Kapitan Górnika wygląda jak... bokser (foto)

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Budowana latem nowa drużyna Górnika miała być walecznym zespołem z charakterem. O tym, jak wielką ambicją i determinacją charakteryzuje się beniaminek ekstraklasy świadczyć może nie tylko wysoka pozycja zabrzan w ligowej tabeli, ale także osoba kapitana drużyny, Adama Banasia.

W tym artykule dowiesz się o:

Kibicom Górnika ciężko byłoby wyobrazić sobie zespół bez Adama Banasia na środku defensywy. Waleczny stoper to prawdziwy boiskowy przywódca, który cieszy się wielkim posłuchem wśród kolegów z drużyny. - Adaś to chłopak z charakterem. Patrząc na jego postawę wiemy, że nie możemy sobie odpuścić. Ten chłopak ma walkę we krwi - mówi z uznaniem skrzydłowy zabrzan, Grzegorz Bonin.

28-letni obrońca na boisku rzeczywiście się nie oszczędza. Nie boi się walki bark w bark, choć często te są dla niego brzemienne w skutkach. W meczu z Lechią Gdańsk kapitan zabrzańskiej drużyny wyskoczył do dośrodkowania wraz z Mariuszem Jopem, a akcja skończyła się tak niefortunnie, że „Banan” musiał na kilka minut opuścić boisko z rozbitym łukiem brwiowym.

- Założono mi sześć szwów i wróciłem do gry, by pomóc drużynie - powiedział po końcowym gwizdku sędziego obrońca Górnika. Wydawało się, że kontuzja wykluczy Banasia z występu przeciwko Jagiellonii. - Oko Adama jest opuchnięte, a obrzęk schodzi coraz niżej, co wpływa na wzrok w prawym oku - opisywał stan zdrowia zawodnika dyrektor sportowy Tomasz Wałdoch.

Po meczu z Lechią Banasiowi nałożono sześć szwów

fot. Michał Chwieduk / www.gornikzabrze.pl

Po raz kolejny charakterny zawodnik dopiął jednak swego i wybiegł w wyjściowej jedenastce Górnika na mecz z liderem. Od początku się nie oszczędzał i nie unikał stykowych sytuacji. To, co stało się potem dziwić nie może, bo po zagraniu piłki głową świeżo zrośnięta skóra nie wytrzymała i łuk brwiowy znów broczył krwią.

Jednak i to Banasia nie skłoniło do opuszczenia boiska. Po założeniu opatrunku gracz górniczej drużyny powrócił na plac gry i dotrwał do końcowego gwizdka sędziego.

Po meczu charyzmatyczny zawodnik nie miał jednak wesołej miny, a przekrwione oko sprawiało wrażenie szklanej protezy, podobnej do tej, w jaką zaopatrzony został nie tak dawno Karol Bielecki. - Oko? Może i boli, ale jeszcze bardziej boli porażka. Kontuzję się zaleczy, a straconych w tym meczu punktów już nie odzyskamy. Możemy się tylko skupić na kolejnych meczach - przekonywał Banaś.

Po drugim urazie tego samego łuku brwiowego oko Banasia wyglądało jak szklana proteza

fot. Michał Chwieduk / www.gornikzabrze.pl

Źródło artykułu:
Komentarze (0)