamierza tu szybko wracać. Jesień w barwach beniaminka nie była udana, a klub swoją postawą z pewnością mu nie pomagał w odzyskaniu pełnej formy. Surowiak za postawę działaczy wobec jego osoby nie pozostał nikomu dłużny.

Bartosz Zimkowski
Bartosz Zimkowski

Bartosz Zimkowski: Jest pan graczem Polonii Bytom wypożyczonym do MKS-u Kluczbork na rok czasu, a beniaminek I ligi wystawia pana na listę transferową po jesieni. O co w tym wszystkim chodzi, bo to zupełnie nielogiczne?

Marcel Surowiak: Muszę przyznać, że zdziwiło mnie to, ponieważ nie jestem zawodnikiem MKS-u, a ten klub wystawił mnie na listę nie mając do mnie żadnych praw. Podczas rozmowy z trenerem Grzegorzem Kowalskim, bo to on mi przedstawił sytuację, zapytałem jak to jest możliwe wystawienie mnie na listę transferowa skoro nie jestem ich zawodnikiem? Trener ze zdziwieniem powiedział, że myślał iż jestem piłkarzem MKS-u i że tak mu przedstawiono sytuację i ma mi przekazać informacje. Teraz się pytam kto jest taki mądry w klubie? Żaden normalny człowiek pracujący w I-ligowym klubie, znający się na przepisach nie robi takich głupot!

Gdy pan przychodził do Kluczborka wydawało się, że "w domu" grać będzie się panu najlepiej w dotychczasowej karierze, ale tak chyba nie było?

- To powiedzenie jest jak najbardziej na miejscu, ale potrzebny jest jeden warunek. W klubie pracują ludzie, którzy chcą pomagać, darzą zaufaniem zawodnika i szanują go. W moim przypadku muszę przyznać, że strasznie zawiodłem się na pewnych ludziach, którzy od samego początku tylko rzucali mi kłody pod nogi i czekali aż się przewrócę. Na moją niekorzyść tak się stało, a ci ludzie teraz to wykorzystują psując mój wizerunek. Bardzo im za to dziękuję i będę o tym pamiętał do końca życia.

Jest pan uniwersalnym zawodnikiem, tak było za czasów gry w Odrze Opole, ale czy przychodząc do MKS-u Kluczbork domyślał się pan, że będą pana stawiać w pomocy zespołu, czy miał nadzieję, że będzie to obrona, gdzie czuje się pan zdecydowanie pewniej?

- Muszę przyznać, że do Kluczborka przychodziłem jako obrońca, i myślałem że będę defensorem w MKS-ie, ale trener Grzegorz Kowalski próbował mnie na środku pomocy. Później podczas rozmowy z trenerem doszliśmy razem do wniosku, że raczej to było błędem, ale nie mogę mieć pretensji do trenera, bo chciał dobrze i nie można go za to winić. Muszę przyznać, że ciężko mi się było przestawić z obrony na pomoc i każdy kto grał na jakimś poziomie w piłkę wie jak to jest. I liga to nie jest zabawa, tylko walka i harówka. Wtedy można zrozumieć dlaczego nie mogłem dać drużynie tego czego ona i kibice ode mnie oczekiwali. W Odrze Opole na początku grałem jako pomocnik, ale szybko zostałem cofnięty na bok obrony, gdyż mogłem tam dać dużo więcej od siebie drużynie. Szkoda, że nie mogłem pomóc więcej MKS-owi i naprawdę żałuję.

Jak pan sądzi co było przyczyną, że zespół zrezygnował z pana usług po rundzie jesiennej. Czy tu tylko chodzi o pana postawę na boisku, czy były jakieś inne przyczyny takiego posunięcia?

