Finis coronat opus, czyli garść reminiscencji po zakończonym sezonie w Lidze Siatkówki Kobiet

Zakończony ledwo co sezon w Lidze Siatkówki Kobiet, w odróżnieniu od wielu poprzednich, trzymał do ostatniego meczu w dużym napięciu. Do ostatnich piłek ważyły się losy mistrzowskiego tytułu, a i o pozostałe miejsca toczyła się wyrównana walka, w której udział brały prawie wszystkie ekipy. A ponieważ poziom rywalizacji ligowej generalnie był wysoki, to trzeba uznać ten sezon za bardzo udany.

Adam Martowicz
Adam Martowicz

Punkty, niespodzianki, sensacje

Tak emocjonującego sezonu w najwyższej klasie rozgrywkowej u pań dawno już nie było. Zarówno na górze jak i na dole ligowej tabeli drużyny rywalizowały o każdy punkt. Już przed rozpoczęciem sezonu za głównych pretendentów do walki o mistrzowski tytuł uważano zespoły BKS Aluprof Bielsko-Biała, Winiar Bakallandu Kalisz, Muszynianki Fakro Muszyna i jako tego „czwartego do bridża” – PTPS Farmutil Piła. I generalnie, poza wyjątkami potwierdzającymi regułę, faworyci nie zawodzili.

Imponująco ligowe zmagania rozpoczęły siatkarki Aluprofu, wygrywały mecz za meczem i po jedenastu kolejkach miały na swoim koncie same zwycięstwa, bez straty choćby jednego meczowego punktu, a wygrane z Winiarami, Farmutilem, Muszynianką zdawały się potwierdzać, tu i ówdzie głoszone poglądy, że prawdziwy dream team stworzono w Bielsku a nie w Muszynie, gdzie Bogdan Serwiński zebrał w swoim zespole konstelację gwiazd składających się z byłych i aktualnych reprezentantek Polski. Siatkarki z Beskidu Sądeckiego sezon rozpoczęły może nie tak błyskotliwie jak BKS, ale równie efektywnie. Pierwsza porażka w siódmej kolejce z BKS-em nie zmieniała faktu, że siatkarki Muszynianki cały czas były w ścisłej ligowej czołówce. Początek sezonu należał niewątpliwie do tych dwóch zespołów. Słabszy start miały obrończynie mistrzowskiego tytułu – Winiary Kalisz. Po porażkach z BKS-em i Muszynianką miały niewielkie do nich straty plasując się przez długi czas na trzecim miejscu. Farmutil Piła , jako ten ostatni z „wielkiej czwórki” wygrywał ze słabszymi i przegrywał z pozostałymi z „czwórki” i zgodnie z przewidywaniami przez większość sezonu okupował czwarte miejsce w ligowej tabeli.

Siatkarki Wiktora Kreboka po jedenastu z rzędu zwycięstwach za trzy punkty, zdawały się być nie do zatrzymania. Ale nic nie trwa wiecznie. Pierwszy sygnał, że siatkarki z Podbeskidzia wcale nie muszą być, jak niektórzy zaczęli już mówić, najpoważniejszym kandydatem do złotego medalu Mistrzostw Polski, miał miejsce w dwunastej kolejce. Porażka w Kaliszu nie była żadną niespodzianką, ale kiedy w następnej bielszczanki przegrały u siebie z Farmutilem, a zwłaszcza gdy w czternastej kolejce uległy w Dąbrowie Górniczej MKS-owi, powiało sensacją. Do końca fazy zasadniczej rozgrywek, co prawda zespół bielski już nie przegrał, ale dotychczasowa opinia, że jest to ekipa „nie do ruszenia” została wyraźnie podważona. Bielszczanki miały jednak tak dużą punktową przewagę nad następnymi drużynami, że fazę zasadniczą rozgrywek pewnie zakończyły na pierwszym miejscu. Także Muszynianka w drugiej rundzie gubi punkty (porażka ze Stalą w Mielcu, punkt stracony w Poznaniu z AZS-em), co powoduje, że na drugie miejsce po rundzie zasadniczej awansują aktualne wówczas jeszcze Mistrzynie Polski z Kalisza, które w drugiej rundzie fazy zasadniczej rozgrywek włączyły wyższy bieg, wygrywając m.in. ważne meczu z BKS-em i Muszynianką. Pilski Farmutil z upływem czasu gra coraz lepiej (wygrana w Bielsku), a ponieważ w ostatnich meczach ma już łatwiejszych rywali, to ostatnie trzy mecze wygrywa wysoko i z dużą przewagą nad kolejna ekipą zajmuje po fazie zasadniczej rozgrywek miejsce czwarte.
„Wielka czwórka” w komplecie zajęła cztery pierwsze miejsca i stało się jasne, iż między nimi w rundzie play-off rozegra się batalia o Mistrzostwo Polski.

