Konflikt w Red Bull trwa
Kilka dni po wypadku w GP Turcji władze Red Bull Racing zapewniały, że sytuacja między kierowcami jest wyjaśniona. Jedno zdanie Marka Webbera po zwycięstwie na Silverstone przekreśliły wszystkie marketingowe zabiegi zespołu.
Łukasz Czechowski
W Turcji jadący po podwójne zwycięstwo kierowcy Red Bulla zderzyli się zaprzepaszczając szansę na ogromny sukces. Po wyścigu przedstawiciele zespołu i kierowcy powiedzieli kilka słów, które potem dział public relations musiał odkręcać, co udało się dość szybko - kilka dni później obaj zawodnicy zapewniali o wzajemnej miłości i szacunku, a gdy w kolejnym tygodniu Mark Webber przedłużył kontrakt z zespołem, wydawało się, że sielanka trwa.
Czar prysł w miniony weekend na Silverstone. Australijczyka zirytował fakt, że przed kwalifikacjami z jego bolidu zostało wymontowane nowe przednie skrzydło i założone w samochodzie Sebastiana Vettela, który swoje uszkodził podczas treningu. Czy dzięki temu Niemiec wygrał czasówkę, nie wiadomo, na pewno jednak ten fakt jeszcze bardziej zdenerwował Webbera.
Wyścig ułożył się jednak nie po myśli Vettela, który na pierwszych zakrętach przebił oponę, co w pełni wykorzystał Webber wygrywając po raz piąty w karierze. Po minięciu mety, gdy zespół przez radio pogratulował swojemu kierowcy, ten odparł: Nieźle jak na kierowcę numer dwa. Wypowiedź usłyszał cały świat.
Później Webber przyznał, że jeśli wiedziałby, że będzie traktowany jak kierowca numer dwa, nie zdecydowałby się na przedłużenie umowy.