Seria się jeszcze nie skończyła - echa meczu Olympiakos Pireus - Asseco Prokom Gdynia

Olympiakos Pireus ma olbrzymi potencjał ofensywny. Wicemistrzowie Hellady wykorzystali ten element do pokonania mistrzów Polski w meczu nr 2 Elite Eight Euroligi. - Myślę, że graliśmy dobrze przez 35 minut. Jednakże w końcówce pojedynku zabrakło nam koncentracji w obronie i ataku - stwierdził po zawodach Tomas Pacesas.

Patryk Kurkowski
Patryk Kurkowski

Od początku meczu widać było większe zaangażowanie u gospodarzy. Olympiakos nie tylko fantastycznie spisywał się w ofensywie, gdzie najpierw próbował zdobywać punkty spod kosza, a następnie ciężar przerzucił na obwód, na co zupełnie nieprzygotowani byli mistrzowie Polski. Już po kilku minutach wicemistrzowie Hellady mieli sporą przewagę, a na koniec pierwszej odsłony Asseco Prokom tracił do rywala 11 oczek. Był to wynik nie tylko świetnej gry Olympiakosu w ataku, ale także w defensywie, gdzie ani Qyntel Woods, ani David Logan nie mieli zbyt wiele miejsca. Przedarcie się w pole trzech sekund było zadaniem niesamowicie trudnym, o czym przekonali się wysocy zawodnicy gdyńskiego teamu. - Rozpoczęliśmy spotkanie bardzo twardo i skoncentrowani i to pozwoliło nam kontrolować grę - powiedział Panagiotis Yannakis, szkoleniowiec miejscowego zespołu.

Olympiakos kontynuował swój marsz po drugą wygraną w Elite Eight na początku drugiej kwarty. Gospodarzom "kleiło się" wówczas wszystko, a mistrzom Polski praktycznie nic. Wysoka skuteczność greckiego teamu w pewnym momencie drastycznie spadła - zawodnicy oddawali nieprzemyślane rzuty, niepotrzebnie próbowali przełamać własną indolencję i coraz mniej było akcji kombinacyjnych. - W pierwszej połowie rzucaliśmy na beznadziejnej skuteczności, także z obwodu i nie udało nam się sprawić problemów Olympiakosowi. Ale nie poddawaliśmy się i zanotowaliśmy run. Mieliśmy dobrą passę dzięki naszej obronie. Wiedzieliśmy, że trudno będzie pozostać na tym poziomie do końca, ale myślę, że mieliśmy szansę. Zaprzepaściliśmy ją, bo popełniliśmy kilka prostych błędów - stwierdził Daniel Ewing.

Po przerwie nadal lepiej prezentował się zespół z Polski, który doprowadził nawet do remisu 49:49. - W pewnym momencie podejmowaliśmy złe decyzje i wykorzystał to Prokom wracając do gry - dodał Yannakis. W ostatniej odsłonie dominacja biało-czerwonych nie podlegała już najmniejszej dyskusji. - Prokom miał dobre tempo, ale poprawa naszej gry zarówno w defensywie, jak i w ofensywie dała nam łatwą wygraną w końcówce. Ale musimy uważać. Seria się jeszcze nie skończyła - komentował Linas Kleiza.

W ekipie gości nieźle spisywał się Ewing. Wprawdzie Amerykanin często podejmował złe decyzje - niedokładnie dogrywał piłki, zbyt szybko oddawał rzut, ale nie można mu odmówić wielkiej woli walki. Był on drugim ogniwem Asseco Prokomu w tym starciu. Oczywiście pierwsze skrzypce odgrywał Woods, ale i on nie ustrzegł się błędów w tym pojedynku. Na usprawiedliwienie tego zawodnika można jednak dodać, że rywale często go podwajali i nie pozwalali na łatwe penetracje. Z czasem defensywa gospodarzy nie była już tak twarda, a Woods nie tylko świetnie przebijał się pod kosz, ale też znakomicie ponawiał akcje. Całkowicie zawiódł zaś David Logan. Obrońca mistrzów Polski grał egoistycznie, a w sytuacji, gdy wynik oscylował w granicach remisu, za szybko oddawał rzuty po przechwycie, czy zbiórce ofensywnej.

Asseco Prokom przegrał, bo podobnie jak w meczu nr 1, nie znalazł odpowiedzi na rozgrywającego Olympiakosu, w tym wypadku na obu. Milos Teodosić nie tylko samemu dołożył sporo oczek, ale co najważniejsze miał aż 12 asyst. Natomiast wchodzący z ławki Theodoros Papaloukas rozegrał swoje najlepsze spotkanie w tym sezonie Euroligi. Grek w tym starciu był niezawodny - trafiał zza łuku, penetrował, świetnie kreował partnerów i nie odpuszczał w defensywie. A jeśli dodamy do tego, że Kleiza, który choć miał wzloty i upadki w tym pojedynku, zagrał znakomicie, a walczył również Josh Childress, to znamy już dokładnie przyczynę porażki mistrzów Polski. Potencjał ofensywny Olympiakosu znacznie przewyższa arsenał, którym dysponuje Pacesas.

- Myślę, że graliśmy dobrze przez 35 minut. Jednakże w końcówce pojedynku zabrakło nam koncentracji w obronie i ataku. Dotychczas byliśmy fighterami, a w następnym meczu postaramy się udowodnić, że stać nas na jeszcze lepszą grę - zapowiada Tomas Pacesas, trener mistrzów Polski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×