Jarosław Kalinowski: Dlaczego się nie sprzedać?

Jakie medium jest najpotężniejsze, jakie ma największą siłę oddziaływania? Oczywiście to telewizja. Tylko zdecydowane kroki w celu promocji sportu żużlowego, mogą uchronić tę dyscyplinę przed zapomnieniem.

Jarosław Kalinowski
Jarosław Kalinowski

W ciągu zaledwie jednego roku (a właściwie zimy 2000/2001) Telewizja Polska z mało znanej nad Wisłą dyscypliny, jakim były skoki narciarskie, uczyniła ją sportem numer jeden. W ciągu kilku zimowych miesięcy po sukcesach wspaniałego sportowca – Adama Małysza pojawiło się w naszym kraju kilka milionów znawców, ekspertów i fanów, tej jakby nie patrzeć, niszowej dyscypliny. Tak, nie bójmy się słowa "niszowej", bo tak naprawdę ten sport jest popularny w Finlandii, Norwegii, południowych Niemczech, Austrii i może Szwajcarii. Oczywiście są też skaczący Francuzi, Włosi, Amerykanie, ale to tylko garstka zapaleńców, nie będąca nawet w swoich ojczyznach zbyt znana.
Próba uświadomienia Polaków, z których 99 procent wie kto to Małysz, o rzeczywistej popularności skoków narciarskich na świecie skończyłaby się prawdopodobnie linczem dla tego kto by się jej podjął.

Podobnie mało znaną dyscypliną jest też żużel, mimo iż w Polsce, Anglii, Szwecji, Dani ma stałą publikę, która uczęszcza na zawody ligowe. Zawody cyklu Grand Prix, owszem potrafią gromadzić kilkanaście tysięcy widzów, ale nie zmienia to postrzegania dyscypliny, jako czegoś pomiędzy cyrkiem a występami kaskaderów.
Najlepszym i właściwie jedynym sposobem, aby to zmienić byłoby częstsze pokazywanie żużla w telewizji i nie mam na myśli tylko obecności w TVP, ale w innych, zagranicznych telewizjach. Czy to realne? Niby dlaczego nie?

Żużel potrafi być niezwykle widowiskową dyscypliną. Oczywiście musi być spełnionych kilka warunków takich jak dobrze przygotowane tory, sprzyjające walce czy też ambitni zawodnicy pokroju Emila Sajfudtinowa czy Rune Holty. W trakcie zawodów widz obserwuje wszystko od startu do mety, czego nie ma w rajdach, motocrossie czy F1. Jeśli zdarzy się bieg, w którym zawodnicy jadą gęsiego to trwa on tylko około minuty i zaraz po nim jest kolejny, a w nim szansa na emocję. O prawa do transmisji z wybitnie nudnej F1 biją się stacje telewizyjne na całym świecie. Nie jest to spowodowane przecież emocjami na torach, bo takowych tam prawie nie ma, może jedynie przez dwa okrążenia po starcie, gdy bolidy jadą w kontakcie. Później następuje kilkadziesiąt okrążeń, w trakcie których niewiele się dzieje, a emocjonujące jest to ile sekund zajmie zmiana opon. Co jednak napędza cały ten cyrk? Ano promocja, blichtr, cała ta otoczka i VIPy pojawiające się na zawodach. Tak naprawdę pewnie nawet rozgrywane corocznie w Finlandii mistrzostwa świata w rzucie telefonem komórkowym można by wypromować i uczynić z niego znaną dyscyplinę.

Czy powinniśmy się więc wstydzić, że kochamy żużel? Z pewnością nie. Możemy jedynie żałować, że nikt poważnie się nie zabrał za promocję. W takowym długofalowym działaniu potrzeba regularności, którą zapewniają rozgrywki ligowe, bo przecież na silny marketing żużla nikogo nie stać. Pokazywanie co 2,3 tygodnie zawodów cyklu z Grand Prix jest lepsze niż całkowita nieobecność w mediach, ale jak się okazuje nie jest to wystarczające. Transmisje i retransmisje są prezentowane w całkiem pokaźnej liczbie telewizji, ale jest to zaledwie 11 zawodów w ciągu roku.

Jeśli regularny, docierający do widzów speedway na wysokim poziomie miałby ruszyć w świat to jego źródło mogłoby się znajdować u nas. Oczywiście pokazywanie ligowego żużla z Polski w Anglii, Szwecji, Danii, czy Czechach może w pierwszej chwili zabrzmieć jak herezja, ale prawdopodobnie jest to spowodowane jakimś kompleksem, który mamy wobec zachodnich nacji. Jest to jednak całkowicie bezzasadne. Skoro mamy piękne stadiony jak w Gorzowie czy Toruniu, tory sprzyjające walce, najlepszych zawodników i kilkanaście tysięcy widzów widzów na trybunach to trudno o lepszą regularną promocję żużla. Pokazywanie zawodów na przykład z Danii, gdzie kilkaset osób stoi na wałach ziemnych z krowami pasącymi w tle nie będzie promowało i nie zmieni postrzegania tego sportu. Widz nie zaznajomiony z żużlem, siedzący przed odbiornikiem, musi nie tylko widzieć emocje na torze, on także musi zobaczyć kilka tysięcy żywiołowo reagujących fanów, aby przekonać się, że to dyscyplina warta uwagi. Speedway na pewno przez najbliższe lata nie będzie nigdzie na świecie na wyższym poziomie niż w Polsce. Głupotą byłoby zmarnować taką okazję.

