Mariusz Puszakowski: Jesteśmy tylko ludźmi, nie robotami

KMŻ Lublin zajął czwarte miejsce w rawickim półfinale Mistrzostw Polski Par Klubowych. Połowę dorobku punktowego zespołu wywalczył (startując w zaledwie czterech biegach) Mariusz Puszakowski.

Jarosław Handke
Jarosław Handke

Jak zawody te ocenia sam zainteresowany? - Przyjechałem do Rawicza potrenować, sprawdzić siebie na tle innych zawodników. Wypadło całkiem przyzwoicie, aczkolwiek nie wiadomo jak by to było, gdybym jechał z zewnętrznych pól. Ogólnie jestem zadowolony, w sprzęcie coś zaczęło "pukać", ale myślę, że uda się to szybko wyeliminować - mówi Mariusz Puszakowski.

Po upadku w swoim czwartym wyścigu popularny "Puzon" wycofał się z dalszej części zawodów z powodów sprzętowych. Czy były one rzeczywiście na tyle poważne? - Wydaje mi się, że w najbliższych startach będę używał innych silników. Na razie trochę testuję, próbuję wybrać to, co najlepsze. Zobaczymy co z tego wyjdzie - wyjaśnia Puszakowski.

Czy w obliczu pozyskania przez klub z Lublina możnego sponsora można spodziewać się wzmocnień w składzie? - Z tego co wiem, to mają się pojawić nowe twarze w zespole. Delikatnie przydałoby się wzmocnić tak zwaną "drugą linię", na wyjazdach tracimy trochę tych punktów. Szkoda, że one uciekają, bo można by wygrywać mecze i być w czubie tabeli. Na razie tak nie jest. Decyzja nie należy do mnie. Ja staram się jeździć jak najlepiej potrafię, a to, czy działacze kogoś zakontraktują, to już zależy tylko i wyłącznie od nich - dodaje były zawodnik m.in. GTŻ-u Grudziądz.

Czy w przypadku wzmocnienia składu jednym solidnym zawodnikiem po fazie play-off lublinianie są w stanie wywalczyć awans do I ligi? - To jest sport, tu wszystko może się wydarzyć. Jeden zawodnik może w danych zawodach pojechać lepiej, drugi może mieć akurat słabszy dzień. W sporcie nie można niczego zakładać. Po raz setny powtarzam, że zawsze jadę na zawody pokazać się z jak najlepszej strony. Niestety, czasami jest tak, że nie wychodzi. Jesteśmy tylko ludźmi, nie robotami. Każdy z nas chce jakieś punkty zdobywać, przecież nie jeździ się tyle kilometrów po to, by być ostatnim. Wydaje mi się, że jeżeli wszystko będziemy mieli odpowiednio poukładane i wszystko będzie szło w dobrym kierunku, to jesteśmy w stanie wygrywać mecze - kończy Mariusz Puszakowski.


Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×