Horror bez happy endu – relacja ze spotkania Polska – Estonia

Takiego scenariusza wydarzeń w Tallinie nie przewidzieli nawet najwięksi pesymiści. Polska przegrała dwa spotkania w ramach eliminacji do mistrzostw Europy i zajęła drugie miejsce w grupie, skazując się na grę w barażach. W niedzielnym spotkaniu z Estonią Polacy zagrali nierówno, mieli potężne problemy z przyjęciem zagrywki i z dokładnością w rozgrywaniu własnych akcji. Estonia natomiast zagrała odważnie i konsekwentnie.

Ilona Kobus
Ilona Kobus

Po wczorajszej, zaskakującej porażce z Czarnogórą, II selekcjoner polskiej kadry zapewniał, że wpadka była wyłącznie efektem braku koncentracji. Alojzy Świderek dodał, że jedyne, co muszą zrobić polscy siatkarze, to "przestawić myślenie na odpowiednie tory". Szkoleniowiec dzisiejszych rywali Polaków, Avo Keel obejrzał tylko dwa sety meczu Czarnogóra – Polska i stwierdził, że "wszystko przebiega zgodnie z normą". Kiedy usłyszał końcowy wynik był bliski szoku. – Mamy szansę awansować do mistrzostw Europy. Jeśli chcemy ją wykorzystać, to musimy skoncentrować się na więcej, niż sto procent i zrobić wszystko, by wykorzystać sprzyjający splot wydarzeń – powiedział wieczorem swoim siatkarzom.

Estoński szkoleniowiec jak obiecał tak zrobił, mimo że z pewnością sam do końca nie wierzył w to, co przekazywał swoim zawodnikom. Biało – czerwoni z kolei nie zdołali w ciągu jednej doby wyciągnąć wniosków z porażki z Czarnogórą i ponownie zafundowali sobie horror bez happy endu. Po tym, co zobaczyliśmy dziś w Tallinie, pozostajemy pełni obaw przed kwalifikacjami olimpijskimi, a jednocześnie bardzo chcemy wierzyć, że tydzień, jaki pozostał do rozpoczęcia turnieju w Portugalii wystarczy, by "naprostować tok myślenia siatkarzy" oraz dokonać diametralnych poprawek w prawie wszystkich elementach gry.

Podopieczni trenera Raula Lozano rozpoczęli spotkanie z Estonią bez Sebastiana Świderskiego, który nie brał nawet udziału w rozgrzewce. Od początku grali nerwowo i popełniali sporo błędów, oddając rywalom piłkę za darmo. Ci tylko czekali na takie "prezenty" i skrzętnie zamieniali je na punkty (1:3, 1:4 – kontra Sikaste, 3:7 po autowym zbiciu Nowakowskiego). Chwilę po pierwszym czasie technicznym byliśmy świadkami pierwszej długiej akcji w tym meczu, zakończonej skutecznym atakiem Krzysztofa Gierzyńskiego, dającym wynik 5:9 i przysłowiowego „kopa” do walki naszym siatkarzom, którzy uporali się z własnymi słabościami i rozpoczęli skuteczną pogoń za rywalem. Przy wyniku 9:14 w polu serwisowym stanął Michał Winiarski i to dzięki jego zmiennej zagrywce Polacy zniwelowali różnicę punktów (13:14). Po drugiej przerwie technicznej na boisku pojawili się Woicki i Gruszka, a nasi zawodnicy (głównie za sprawą Mariusza Wlazlego) wyszli na prowadzenie 18:17. W końcówce na boisko z powrotem wszedł Paweł Zagumny, który zaserwował asa (23:19), a zaraz potem Meresaar posłała piłkę w siatkę i było po secie.