Jestem pewien, że nasze rozgrywki z łatwością można by sprzedać na zachodzie. Tam ludzie oczekują emocjonującej rozrywki. Dla przykładu w tym roku brytyjska telewizja Sky Sport niemal dwukrotnie zwiększyła liczbę transmisji zawodów Elite i Premier League. Okazuje się, że regularne pokazywanie (najczęściej w poniedziałki) brytyjskiej ligi przyciąga fanów przed telewizory. Duża w tym zasługa kamerzystów i montażystów telewizji Sky Sport, którzy opanowali sztukę pokazywania najciekawszych momentów wyścigów w sposób wręcz fenomenalny. Skoro trzy kanały tej największej brytyjskiej sportowej telewizji pokazują na żywo takie "emocjonujące" rozgrywki jak dart czy bilard, to nikt mi nie powie, że żużel ligowy w najlepszym wydaniu nie znalazłby swoich odbiorców. Sam autor zresztą wielokrotne miał okazję rozmawiać na angielskich stadionach żużlowych o Speedway Ekstralidze i wszyscy wyrażali spore zainteresowanie naszymi rozgrywkami.

Zobaczmy, że największe koszty i tak zostały już poniesione. TVP i tak wysyła swoje wozy i personel, aby transmitować zawody w swoim kanale sportowym. Wysłanie sygnału gdziekolwiek w świat za pomocą łączy satelitarnych czy internetu byłoby naprawdę bardzo proste. Jedyne co druga strona musiałaby zaaranżować to komentarz w lokalnym języku.

Nawet na początku nie trzeba mówić o sprzedaży tego produktu jakim jest żużel, można go oddać za darmo. W ostatecznym rachunku i tak byłaby to olbrzymia okazja dla znalezienia nowych sponsorów, zarówno tych z zachodu chcących zaznaczyć swoją obecność nad Wisłą jak i polskich chcących zdobywać zachodnie rynki. Tych drugich pewnie jest mniejsza ilość, ale wiem że są. Przykład może stanowić popularność w Wielkiej Brytanii pewnego polskiego piwa. Celowo nie wymieniam jego nazwy, ale zapewniam, że jest pewna marka obecna prawie w każdym pubie czy sklepie i to także w miastach, w których nie nie ma polskiej mniejszości.
Innym źródłem zarobku mogłoby być udostępnianie archiwum meczów na stronie internetowej. Na obecną chwilę po wniesieniu opłaty możemy zalogować się na stronie TVP i obejrzeć poprzednie mecze. Oznacza to, że cała infrastruktura jest już gotowa, wystarczyłoby przygotować stronę w języku angielskim (czy też szwedzkim i duńskim) i zmienić ścieżkę dźwiękową. Koszt w porównaniu z możliwościami zysków znikomy.
Wydaje mi się również, że pokazywanie polskiego żużla na zachodzie byłoby silnym impulsem, aby poprawić nieco kulającą i słabnącą frekwencję. W końcu po raz pierwszy na żywo jakieś ligowe rozgrywki byłby pokazywane za granicą, to nobilituje. Nawet gdyby nie udało się zdobyć dużego partnera medialnego jak na przykład brytyjski Sky Sport to zawsze można próbować działać na własną rękę. Oczywiście w takim wypadku mowa raczej byłaby o transmisjach i retransmisjach internetowych a nie telewizyjnych. Dojście do angielskiego środowiska żużlowego łatwo można by uzyskać reklamując się w programach zawodów czy branżowym tygodniku "Speedway Star". Na pewno nieco byłoby to trudniejsze i zwiększyło by koszta, ale z drugiej strony większa niezależność. Rekiny medialne potrafią narzucać swoje twarde zasady.

Co stoi na przeszkodzie? Chyba jedynie prezesi klubów Speedway Ekstraligi musieliby przemówić jednym głosem. Trudno wyrokować czy to zadanie łatwe czy trudne. Z jednej strony niektórzy od lat powoli niszczą polski żużel przebijając się w podbijaniu stawek dla zawodników i zaniedbując szkolenie młodzieży a z drugiej chyba wszyscy z nich w końcu przeżyli w tym roku twarde lądowanie. Spadająca frekwencja, kryzys gospodarczy, fatalna pogoda i katastrofa smoleńska powodująca przekładanie spotkań spowodowały, że chyba wszystkie kluby mają zadyszkę finansową. Mam nadzieję, że już wszyscy prezesi uświadomili sobie, że czas na poważną reformę naszego żużla, że tylko zdecydowane kroki uchronią nas przed katastrofą.

Jarosław Kalinowski

PS. W niedawnym wydaniu "Speedway Star" ukazał się długi wywiad, w którym Ronnie Russel (właściciel praw telewizyjnych do Elite League) bardzo entuzjastycznie odnosił się do pokazywania w Anglii polskiego żużla. To tylko pokazuje, że zorganizowanie takiego przedsięwzięcia mogłoby być łatwiejsze niż komukolwiek się wydaje. Wystarczy spróbować.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×