Jorge Lorenzo na wesoło

A gdyby zrobić psikusa Dani Pedrosie: do pojemnika z Cola Cao wsypać mu kawy? - Z rywalami chcę wygrywać tylko i wyłącznie na torze - mówi Jorge Lorenzo, których żadnych brudnych sztuczek się nie tyka.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

Ale czy nie poleciłby czegoś włoskiemu urzędowi skarbowemu, by ten darował winę biednemu połamanemu Valentino Rossiemu, który miał migać się od płacenia podatków? - Nie interesują mnie takie problemy, nie interesują mnie zmartwienia innych - uparcie twierdzi Hiszpan.

Przeprowadzający rozmowę w "El País" mówi, że Rossi przekonał go do kupna Yamahy. - To co mam zrobić z tym motocyklem w przyszłym sezonie? Wyrzucić go? - pyta. - Nie, nie wyrzucaj go, proszę - odpowiada Lorenzo. - Ale w przyszłości przywiązuj się bardziej do kierowcy niż do sprzętu. Kup sobie koszulkę, np. Lorenzo - proponuje.

Jorge ma wiele okazji do cieszenia się ze zwycięstw i wielokrotnie pokazywał już różne oblicza radości. Jak cieszył się po triumfie Hiszpanów w piłkarskim Mundialu? - Świętowałem w domu - mówi ku niepocieszeniu rozmówcy. - Miałem na sobie koszulkę reprezentacji i byłem niezwykle zadowolony, że w końcu wygraliśmy mistrzostwa.

Lorenzo po raz kolejny zawodzi oczekiwaniom dziennikarza, gdy odpowiada na stwierdzenie, że ze swoim talentem jego ewentualni klienci nigdy nie dostawaliby zimnej pizzy, gdyby był jej rozwozicielem. - Lepiej jest dostać reklamację niż się zabić na ulicy.

W ogóle ściganie i uciekanie poza torem motycyklowym podoba mu się raczej średnio. Z filmów owianych legendą także z powodu jednośladów bardziej przypada mu do gustu "The Wild One" z Marlonem Brando niż "The Great Escape" z niezapomnianym Stevem McQueenem.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×