Tour de France: Wielki wyścig Cavendisha

Przez dwa tygodnie sprinterskie odcinki 97. Tour de France stanowiły teatr jednego aktora. Mark Cavendish odniósł aż pięć etapowych zwycięstw, nie pozostawiając rywalom żadnych złudzeń.

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
Tegoroczna Wielka Pętla nie zaczęła się dla Brytyjczyka najlepiej. Najpierw kraksa wyeliminowała go z udziału w sprinterskim finiszu, na którym najszybszy okazał się Alessandro Petacchi. Dwa dni później kolarz Lampre ponownie zdystansował Cavendisha, a przewaga wypracowana w trakcie pierwszego tygodnia wyścigu wystarczyła Włochowi, by finalnie zdystansować rywala w walce o zieloną koszulkę lidera klasyfikacji punktowej. - Mój Tour de France nie zaczął się zbyt dobrze i przez cały pierwszy tydzień zachodziłem w głowę, jak do tego mogło dojść - opowiada brytyjski sprinter. - Zespół robił jednak wszystko, by mi pomóc. Z biegiem czasu czułem się coraz lepiej - nie ukrywa. Cavendish wygrał pięć kolejnych płaskich odcinków i w sumie - przez trzy lata występów w Wielkiej Pętli - uzbierał na swoim koncie już piętnaście etapowych triumfów. Dominację Brytyjczyk potwierdził na Polach Elizejskich, nokautując Petacchiego i Juliana Deana. - Bernard Eisel zabrał mnie do pociągu, a następnie Tony Martin doprowadził mnie dokładnie tam, gdzie powinienem się znaleźć, by pojechać po zwycięstwo - relacjonuje przebieg paryskiego finiszu. - Kiedy wygrywasz, zyskujesz pewność siebie. Kiedy jesteś pewien swoich możliwości, wówczas wygrywasz. To prosta recepta. Cavendish na mecie pokusił się także o kilka refleksji i krótkie podsumowanie 97. Tour de France. - To było niesamowite przeżycie - cieszy się. - Ludzie we Francji zawsze robią z Wielkiej Pętli wielkie wydarzenie i chciałbym im wszystkim gorąco podziękować. Mnóstwo ciepłych słów należy się także mojemu zespołowi, całemu personelowi który nas wspierał i wszystkim ludziom, którzy pomagali mi w trakcie wyścigu. Było fantastycznie.

Mark Cavendish wygrał pięć etapów w tegorocznym Tour de France
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×