Ale równie emocjonujące, a kto wie czy nawet nie bardziej, była rywalizacja o pozostałe miejsca, a zwłaszcza o wejście do ósemki zespołów niezagrożonych spadkiem do niższej ligi. Miejsca 5 – 8 po rundzie zasadniczej zajęły kolejno ekipy poznańskiego AZS-u AWF-u, Stali Mielec, MKS-u Dąbrowa Górnicza i Energi Gedanii Gdańsk. Jak zacięta i trzymająca w napięciu do ostatniego meczu była rywalizacja między tymi drużynami może świadczyć fakt, iż o miejscach 6-8 decydował stosunek setów, a o kolejności szóstej Stali i siódmego MKS-u, dopiero stosunek małych punktów.

Sezon fatalnie rozpoczęły zawodniczki AZS-u Białystok. Dość powiedzieć, że przegrały pierwszych dziewięć meczów. Zawirowania w przygotowaniu do sezonu, roszady trenerów nie sprzyjały białostoczankom w optymalnym przygotowaniu się do ligowej rywalizacji. Po Brazylijczyku Osmarze Pohlu, Czesławie Tobolskim stery przejął Dariusz Luks. Przełom nastąpił gdy w 10. kolejce, Podlasianki niespodziewanie pokonały Farmutil. Od tego momentu rozpoczął się pasjonujący pościg o „ósemkę”. Nie udał się, ale zespół cementował się i zaczął zdobywać punkty. Zajął dziesiąte miejsce i czekały go baraże z przedostatnią drużyną fazy zasadniczej. Mało kto przypuszczał wówczas, że będzie to drużyna Centrostalu Bydgoszcz.

Bydgoszczanki rozpoczęły sezon zupełnie udanie, wygrały z Gedanią, co prawda przegrały następny mecz w Mielcu, ale w trzeciej kolejce pokonały AZS Białystok i nic nie zapowiadało katastrofy. Później jednak było już znacznie gorzej. Siatkarki znad Brdy przegrywały, a powrót na ławkę trenerska Piotra Makowskiego zdymisjonowanego po ubiegłym sezonie kiedy to Centrostal zajął czwarte miejsc w lidze, był spóźniony. Trzynaście porażek i tylko dwa zwycięstwa , ze Stalą Mielec i ... Winiarami Kalisz, pozwoliło bydgoszczankom wyprzedzić w ligowej tabeli tylko AZS Białystok. Szok jednak miał nastąpić później, w meczach barażowych Centrostal przegrał walkę o dziewiąte miejsce z „akademiczkami” z Białegostoku i po piętnastu latach gry w LSK i zdobytych pięciu medalach MP, spadł do I ligi. A białostoczanki, tak jak w ubiegłym sezonie, pokonały w barażach w walce o status zespołu PlusLigi Kobiet Wisłę Kraków i pozostały w elicie. Niewiarygodny pościg za straconym czasem udał się.

Mecze pierwszej rundy fazy play-off przebiegały bez niespodzianek. Faworyci łatwo wygrywali i tak jak w rundzie zasadniczej drużyny rywalizowały jakby w dwóch różnych ligach. Winiary, Muszynianka, BKS i Farmutil biły się o medale, AZS AWF Poznań, MKS Dąbrowa Górnicza, Gedania Gdańsk i Stal Mielec o miejsca 5 – 8.
Walka o medale Mistrzostw Polski była pasjonująca. W pierwszym półfinale Winiary nie sprostały Muszyniance, która potrzebowała czterech meczów by awansować do finału. W drugim półfinale rywalizacja była jeszcze bardziej zacięta. Dopiero na pełnym dystansie pięciu meczów, Farmutil niespodziewanie wyeliminował BKS Aluprof. Skład finału Farmutil – Muszynianka był pewnym zaskoczeniem. O ile udział w nim Muszynianki był prognozowany, to pilski Farmutil zaskoczył wielu kibiców. Mecze półfinałowe stały na wysokim poziomie, a wszystkie drużyny w nich uczestniczące pokazały efektowne, skutecznie i nieszablonowe akcje.
W finale po pięciu spotkaniach tytuł Mistrzyń Polski zdobyły zawodniczki Muszynianki, ale naprawdę niewiele brakowało by dostał się on w ręce Farmutilu. Obie drużyny pokazały siatkówkę na bardzo wysokim poziomie.


