Zagłębie lepsze w Tychach - relacja z meczu GKS Tychy - Zagłębie Sosnowiec

Tyszanie wciąż nie potrafią dojść do siebie po półfinałowej porażce z Podhalem. Zagłębie uległo w walce o finał gładko Cracovii, ale to sosnowiczanie są bardzie zmotywowani do zwycięstwa. Ostatni medal zdobyli dwie dekady temu, a tyszanie, przyzwyczajeni do grania o tytuł mistrzowski co roku, tym razem muszą zadowolić się grą w małym finale.

Szymon Turek
Szymon Turek

To był trudny mecz dla tyskich kibiców. Przyzwyczajeni, że w połowie marca ich ulubieńcy rozgrywają mecze na śmierć i życie w finale PLH, tym razem musieli oglądać smętną walkę o brązowy medal. To inna motywacja, inna adrenalina, inne emocje. Nie ukrywali tego tyszanie przed spotkaniem. Sebastian Gonera mówił wprost, że jego te mecze nie elektryzują, a niektórzy hokeiści GKS-u zgolili pielęgnowane na czas play - offów brody, choć przecież gra o medale się nie skończyła.

Gdy po pierwszej tercji goście prowadzili, wydawało się, że nic nie zmotywuje gospodarzy do walki. Jednak tyszanie zdobyli trzy bramki w odstępie sześciu minut i mieli zwycięstwo wyłożone na złotej tacy.

Goście z Sosnowca grali ambitnie i krok po kroku odrabiali straty. Jeszcze w drugiej tercji Vladimir Luka pozwolił swoim kolegom złapać oddech. -Tyszanie zaskoczyli nas, że pomimo tylu rozegranych spotkań w półfinale z Podhalem, wytrzymali całe spotkanie. - mówił po meczu trener Zagłębia Milan Skokan. Nie do końca miał rację, bo w ostatniej odsłonie na tafli rządzili już hokeiści Zagłębia. Gdy Marcin Kozłowski najpierw ośmieszył tyskich obrońców, a potem Arkadiusza Sobeckiego, strzelając mu bramkę trzymając kij w jednej ręce, było wiadomo, że sosnowiczanie grają o całą pulę.

Za chwilę Jarosław Różański z bliska wyprowadził swój zespół na prowadzenie, które goście oddali tylko na chwilę. W dogrywce Marcin Jaros zapewnił gościom wygraną, a trener Skokan triumfował: - Marcin w dogrywce strzelił tak jak miał strzelić. Bardzo się cieszymy, że udało nam się wyrównać stan rywalizacji.

Trener GKS-u, Jan Vavreczka podobnie jak po ostatnim półfinałowym meczu w Nowym Targu, narzekał na to, że nie wszyscy w jego drużynie grają z pełnym zaangażowaniem. - Zdecydowałem się na pomieszanie formacji, bo są w drużynie zawodnicy, którzy nie grają na sto procent swoich możliwości.

GKS Tychy - Zagłębie Sosnowiec 4:5 (0:1, 3:1, 1:2, 0:1)
0:1 - Tomasz Kozłowski (Marcin Kozłowski, Oktawiusz Marcińczak) 15'
1:1 - Ladislav Paciga (Robin Bacul) 27'
2:1 - Tomasz Proszkiewicz (Adrian Parzyszek, Krzysztof Majkowski) 29'
3:1 - Michał Woźnica (Adam Bagiński) 33'
3:2 - Vladimir Luka (Tomasz Koszarek) 38'
3:3 - Marcin Kozłowski 49'
3:4 - Jarosław Różański (Paweł Dronia, Piotr Sarnik) 50'
4:4 - Michał Kotlorz (Tomasz Wołkowicz, Adam Bagiński) 54'
4:5 - Marcin Jaros 62'

Składy:

GKS: Sobecki - Mejka, Kotlorz, Witecki, Parzyszek, Bagiński - Jakes, Proszkiewicz, Galant, Woźnica - Majkowski, Śmiełowski, Bacul, Garbocz, Paciga - Gonera, Wołkowicz, Krzak, Maćkowiak.

Zagłębie: Rajski - Podsiadło, Galvas, Luka, Koszarek, Bernat - Gabryś, Marcińczak, M.Kozłowski, T.Kozłowski, Ślusarczyk - Kuc, Balcik, Jaros, G.da Costa, Opatowski - Duszak, Dronia, Sarnik, Zachariasz, Różański.

Kary: GKS - 12 minut, Zagłębie - 10 minut.

Widzów: 1500.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×