Nie będziecie się wstydzić - rozmowa z Albertem Sosnowskim, przed walką o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej WBC

Ciekawe kto wie, że najbliższy rywal mistrza świata Witalija Kliczki, Albert Sosnowski był mistrzem Warszawy w szpadzie? O tym, a także swojej o karierze piłkarskiej w stołecznym Hutniku, "Dragon" opowiedział w obszernym wywiadzie udzielonym SportoweFakty.pl. Nie zabrakło oczywiście opinii naszego boksera o słynnym rywalu. Sosnowski zdradził nam czego Kliczko nie lubi najbardziej i jak z nim… wygra.

Wojciech Potocki
Wojciech Potocki
Wojciech Potocki: Zupełnie niespodziewanie stał się pan ostatnio bohaterem i najważniejszą osobą w polskim zawodowym boksie. Czuje się pan najlepszym polskim pięściarzem wagi ciężkiej? Albert Sosnowski: Nie wiem kto tak powiedział. Na pewno nie ja. Oczywiście, kiedy pokonam Kliczkę to wtedy będę miał prawo uważać się za najlepszego Polaka. W końcu zostanę mistrzem świata federacji WBC. Jest pan gotów stanąć do pojedynku z Tomaszem Adamkiem? Wtedy nie byłoby żadnych wątpliwości. - Kibicuję Tomkowi w jego amerykańskiej karierze i życzę mu żeby zwyciężył Chrisa Arreolę, a potem został mistrzem świata. Na razie jednak nie myślę o przyszłych moich walkach. Liczy się tylko ta najbliższa. Cieszę się jednak, że polski boks zawodowy rośnie w siłę. Czeka nas walka Krzyśka Włodarczyka z Fragomenim, wysoko jest Rafał Jackiewicz. To wielka radość, że ja również jestem w takim gronie. A każdy sukces Polaka jeszcze bardziej mnie motywuje do pracy. Mówię sobie wtedy: "Oni mogli, to ja też". Uważam, że walka z Witalijem należała mi się, bo przez wiele lat byłem poddawany ogromnej fali krytyki i, co tu dużo mówić, byłem bokserem niedocenianym. No właśnie. Często ostatnio mówi pan otwarcie – pokonam Kliczkę. Wierzy pan, że to w ogóle możliwe? - Gdybym nie wierzył to nie zgodziłbym się na ten pojedynek. Wiem, że wielu "fachowców" nie daje mi żadnych szans, ale to nie oni decydują o wyniku. Wszystko stanie się na ringu i tak jak mówi Kliczko nasze szanse są równe - 50 na 50. Trzy tygodnie temu rozpocząłem treningi, pracuję bardzo mocno i postaram się zaskoczyć Witalija. Nie zamierzam, tak jak wielu jego rywali, przegrywać walki już w szatni. Wyjdę na ring, by walczyć o pas, i nie będę myślał o tym jak tu przerwać (śmiech). Jeśli coś będzie nie tak, to ostro zaatakuję.
Sosnowski i Kliczko na konferencji prasowej
Taki frontalny atak, to przecież najlepsza droga na deski. - Wolę przegrać przez nokaut niż uciekać w ringu przed ciosami Witalija (śmiech). Trenuje pan z Fiodorem Łapinem. To dobry wybór? - Najlepszy jaki mógł być. Trener Łapin ma ogromne doświadczenie, ogromna wiedzę, a to jak prowadzi bokserów swojej grupy KnockOut Promotion świadczy o nim jak najlepiej. Tam wszystko, zawsze jest zapięte na ostatni guzik. Potrafi dobrać odpowiednich sparingpartnerów, a dla mnie bardzo ważna jest też jego znajomość boksu ukraińskiego, szkoły rosyjskiej i generalnie bokserów ze wschodu. Fiodor jest również znakomitym taktykiem, a na pierwszych górskich treningach okazało się, że ma doskonałą kondycję. W drodze na Kasprowy Wierch zajechał praktycznie wszystkich (śmiech). Cieszę się, że mogę z nim pracować tym bardziej, że ma również innych bokserów "na głowie". Choćby Krzyśka Włodarczyka, którego przygotowuje do walki mistrzowskiej zaplanowanej na dwa tygodnie przed moją. Okazało się jednak, że potrafi te klocki poukładać tak, że poprowadzi nas obu. Obaj się zresztą bardzo motywujemy i myślę, że obaj możemy zostać mistrzami świata. Jestem trenerowi bardzo wdzięczny, że zgodził się mnie poprowadzić i jestem też przekonany, że będę do walki świetnie przygotowany fizycznie i taktycznie, a cała reszta jest w moim sercu i głowie. Zanim zaczął pan obijać rywali w ringu, była szermierka i piłka nożna w Hutniku Warszawa. Czy te sportowe doświadczenia pomagają w karierze zawodowego boksera? - Ja zawsze, od małego brzdąca interesowałem się sportem. W szkole sportowej uprawiałem szermierkę i byłem nawet mistrzem Warszawy w szpadzie. W Hutniku byłem kapitanem drużyny. Jednym słowem, sport był dla mnie zawsze bardzo ważny. Dzięki temu mam dobrą koordynacje ruchową, nie podaje się i mam ogromna chęć rywalizacji. Jeśli chodzi jednak o sprawy techniczne, to ani szermierka, ani piłka nożna nie pomagają. No może trochę jeśli chodzi o refleks czy poruszanie się po ringu. A kick-boxing? Też go pan uprawiał. - Zawsze lepiej boksowałem niż kopałem (śmiech). Dla tego zresztą dostałem propozycję przejścia do zawodowego boksu. Wróćmy do pana walki z Kliczką. Mówiło się głośno o tym, że pomoże panu Andrzej Gołota? - Andrzej Gołota? Nie, to jakaś kaczka dziennikarska. Nigdy nie było takich planów. Andrzej został zaproszony przez Fiodora do Zakopanego jako gość. To taki dowód wdzięczności za gościnę i pomoc Andrzeja w Chicago przed walką Andrzeja Wawrzyka. Na pewno nie będzie brał udziału w moich treningach, natomiast chcemy zarówno Andrzeja, jak i Mariolę, zaprosić na moją walkę. Będą gośćmi honorowymi na stadionie w Gelsenkirchen Walka odbędzie się w Niemczech, nie boi się pan, że sędziowie inaczej będą oceniali ciosy mistrza Kliczki niż pretendenta Sosnowskiego? - Że mnie oszukają? Szczerze mówiąc sukcesem jest już doprowadzenie do tego pojedynku, gdziekolwiek by miał się odbyć. Walkę zobaczy cały świat i jeśli będę miał przewagę, a oszukają mnie sędziowie, to po prostu będzie skandal. Nie, nie boje się że zostanę skrzywdzony zbyt wielu ludzi by to zobaczyło i na pewno byłyby naciski na walkę rewanżową.
