Michał Gabiński: Nikt nie jest przewidzieć wszystkiego, co może się stać

Po serii gier wyjazdowych beniaminek z Podkarpacia zagra znowu we własnej hali. Podopieczni Bogdana Pamuły zmierzą się w sobotni wieczór z Treflem Sopot. Faworytem wydają się być goście, ale atut własnej hali będzie sprzymierzeńcem zielono-czarnych.

Kamil Górniak
Kamil Górniak

Koszykarze Stali Stalowa Wola prawie dwa miesiące nie pokazywali się w meczu ligowym swoim fanom. Tylko nieliczni fani Stalówki zdecydowali się na oglądanie swoim pupili w obcych halach. Teraz spragnieni basketu sympatycy beniaminka z Podkarpacia w końcu będą mogli zobaczyć graczy Stali w hali przy ulicy Hutniczej. Na tą chwilę czekali również zawodnicy ekipy ze Stalowej Woli. - Czekaliśmy na ten mecz. To pierwszy pojedynek u siebie w nowym roku. Zrobimy wszystko, żeby zaprezentować się jak najlepiej - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl skrzydłowy zielono-czarnych Michał Gabiński.

Stalowcy z pięciu ostatnich potyczek wyjazdowych przywieźli tylko jedną wygraną, albo aż jedną. Przeciwnicy Stali byli wyżej notowani. Najpierw graczom z hutniczego miasta przyszło spotkań się z najlepsza trójką ubiegłego sezonu. Potem zielono-czarni rozegrali zawody ze Zniczem Jarosław i Polonią 2011 Warszawa. Tylko z drużyną ze stolicy udało się wygrać koszykarzom ze Stalowej Woli. Oczekiwania były zapewne zdecydowanie większe. - Sport jak mało co jest tak nieprzewidywalny. Walczyliśmy tam do ostatnich sił, ale to nie wystarczyło. Głupio popełnione błędy, straty czy brak zespołowości, z której słyniemy były przyczyną porażki w Jarosławiu. Aczkolwiek przekonywujące zwycięstwo z Polonią 2011 Warszawa odbudowało moralne w naszym zespole - dodał wychowanek Stalówki.

Stalowcy w Jarosławiu stracili ponad 90 oczek. Z kolei w Warszawie tylko 56. Oba pojedynki wyglądały zupełnie inaczej. W derbach Podkarpacia zawiodła przede wszystkim defensywa. - Tak jak zawsze w przypadku naszego zespołu kluczem do wygranej jest agresywna obrona i duża wymienność graczy przez co tempo zawodów jest wysokie. Jeśli gramy szybko, oddajemy dużo rzutów to jesteśmy w stanie wygrać z każdym przeciwnikiem - kontynuuje Gabiński.

Sobotni rywali zielono-czarnych należy do ścisłej czołówki ligi. Sopocianie w ostatnim czasie są jednak w dołku, ale to jednak zespół bardzo wymagający. Zdają sobie z tego sprawę zawodnicy ekipy z Podkarpacia. - Trefl Sopot to na pewno trudny rywal. W mojej opinii to właśnie ten zespół będzie faworytem sobotniej konfrontacji. Gramy jednak u siebie i na pewno tanio skóry nie sprzedamy, będziemy walczyć i podejdziemy bez respektu do przeciwnika - stwierdził w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl 22-letni koszykarz ze Stalowej Woli.

Atut własnej hali będzie niewątpliwie sprzymierzeńcem Stalówki. We własnym obiekcie Stalowcy przegrali tylko cztery razy, z czego trzy razy na początku sezonu. W trakcie rozgrywek ta sztuka udała się tylko Polpharmie Starogard Gdański, która zwycięstwo zapewniła sobie w ostatniej sekundzie. - W Stalowej Woli przegrali już m.in. Czarni Słupsk, a mało brakowało aby tutaj musiała uznać naszą wyższość Polpharma, która jest jeszcze wyżej w tabeli niż Trefl czy Czarni. Na pewno nie stoimy na straconej pozycji w żadnym ze spotkań w tej lidze. Będziemy starali się powalczyć, aby nasi kibice mogli być z nas zadowoleni - zakończył Michał Gabiński.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×