Wimbledon: Zwonariowa, czyli kobieta lubi mieć dużo na głowie

Zawsze w siebie wierzę - mówi Wiera Zwonariowa, która w drodze do pierwszego wielkoszlemowego finału odprawiła w Wimbledonie Jelenę Janković i Kim Clijsters. Za źródło sukcesu uważa doświadczenie. Rosjanka nie przejmuje się uwagami osób trzecich. Rehabilitację przechodziła wspólnie z Robinem van Persie.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

- Jestem tak podekscytowana, że to do mnie jeszcze nie dotarło: zagram w finale Wimbledonu na korcie centralnym - powiedziała półtorej godziny po meczu półfinałowym, w którym odprawiła Bułgarkę Pironkową.

Jak trudną rywalką będzie w sobotę Serena? - Nieważne. Po prostu wyjdę na kort i tak jak w popopedznich rundach zagram najlepiej jak umiem. Serenie nie można pozwolić dominować, trzeba sprawić jej trudność przy każdej piłce - przyznała. Z Amerykanką w sześciu meczach wygrała (6:2, 6:3) raz, przed czterema laty w Cincinnati. - Ale i to był ciężki mecz. Trzeba będzie go powtórzyć.



Przed rokiem błękitnooka Wiera walkę o finał Australian Open przegrała z rodaczką Safiną. - Dinara była wtedy dla mnie po prostu za trudna. Ale teraz jestem bardziej doświadczona - powiedziała moskwianka, której życie nie zamyka się na korcie. Skończyła wychowanie fizyczne, wciąż studiuje międzynarodowe stosunki gospodarcze w Akademii Dyplomatycznej ministerstwa spraw zagranicznych Rosji. - Muszę mieć zawsze czymś zajętą głowę - wyjaśnia swoje zainteresowania.

Wiera potrafi trzeźwo patrzeć na swoje dokonania, nie zniechęca się po niepowodzeniach: - Poniosłam ostatnio kilka porażek we wczesnych fazach turniejów, ale uważałam, że gram lepiej, więc pracowałam jeszcze ciężej. Jeżeli pewne elementy nie będą działały od razu, to przynajmniej wiem o nich, uczę się ich.

Przyznaje, że po kilku latach gry na wysokim poziomie w Tourze wie jak odwracać sytuację w meczach, jeśli idzie źle. - W takich przypadkach nie patrzę na przegranego seta - powiedziała a propos także spotkania z Pironkową. - Próbuję wtedy wygrać punkt za punkt - wyjaśnia. - Mogę zrobić wiele. I nie przejmuję się tym, co ludzie mówią. Tenis to dla niej zarówno praca, jak i pasja: - Ale gdy się wychodzi na kort, to człowiek nie myśli o tym, by zarobić jak najwięcej pieniędzy. Myśli się o tym, by wygrać. Gra się dla przyjemności zwyciężania.

A ludzie mówili wiele, gdy była często kontuzjowana. Ubiegły sezon zakończyła urazem, który w mistrzostwach WTA pozwolił jej zagrać tylko jeden mecz, a sezon obecny zaczęła od kreczu w Sydney. - Jeśli masz ciężką kontuzję, doceniasz szansę wyjścia na kort. Nawet po porażce wiesz wtedy, że będziesz miała drugą szansę. Rehabilitację prawej kostki przechodziła w Amsterdamie mając za "partnera niedoli" holenderskiego piłkarza Robina van Persie, któremu teraz kibicuje podczas Mundialu. - Dobrze jest mieć obok siebie w takich trudnych chwilach innego sportowca.

Na początku sezonu trenerem Zwonariowej był jeszcze Antonio van Grichen. W Charleston, gdzie w kwietniu doszła do finału, tymczasowa współpracowała ze swoim poprzednim szkoleniowcem, Samem Sumykiem, który zamienił się z van Grichenem na stanowisku trenera Azarenki. - Wika była wtedy kontuzjowana - wyjaśnia Rosjanka, która obecnie jest pod opieką Aleksieja Agiejewa. - Byliśmy razem mistrzami Rosji w grze mieszanej. Świetnie, że może ze mną także odbijać na korcie i nie muszę szukać sparingpartnerów.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×