Sosnowski wierzy w swój sukces
Będziecie walczyli przy 60-tysięcznej widowni. Można się spalić psychicznie już przed wyjściem na ring. - Wiem, że przed walkami braci Kliczków jest wielkie zamieszanie, można powiedzieć ogromny show, który powoduje, że ich rywale często przegrywają już w szatni. Wychodzą na ring, tak jak ostatnio Chambers z Władimirem Kliczko i okazuje się, że są cieniami samych siebie. Dziś oczywiście trudno przesądzać jak to będzie ze mną, jak zniosę, to przedłużające się oczekiwanie i potem szybkie wyjście. Może mnie to dodatkowo zmobilizuje? Wierzę, że wytrzymam ten stres i będę doskonale nastawiony mentalnie. Kiedy już pan wejdzie na ring, co będzie się liczyło bardziej, szybkość czy może siła? - Najprościej byłoby powiedzieć, że jedno i drugie. Na pewno będę chciał wykorzystać wszystkie swoje atuty. Właśnie szybkość, poruszanie się na nogach, muszę trochę jeszcze popracować nad obrona. A Witalij? Jego styl jest kompletnie nieprzewidywalny. Ma potężne uderzenie z prawej i lewej reki, a jego dyszle, jeśli tylko trafią, mogą zdemolować rywala. Jeśli jednak mu się postawię, to, jak w niektórych walkach, może się pogubić. On nie lubi boksować pod presją. Zaczyna wtedy popełniać błędy. Natomiast kiedy pozwolisz mu boksować na jego warunkach, to robi z rywalem co tylko chce. Ja będę dużo pracował lewa ręką, no i ciosy muszą być bardzo szybkie. Zobaczymy jak to będzie wychodzić na pierwszych sparingach, ale jestem dobrej myśli. Stać mnie na to. Nie chciałbym jednak dużo gadać, wolę to pokazać w ringu. Nie koncentruje się na tym co on może zrobić, ale raczej na tym, jak ja będę walczył. Jeśli będę boksował na sto procent, a mocno w to wierzę, to po prostu go zatrzymam. Jeżeli jednak mi się nie uda to potwierdzi się, że Witalij jest mistrzem.
O ten pas będzie walczył Sosnowski
Mówi pan odważnie – wygram z nim! A co będzie jak to Kliczko pokona Sosnowskiego, co przewiduje większość fachowców? Ma pan jakiś plan B? - Przyznam szczerze, że wolę nie myśleć o tak przykrej rzeczy jak porażka. Ta walka nie jest całym moim życiem i wcale nie zamierzam kończyć po niej kariery. Nie czuję żadnej presji i nic nikomu nie muszę udowadniać. Wierzę, że wyjdę na ring i wygram, a zwycięstwo otworzy mi zupełnie nowe możliwości. Jeśli jednak mi się nie powiedzie, to od razu staję się obowiązkowym pretendentem do walki o mistrzostwo Europy. Najpierw Audley Harrison stoczy pojedynek z Michaelem Sprottem (walkę wygrał Harrison, który został mistrzem Europy - przyp. red.), a jej zwycięzca będzie walczył z Aleksandrem Dimitrienką. Gdybym, odpukać, przegrał z Kliczką powinienem walczyć z wygranym tej ostatniej walki. Czego panu życzyć przed najważniejszą walką w karierze? - Przede wszystkim zdrowia, bo tylko zdrowy mogę się w pełni przygotować do walki. Czego jeszcze? Połamania rąk? Nie wiem - wszystkiego, co pomoże mi wygrać z Kliczką (śmiech). Zapraszam wszystkich Polaków do Gelsenkirchen. Na pewno nie będziecie się za mnie wstydzić. W sporcie tak jest, że widzowie wolom dopingują mniejszego i słabszego, dlatego myślę, że doping będzie moją bronią. Albert Dariusz Sosnowski Pseudonim ringowy: "Dragon" (Smok) Ur. 7.03.1979 r. w Warszawie Wzrost: 186 cm, zasięg ramion 196cm Bilans walk: 48, wygranych 45 (27 Ko), przegranych 2 remis 1 Pierwsza walka zawodowa: 22.07.1998 Oustrup (Dania) z Janem Drobeną (TKO 1 runda) Ostatnia walka: 19.12.2009 w Benthall Green (Anglia) z Paolo Vidozem (PTS 12 runda)
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×