Wygrani, przegrani

Wygrani

Największym wygranym jest cała Liga Siatkówki Kobiet. W minionym sezonie wiele meczów było godne uwagi nawet dla najwybredniejszych kibiców. Mecze półfinałowe i finałowe poza wysokim poziomem przyniosły dużą dawkę emocji. Liga okrzepła organizacyjnie, wreszcie, po mało udanej próbie relacjonowania w ubiegłych sezonach meczów LSK przez TVP (część planowanych transmisji z przyczyn społeczno-politycznych w ostatniej chwili odwoływano lub przerywano), teraz gdy „zabrał się” za to Polsat Sport dostaliśmy produkt na wysokim poziomie. To już nie tylko sama relacja ale też cała otoczka meczu, studio przedmeczowe, rozmowy, oceny, podsumowania.
Symbolicznym dowodem wzrostu zainteresowania najwyższą klasą rozgrywkową siatkarek w Polsce i jej coraz mocniejszą pozycją w społecznym odbiorze jest fakt, iż od najbliższego sezonu Polkomtel S.A. operator sieci Plus będzie tytularnym sponsorem także tej klasy rozgrywkowej. Żegnamy zatem LSK a witamy PlusLigę Kobiet.

Niewątpliwie zespołem wygranym w zakończonym niedawno ligowym sezonie jest drużyna Muszynianki Fakro Muszyna. Zdobycie złotego medalu Mistrzostw Polski, zawsze będzie największym sukcesem każdego zespołu. Trawestując znane powiedzenie, prawdziwą wartość zespołu poznajemy nie po tym jak zaczyna, ale po tym jak kończy. Siatkarki z Doliny Popradu w sezonie zasadniczym niespodziewanie pogubiły kilka punktów i zajęły „tylko” trzecie miejsce. Doświadczony zespół Bogdana Serwińskiego, mimo pewnych porażek jakich doznał w sezonie, jak chociażby odpadnięcie w półfinale Pucharu Polski, potrafił jednak w decydującym momencie wykrzesać z siebie wszystko i zapewnić sobie drugi w historii klubu tytuł Mistrzyń Polski. Podobnie jak przed dwoma laty, także i teraz motorem poczynań zespołu z Muszyny była Joanna Mirek. To jej przede wszystkim muszyńscy kibice mogą dziękować za kolejny złoty medal Mistrzostw Polski.

Kolejnym wygranym jest PTPS Farmutil Piła. Pilanki przed sezonem zaliczane co prawda były do grona czterech zespołów, które miały między sobą podzielić wszystko co jest najlepszego w siatkówce kobiecej, ale traktowane były jako ten czwarty, który może uszczknąć coś ze stołu, jeżeli trzej najmożniejsi łaskawie coś pozostawią. Początkowo siatkarki z grodu Staszica wygrywały ze słabszymi zespołami ale niewiele mogły zwojować z meczach z Winiarami, Muszynianka i BKS-em. Jerzy Matlak jednak cierpliwie układał zespół, który z meczu na mecz grał coraz lepiej. Karta odwróciła się, gdy Farmutil zdobył Puchar Polski po zwycięstwie w półfinale z Muszynianką i w finale z Winiarami. Pilanki uwierzyły w swoją szansę i na fali tego entuzjazmu poczynały sobie coraz lepiej. Awans do finału Mistrzostw Polski po wygranej z BKS-em w półfinale LSK, był sukcesem tyleż mało spodziewanym co zasłużonym. W finale siatkarki znad Gwdy co prawda przegrały z Muszynianką, ale w czwartym meczu finałowym w Pile zabrakło tylko dwóch piłek by absolutne szaleństwo ogarnęło pilskich kibiców. Wszystkie siatkarki Farmutilu dołożyły cegiełkę to tego sukcesu, ale nie mogę się powstrzymać od imiennego wymienienia jednej siatkarki, Micheli Teixeiry. Brazylijka mimo przeciętnych, jak na siatkarkę, warunków fizycznych pokazała, że można spektakularnie grać w obronie i skutecznie w akcjach ofensywnych, a jej determinacja, gra do ostatniej, najtrudniejszej piłki, porywała zespół do walki z najtrudniejszych sytuacjach.