- Powiem tak... co było przyczyną dobrze wiem, i nie będę się bał tego powiedzieć, ponieważ dam pewien przykład. W Odrze Opole początek też miałem trudny, nawet bardzo i tam mnie nikt nie skreślił tylko zaufali mi i darzyli szacunkiem czekając aż moja forma odpali. To później zaowocowało czego dowodem były wyniki. Niestety w Kluczborku pewien pan który od samego początku nie darzył mnie ani sympatią ani szacunkiem, a jeszcze robił mi ciągle pod górkę. Następnie później dowiadywałem się, że straszną nagonkę robił na moją osobę, kiedy złapałem kontuzję: naciągnąłem przyczep wiązadła w kolanie. Mówił w gazetach, że w głowie mi coś strzeliło, oczywiście mówił to ogólnie, ale akurat wtedy kiedy miałem taką kontuzję i to mnie tyczyło. Powiem szczerze, że jest jeszcze jedna osoba w sztabie szkoleniowym, która robiła wszystko żebym tylko nie grał, nawet gdy byłem zdrowy, a następnie jak trener z jakiegoś klubu dzwonił do niego i pytał o mnie to mówił, że ja piję itd. Kiedyś go szanowałem i darzyłem dużą sympatią, a dzisiaj nie chcę go znać. Boli mnie to bardzo, bo jak wcześniej padło pytanie, że w domu najlepiej, a okazało się, że trafiłem w klubie na ludzi którzy chcieli mnie złamać, jednak to im się nie udało. Panu prezesowi oraz drugiemu trenerowi MKS-u dziękuję za wszystko, że zrobili dosłownie wszytko żeby mnie z tego klubu pogonić. Chcę jednak dodać, że oczywiście ich nie winię za moją formę, bo to jest moja osobista porażka, ale za to co zrobili jak byłem w tym klubie.

Gdyby dało się cofnąć czas do chwili przed podpisaniem kontraktu, chciałby pan coś zmienić?

- Nie chciałbym cofnąć czasu z jednego powodu. Zawsze chciałem wrócić do klubu ze swojego rodzinnego miasta i zagrać dla tych prawdziwych kibiców, dać im jak najwięcej powodów do radości. Naprawdę jak na pierwszy mecz z GKP Gorzowem Wlkp. wyszedłem na murawę to mi się aż łezka w oku zakręciła i serce się radowało widząc tyle ludzi którzy przyszli kibicować. Niestety nie wyszło i stało się inaczej. Cóż... mogę przeprosić i zagwarantować, że więcej ich nie zawiodę w Kluczborku, bo już tutaj nie będę grał dopóki będą urzędować ludzie o których wyżej mówiłem.

Czy ma pan jakiś żal do kogoś, że pół roku w Kluczborku wyszło tak, a nie inaczej?

- Mam żal do ludzi których we wcześniejszych pytaniach wymieniłem. Powiem też, że ja również mogę się też wypowiedzieć o pewnych sytuacjach jakie miały miejsca w rundzie jesiennej na wyjazdach, ale ja mam szacunek sam do siebie i takich rzeczy nie będę poruszał. Wszyscy ci co jeżdżą to wiedzą co mam na myśli. Mam również żal do siebie, że moja forma była bardzo słaba, poniżej oczekiwań, i muszę przeprosić wszystkich kibiców których zawiodłem, a tak na mnie liczyli.

Co teraz z dalszą pana karierą?

- Jeżeli chodzi o nowy klub to oczywiście już ruszyły procedury szukania nowego klubu i prawdopodobnie zaprezentuję się kibicom w Kluczborku jeszcze raz, ale już po drugiej stronie. Będę grał tam gdzie mnie chcą, szanują i darzą odpowiednim zaufaniem.

Gdzie pana zdaniem zakończy rozgrywki ligowe beniaminek w tym sezonie?

- Mam nadzieję, że utrzyma się spokojnie w I lidze, bo potencjał tej drużyny jest naprawdę duży. Tacy zawodnicy jak Waldemar Sobota, Michał Glanowski, Adam Orlowicz, Patryk Tuszyński czy Rafał Niziołek i Kamil Nitkiewicz są przyszłością klubu i dobrze prowadzeni mogą poprowadzić ten klub do naprawdę dużych sukcesów w co wierzę i czego im życzę z całego serca. Na szczęście są prowadzeni przez dobrego szkoleniowca jakim jest Grzegorz Kowalski i dopóki nikt nie będzie się wtrącał w zespół to będziemy mieli pociechę z tych zawodników. Zapomniałem dodać o Krzysztofie Stodole, ten zawodnik jak utrzyma formę z jesieni to w przyszłym sezonie będziemy go oglądać na boiskach ekstraklasy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×