Druga partia od początku toczyła się pod dyktando biało – czerwonych, którzy wzmocnili zagrywkę i skutecznie grali blokiem (2:0, 5:1- Nowakowski, Gierczyński, Wlazły powstrzymali Sikastę). Nasi zawodnicy złapali własny rytm gry i konsekwentnie powiększali przewagę nad gospodarzami (8:3, 14:8), którzy nie mogli wyprowadzić skutecznej akcji skrzydłami. W końcowej fazie seta kolejną dobrą passę w polu zagrywki miał Michał Winiarski i kiedy zdobył asa serwisowego, dającego Polakom prowadzenie 20:9, trener Keel wymienił połowę składu, wprowadzając na parkiet Lembera, Meresaara i Kreeka. Nowi zawodnicy ożywili grę Estończyków, zwłaszcza Meresaar, który przećwiczył naszych przyjmujących swoją piekielnie mocną zagrywką. Estończycy z minuty na minutę grali lepiej i tylko dzięki wcześniej wypracowanej, wysokiej przewadze, zawodnicy Raula Lozano bezpiecznie dowieźli szczęśliwy wynik do końca.

Trzeci set miał najbardziej wyrównany przebieg w całym spotkaniu. Obydwie drużyny grały skutecznie w ataku i nie oszczędzały sił w polu serwisowym. W polskim zespole jedynie Gierczyński miał kłopoty z kończeniem piłek, nadziewając się raz po raz na podwójny blok (5:6). Winiarski z kolei miał coraz większe problemy z przyjęciem zagrywki i dlatego jeszcze przed drugim czasem technicznym został zmieniony przez Marcina Wikę. Kiedy jednak Wika dostał dwie "czapy" pod rząd (18:20), argentyński szkoleniowiec z powrotem desygnował do gry Winiarskiego. Niestety w szeregach naszego zespołu zaczęło dziać się niedobrze – nie kończyliśmy akcji z pierwszej piłki i nie raziliśmy rywali zagrywką. Na domiar złego polscy zawodnicy stracili skuteczność na kontrze, pozwalając rywalom rozwinąć skrzydła i doprowadzając do gry na przewagi, zakończonej sukcesem gospodarzy turnieju.

Już pierwsze akcje czwartej odsłony zwiastowały, że Polacy tracą kontrolę nad grą. Estończycy natomiast poczynali sobie coraz śmielej i pokazywali coraz ładniejszą siatkówkę. Bardzo dobrze spisywał się Kreek, który już na początku seta oszukał Plińskiego i Winiarskiego, wpuszczając im piłkę "za kołnierz" (2:3). Kilka chwili później ten sam zawodnik pocerował zagrywką świetni spisującego się dzisiaj Krzysztofa Ignaczaka i dał swojej drużynie 2 punkty przewagi (4:6). Nasi zawodnicy starali się jak mogli dotrzymać kroku coraz bardziej rozpędzającym się rywalom, ale wyraźnie brakował im animuszu, a przede wszystkim dokładności w grze. Główną bolączką Polaków stawało się przyjęcie, z którym nie radzili sobie ani Winiarski, ani Gierczyński. Przeciwnicy z kolei dobrze przyjmowali nawet atomowe serwisy Mariusza Wlazłego i wyprowadzali po nich akcje, które na punkty zamieniali Nommsalu (18:21) i Meresaar (15:17). W decydującym momencie seta na zagrywce pojawił się Łukasz Kadziewicz (zmienił Nowakowskiego po I czasie), który najpierw zaserwował asa, a potem posłał piłkę na aut i był remis 2:2.

O tym, która z drużyn pojedzie na mistrzostwa Europy do Turcji musiał więc zadecydować tie break. Polacy rozpoczęli z Mariuszem Wlazłym na zagrywce, który posłał rywalom pięć potężnych bomb i szybko zrobiło się 5:1 dla biało – czerwonych. Potem jeszcze dwukrotnie polski atakujący oszukał blok rywali i przy zmianie stron mieliśmy bardzo korzystny wynik 8:4, który kolejnym asem serwisowym poprawił na 9:4 Daniel Pliński. Kiedy powoli nabieraliśmy przekonania, że nic złego już nie może się wydarzyć, ponownie nastąpiła czarna seria naszej drużyny (przejście linii środka, 2 autowe ataki, blok na Wice) i Estonia traciła do nas już tylko 2 oczka. Ostatnie piłki meczu należały do Meresaara, który najpierw skończył dwie sytuacyjne akcję z prawego skrzydła, a potem uczestniczył w zablokowaniu Wlazłego, dającym jego zespołowi piętnasty punkt i zwycięstwo w meczu 3:2.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×