Wreszcie bardzo udany sezon miały siatkarki MKS-u z Dąbrowy Górniczej. Beniaminek ligi, siódmy po rundzie zasadniczej, w fazie play-off raczej niespodziewanie pokonał najpierw mielecką Stal, a później w walce o piąte miejsce Energę Gedanię Gdańsk. Zespół, który przed sezonem miał walczyć o utrzymanie się w lidze sięgnął po miejsce, które daje możliwość występów w europejskich pucharach. Duża w tym zasługa Wiesława Popika, który starał się przenieść do zespołu niektóre elementy gry z siatkówki męskiej, a takie nazwiska jak Ewelina Sieczka czy Krystyna Tkaczewska już niedługo mogą wiele znaczyć w PlusLidze Kobiet. Sukces zespołu nie byłby możliwy jednak gdyby nie stworzono w Dąbrowie Górniczej klimatu przyjaznego kobiecej siatkówce. Widać to było choćby na trybunach, które z meczu na mecz były coraz pełniejsze.

Przegrani

Niewątpliwie największym przegranym ostatniego ligowego sezonu jest GCB Centrostal Bydgoszcz. To klub z dużymi tradycjami, od 1992 roku nieprzerwanie grający w ekstraklasie klubowej siatkówki kobiecej. Kiedy w ubiegłym sezonie, na 25-lecie istnienia zespół uplasował się na czwartym miejscu, włodarze klubu uznali że to zbyt mało i zwolniono trenera Piotra Makowskiego. Przed ostatnim sezonem nie było wielkich pieniędzy na wzmocnienia kadrowe, na dodatek kontuzji doznała Marta Pluta, roczny urlop zaplanowała podpora bydgoskiej drużyny, Ewa Kowalkowska, a po pierwszych niepowodzeniach gorączkowo dokonywano roszad na ławce trenerskiej, by pod koniec sezonu powrócić, niestety już za późno, do Piotra Makowskiego. To wszystko „sprzysięgło się” przeciwko ekipie nad Brdy. Jeszcze po sezonie zasadniczym, zajmując dziewiąte miejsce, bydgoszczanki miały szanse uratowania się. W barażach z AZS-em Białystok nie dały jednak rady i przez co najmniej najbliższy rok grać będą w I lidze.

Drugim przegranym jest BKS Aluprof Bielsko-Biała. Drużyna Wiktora Kreboka rundę zasadniczą wygrała „w cuglach”, chociaż przesz chwilę miała małą zadyszkę. Niemal wszyscy widzieli wówczas BKS co najmniej w finale ligi. Nieszczęścia zaczęły się od Pucharu Polski. Bielszczanki w półfinale uległy Winiarom i wiadomym było, że szansę gry w Lidze Mistrzyń mogą już tylko zapewnić sobie wygrywając ligę. Tutaj też zaczęło układać się nie najlepiej. Przegrały półfinał po pięciu meczach z Farmutilem Piła i praktycznie w sezonie tym pozostały z niczym, bez Pucharu Polski i bez medalu Mistrzostw Polski, bowiem w walce o 3. miejsce w LSK przegrały z kaliskimi Winiarami.

Paradoksalnie trzecim zespołem, który nie może zakończonego sezonu uznać za udany jest brązowy medalista Mistrzostw Polski, Winiary Bakalland Kalisz. Kaliszanki broniły zarówno tytułu Mistrzyń Polski jak i zdobywcy Pucharu Polski. Nie udało obronić się ani jednego, ani drugiego. Zespół kaliski w zakończonym sezonie, mimo personalnie jeżeli nie lepszego, to na pewno nie gorszego składu, nie błyszczał jak jeszcze rok temu. Podopieczne Igora Prielożnego grały mecze lepsze i gorsze, ale w decydujących momentach czegoś brakowało. W Pucharze Polski, w finale przegrały z Farmutilem a w lidze w półfinale nie sprostały Muszyniance. Trzecie miejsce w lidze byłoby sukcesem dla większości drużyn w niej występujących, ale chyba jednak nie dla zespołu znad Prosny. Jeżeli na to wszystko nakłada się niewesoła sytuacja finansowa zespołu, to trudno uznać sezon 2007/2008 za udany dla tego jakże zasłużonego dla siatkówki kobiecej w Polsce klubu.

