Kasperczak: Wracam dokończyć swoją pracę

Włodarze krakowskiej Wisły Kraków zaszokowali całą piłkarską Polskę, prezentując w poniedziałek popołudniu nowego szkoleniowca pierwszego zespołu. Po przedpołudniowej dymisji Macieja Skorży, większość polskich mediów obwieściła już, że jego następcą będzie Niemiec Winfried Schaeffer.

Maciej Kmita
Maciej Kmita

Godzina 16:50. W sali konferencyjnej pawilonu medialnego na stadionie Wisły Kraków pojawia się Adrian Ochalik. Rzecznik prasowy klubu przyszedł sprawdzić, czy na kilka minut przed rozpoczęciem konferencji, na której zaprezentowany zostanie następca Macieja Skorży wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Do stojącego na katedrze Ochalika podchodzą dziennikarze i wypytują o Schaeffer. Ochalik uśmiecha się znacząco i wychodzi.

Godzina 17:02. Z tunelu, którym zawsze na konferencje wychodzą piłkarze i trenerzy wyłania się najpierw Ochalik. Za nim do sali konferencyjnej wchodzą przewodniczący rady nadzorczej, Tomasz Turzyński i p.o. prezesa, Ireneusz Reszczyński. Dopiero zza ich pleców wyłania się Henryk Kasperczak. Nie milkną szepty na sali. Tomasz Turzyński tłumaczy: - Jedną z najważniejszych umiejętności dla osób kierujących klubem jest umiejętność podejmowania trudnych decyzji. Jedną z taką trudnych decyzji było dokonanie zmian na stanowisku szkoleniowca. Decyzja została podjęta z troski o ochronę celów Wisły. Na temat nowego szkoleniowca było wiele spekulacji. Częściowo pokrywały się one z prawdą, ponieważ władze klubu rozważały wiele kandydatur, w tym także z zagranicy. W pewnym momencie otrzymaliśmy propozycję od trenera Kasperczaka i po rozważeniu wszystkich "za" i "przeciw" powierzyliśmy mu funkcję szkoleniowca drużyny Wisły Kraków.

- Osobiście zawsze miałem Wisłę głęboko w sercu. Pamiętam wspaniałe chwile, które tu przeżyłem, ale pamiętam też niepowodzenia. Taki jest nasz zawód. Najważniejsze dla mnie jest dzisiaj to, że mogę w tym klubie znowu pracować, jako ten trener, który ciągle myślał, że nie dokończył swojej pracy. Będę miał okazję podziękować panu Cupiałowi, że darzy mnie zaufaniem. Chciałem mu też podziękować, że dał mi szansę kierowania tym zespołem - przyznał Kasperczak.

Jego powrót do Wisły Kraków jest ogromnym zaskoczeniem. Uznany szkoleniowiec pracował już z Białą Gwiazdą w latach 2002-2004 zapisując najświetniejszą kartę w historii klubu w erze Bogusława Cupiała. Poprowadził zespół do dwóch mistrzostw Polski i osiągnął najlepszy nowożytny wynik w europejskich pucharach, awansując do 1/8 finału Pucharu UEFA. Jednak kiedy w grudniu 2004 roku drogi Kasperczaka i Wisły rozeszły się, popsuły się także relacje między nim, a właścicielem klubu. Ledwie kilka miesięcy temu zakończył się sądowy spór między Kasperczakiem, a Wisłą o wypłatę trenerowi pensji przysługujących mu z tytułu doradzania klubowi w sprawach sportowych. Sąd orzekł, że krakowski klub nie jest winien blisko miliona złotych, których domagał się Kasperczak. Ponadto w minionym sezonie odszedł w niesławie z Górnika Zabrze, którego nie udało mu się uchronić przed spadkiem z ekstraklasy.

Nic więc dziwnego, że w poniedziałek Kasperczak wiele miejsca poświęcił swoim relacjom z właścicielem Tele-Foniki. - Chciałbym wyjaśnić pewne okoliczności, które dotychczas były przedmiotem różnych plotek. Jeżeli chodzi o moją relację z panem Cupiałem, dzisiaj chcę potwierdzić, że właściciel klubu miał wszelkie prawa do wyboru współpracowników. Chcę także powiedzieć, że właściciel w trakcie moich niepowodzeń w tym klubie miał pełne prawo mnie zwolnić - kajał się Kasperczak, jakby publiczne przeprosiny Cupiały były jednym z warunków podpisania kontraktu z Wisłą. - Jeżeli powstały między nami jakieś nieporozumienia, jeżeli popełniałem dużo błędów, to chciałbym pana Cupiała przeprosić. Nie jestem człowiekiem idealnym, każdy z nas ma swoje słabości i teraz z pełną determinacją chcę za to przeprosić. Wszystko zostało między nami wyjaśnione w sposób zdecydowany. Wyczułem w głosie pana Cupiała dużo determinacji w tym, co chce osiągnąć - dodał były selekcjoner reprezentacji Senegalu.

Kiedy w 2002 roku Kasperczak przychodził do Wisły, okoliczności jego zatrudnienia w klubie były bliźniacze w stosunku do tych, które panują teraz. Zastąpił wtedy Franciszka Smudę po czwartej wiosennej kolejce (teraz objął drużynę po trzecim wiosennym meczu), a Biała Gwiazda była liderem tabeli. Tak jest i teraz, bowiem mimo słabego startu wiosną, Wisła Macieja Skorży obroniła fotel lidera. - Chciałbym powiedzieć parę słów na temat Maćka Skorży. Chcę odnieść się z wielkim szacunkiem do pracy wykonanej przez niego. Zespół jest na pierwszym miejscu, ma przewagę punktową i są wszelkie okoliczności, by drużyna kontynuowała to, co zostało zaczęte. Chciałbym zrobić ukłon w stronę Macieja i życzę mu powodzenia w przyszłej pracy trenerskiej.

Kasperczak związał się z Wisłą kontraktem wygasającym w czerwcu 2012 roku. - Umowa, którą podpisaliśmy przewiduje okres współpracy na najbliższe dwa lata, oprócz końcówki tego sezonu. Ona jest umową etapową, przewidującą odnoszenie przez trenera sukcesów. One będą stanowiły pełne uzasadnienie do kontynuowania kontraktu - wyjaśnił Turzyński.

Nowy opiekun Białej Gwiazdy nie zamierza przeprowadzać rewolucji w sztabie szkoleniowym drużyny: - Sztab zostaje taki, który jest. Będzie jedna zmiana - na razie opuści go trener przygotowania fizycznego. Równocześnie Kasperczak podkreślił nad czym zamierza pracować z drużyną w najbliższym czasie. - Przede wszystkim skuteczność. Nie chcę dużo o tym mówić, bo tu trzeba działać. Wiem co trzeba poprawić i mam nadzieję, że teoria pójdzie w parze z praktyką. Nie zostało dużo czasu. Będę musiał działać szybko, ale z rozwagą.

Debiut w nowej roli Kasperczak będzie miał już w środę. Wtedy bowiem Wisła rozegra pierwszy ćwierćfinałowy mecz REMES Pucharu Polski w Gdańsku z Lechią. We wtorek rano ekipa Białej Gwiazdy pojedzie pociągiem na Wybrzeże, gdzie Kasperczak przeprowadzi swój pierwszy trening z drużyną.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×