Tully Bevilaqua: Nadszedł mój czas

Australijki nie zdołały obronić tytułu najlepszej drużyny świata. Podczas czeskich mistrzostw świata Opals przegrały w ćwierćfinale z gospodyniami turnieju. Ostatecznie Australijki zajęły piąte miejsce, wygrywając w ostatnim meczu z Francuzkami. Jak się okazało po meczu, był to ostatni występ w narodowych barwach dla doświadczonej rozgrywającej Tully Bevilaquy.

Krzysztof Kaczmarczyk
Krzysztof Kaczmarczyk

Do Czech podopieczne Carrie Graff jechały z nadziejami na obronę mistrzowskiego tytułu. Na całym turnieju Opals przegrały dwa mecze, a to sprawiło, że zdołały zająć ostatecznie dopiero piątą pozycję. Wszystko za sprawą porażki w ćwierćfinałowej rywalizacji z Czeszkami. W meczach o 5. miejsca zawodniczki z kraju kangurów pokonały kolejno Rosjanki i Francuzki, czyli aktualne wicemistrzynie i mistrzynie Europy.

- Chciałyśmy zakończyć ten turniej dobrym wynikiem, czyli wygraną. To nam się udało - powiedziała po meczu Tully Bevilaqua, doświadczona 38-letnia rozgrywająca.

W Czechach Bevilaqua pełniła rolę zmienniczki dla innej doświadczonej rozgrywającej Kristi Harrower. Trener Graff nie będzie już miała jednak możliwości, żeby więcej skorzystać z usług Bevilaquy. - Nadchodzi taki czas, że trzeba podjąć pewną decyzję. Mój czas właśnie nadszedł. Niektórzy kończą po wielkich sukcesach. Mi niestety ta sztuka się nie udała - powiedziała Australijka oznajmiając, że kończy przygodę z drużyną narodową.

- Miałam niesamowite szczęście reprezentowania Australii na dwóch turniejach o mistrzostwo świata oraz na Igrzyskach Olimpijskich - komentowała wzruszona zawodniczka Indiany Fever. - Mogę opuścić szatnię z podniesioną głową wysoko.

W swoim ostatnim meczu w reprezentacyjnej koszulce spędziła na parkiecie 11 minut, podczas których wywalczyła 4 punkty i 2 zbiórki. W całym turnieju notowała natomiast średnio 1,3 punktu i 1,1 zbiórki.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×