MŚ: Trenerski dwugłos po meczu Litwa - Argentyna

Przed ostatnim ćwierćfinałowym meczem w Stambule więcej szans na awans dawano Argentynie. Większe doświadczenie, lepsi zawodnicy, no i Luis Scola. Parkiet znów zweryfikował przypuszczenia, a królowali na nim Litwini. Podopieczni Kestutisa Kemzury rozegrali najlepszy mecz podczas całego turnieju i odprawili Albiceleses 104:85. Głębia składu Litwy była ogromna, a aż siedmiu zawodników zapisało na swoim koncie dwucyfrowe zdobycze punktowe.

Krzysztof Kaczmarczyk
Krzysztof Kaczmarczyk

- Rozegraliśmy dzisiaj naprawdę znakomite zawody - mówił po meczu Kestutis Kemzura, szkoleniowiec Litwy. - Byliśmy bardzo dobrze przygotowani do tego meczu fizycznie i mentalnie, przede wszystkim mentalnie. Wydaje mi się, że to Argentyna była w tym meczu pod zdecydowanie większą presją w porównaniu z nami. Oni mieli więcej do stracenia od nas.

Trudno się dziwić takim słowom Kemzury, gdyż jego podopieczni rozegrali w czwartkowy wieczór w Stambule swój wielki koncert, który nagrodzony został owacją na stojąco. Jego podopieczni poruszali się po parkiecie żwawiej, we wszystko co robili wkładali więcej niż 100 procent zaangażowania, a do tego wszystkiego zagrali na bardzo wysokiej skuteczności, trafiając m.in. osiem swoich pierwszych rzutów zza linii 6,25. To mogło dobić rywali.

- Argentyna to znakomita drużyna, z bardzo dobrym trenerem i grupą niezwykle doświadczonych koszykarzy. Od początku wiedzieliśmy, że naszą przewagą może być jedynie agresywna gra i nacisk w defensywie - komentuje Kemzura, który najbardziej obawiał się akcji Luisa Scoli i Pablo Prigioniego. - Staraliśmy się zatrzymać Luisa Scolę, a przede wszystkim akcje pick-and-roll pomiędzy Scolą i Prigionim. Wydaje mi się, że z tego zadania wywiązaliśmy się bardzo dobrze. Duża tutaj zasługa naszego kapitana Robertasa Javtokasa.

Agresywna defensywa faktycznie okazała się kluczem do wygrania tego spotkania. Po licznych nieudanych akcjach Albicelestes wyraźnie się podłamali, a to bez zawahania wykorzystywali Litwini, którzy trafiając rzut za rzutem już po pierwszej połowie mieli 20 punktów więcej od rywala. - Końcówka pierwszej połowy to nasza znakomita seria. W drugiej trener Hernandez starał się coś zmienić, postawił obronę strefową. Mieliśmy jednak szczęście, wpadło kilka trójek i udało nam się kontrolować wynik meczu. To naprawdę wielki sukces naszego młodego zespołu - zakończył uradowany Kemzura.

Trener Argentyńczyków nie miał żadnych złudzeń po meczu. - Dzisiaj na parkiecie była tylko jedna drużyna. Litwa. Oni nas zabili - te słowa Sergio Hernandeza mówią chyba wszystko, o tym spotkaniu. - Znakomicie rzucali. Trafili swoich pierwszych osiem rzutów z dystansu, a my nie mogliśmy w żaden sposób ich zatrzymać.

Trener Hernandez generalnie miał problem z agresywną defensywą rywali. Powód jest prosty. Na ławce rezerwowych nie było solidnych zmienników dla podstawowej piątki, która przecież też musi w trakcie meczu trochę odpocząć. - Nie potrafiliśmy zdobyć punktów, nie potrafiliśmy wybronić akcji rywali. W drugiej połowie musieliśmy grać tylko akcje jeden na jednego... - dodał opiekun teamu z Ameryki południowej.

Hernandez był pod olbrzymim wrażeniem gry Litwy. - Gratuluję Litwie, bo jest to jeden z najlepszych zespołów na świecie - zakończył trener Albicelestes.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×