Moja subiektywna „siódemka” sezonu ligowego

Każdy kibic zapewne ma swoją „siódemkę” zawodniczek Ligi Siatkówki Kobiet, którą uważa za najlepszą. Wytypowanie siedmiu najlepszych siatkarek ligi na przestrzeni całego sezonu jest trudne i nigdy nie zadowoli wszystkich. Mimo wielu rozterek jakie miałem przy wytypowaniu najlepszej „siódemki” sezonu, w moim przekonaniu powinna ona wyglądać tak:

Rozgrywająca – Katarzyna Skorupa
Środkowe – Eleonora Dziękiewicz i Agnieszka Bednarek
Rozgrywające i atakująca – Natalia Bamber, Joanna Mirek i Helena Horka
Libero – Mariola Zenik.

Katarzyna Skorupa (Farmutil Piła) od kilku sezonów jest w kręgu zainteresowania trenerów kadry narodowej. Zawsze w kadrze, druga, trzecia, ostatnio gra wybornie, z duża intuicją i skutecznością. Nieszablonowe, szybkie rozegranie gubiące blok rywalek, oczy „dookoła” głowy to jej atuty.

O Eleonorze, Dziękiewicz (Winiary Kalisz) mówi się, że jako środkowa odkryta została przez Maco Bonittę, de facto Jerzy Matlak w czasie kiedy była jeszcze zawodniczką Farmutilu przestawił ja na środek i sympatycznej zawodniczce wyszło to „na zdrowie”. To bardzo dynamiczna siatkarka, mająca „szybką” rękę w ataku, skuteczna w grze blokiem, a ponadto nieźle grająca w przyjęciu.

Agnieszka Bednarek (Farmutil Piła) to chyba największe odkrycie tegorocznego sezonu. Jej gra zwłaszcza mocny, szybki atak ze środka musi robić wrażenie. Ma bardzo trudną zagrywkę i coraz lepiej też gra blokiem.

Natalia Bamber (BKS Aluprof Bielsko-Biała) co prawda nie znalazła się w kadrze Marco Bonity, ale jej gra w lidze musi podobać się. Mówi się, że jeżeli Bamber gra dobrze to BKS wygrywa, gdy przydarzają się jej słabsze mecze to zespół z Podbeskidzia ma ogromne problemy. Bardzo dynamiczna siatkarka, skuteczna w ataku, niezła w grze blokiem.

Joanna Mirek (Muszynianka FakroMuszyna) jest najbardziej doświadczoną zawodniczką Muszynianki ale także jej mózgiem. Dobra gra w przyjęciu skuteczne akcje na siatce oraz z drugiej linii, a także wyśmienity przegląd sytuacji na boisku to jej największe atuty.

Helena Horka (Winiary Kalisz) przyszła do Kalisza niejako „w zamian” za Teresę Matuszkową i na pewno nie sprawiła zawodu kaliskim kibicom. Siatkarka o dużym zasięgu w ataku i mocnym zbiciu. Atakuje równie skuteczne z lewego jak i z prawego skrzydła. Dobrze spisuje się też w bloku. Grała równo na wysokim poziomie, zwłaszcza w drugiej części sezonu.

Mariola Zenik (Muszynianka Fakro Muszyna) jest bezsprzecznie najlepszą polską libero. Intuicja, dobre czytanie gry i gra w obronie to walory, które przesądziły iż zawodniczka ta znalazła się w mojej „siódemce”.

Sezon ligowy 2007/2008 należy już do przeszłości. Był, jak sądzę, w opinii większości kibiców bardzo udany. Tylko „zwariowany” terminarz utrudniał jeszcze lepsze przygotowywanie się drużyn do kolejnych spotkań. Natłok meczów co trzy dni, a między nimi dalekie podróże z południa na północ, z zachodu na wschód, były bardzo męczące dla zawodniczek i nie sprzyjały spokojnej pracy. Jednak eliminacje olimpijskie naszej narodowej reprezentacji tego wymagały. Miejmy nadzieję, że za trzy tygodnie, po ostatnim już turnieju eliminacyjnym w Tokio, będziemy wszyscy mogli powiedzieć, że to wszystko nie poszło na marne.


Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×