Zegar w roli głównej, ale Wisła Can Pack i tak wygrywa - relacja z meczu Energa Toruń - Wisła Can Pack Kraków

Hit kolejki nie zawiódł i dostarczył wielu emocji. Po wyrównanym spotkaniu ręce do góry w geście triumfu po raz kolejny w tym sezonie mogły unieść krakowianki, ale tym razem na wygraną musiały bardzo mocno zapracować. Samo widowisko popsuł mocno psujący się zegar, który trzykrotnie podczas meczu odmówił posłuszeństwa, a sędziowie stolikowi musieli korzystać ze stoperów. Ostatecznie jednak spotkanie udało się dograć do końca, a po 40 minutach gry o 6 punktów więcej było po stronie Wisły Can Pack.

Krzysztof Kaczmarczyk
Krzysztof Kaczmarczyk

Fani ekipy Energi Toruń martwili się, że hit kolejki może być zepsuty poprzez kontuzje w ekipie gospodyń. Zdanie to podzielił przed meczem Elmedin Omanic. - Maksimovic i Krawiec wezmą udział w rozgrzewce, ale trudno powiedzieć czy pojawią się na parkiecie podczas meczu - mówił Bośniak. Pocieszające było, że uraz stawu skokowego Emili Tłumak, którego doznała we wtorek, nie okazał się na tyle groźny, żeby ta nie mogła zagrać w tym meczu. Jak się później okazało, na parkiecie pojawiła się i Maksimovic, i Krawiec.

Koszykarki obu zespołów rozpoczęły bardzo nerwowo pudłując seryjnie rzuty. Wynik dopiero w 3 minucie otworzyła Lizanne Murphy, na co "trójką" odpowiedziała Gunta Basko i worek z punktami się rozsypał. Już w 4 minucie meczu trzy przewinienia na swoim koncie miała Ewelina Kobryn, a przy braku Magdaleny Leciejewskiej, trener Jose Ignacio Hernandez miał problem. - Czasami niestety tak jest, że popełnia się głupie przewinienia - powiedziała w przerwie Kobryn.

Przy wyniku 6:6 doskonałe podanie otrzymała debiutująca wśród Katarzynek Veronika Bortelova, ale ta fatalnie spudłowała sam na sam z koszem. W odpowiedzi krakowianki zdobyły 9 punktów z rzędu i wydawało się, że załapały odpowiedni rytm gry. W tym momencie gospodyniom z pomocą przyszła pierwsza w meczu awaria zegara, po której Vera Perostijska zmniejszyła straty swojego zespołu do 4 punktów.

Znakomicie dysponowana od początku meczu była Janell Burse, która rządziła pod tablicami. Żeby ją zatrzymać Omanic zdecydował się wpuścić na parkiet Jelenę Maksimovic. To po jej akcji na tablicy wyników pojawił się wynik 22:22 i... ponownie awarii uległ zegar zarówno główny, jak i ten odmierzający czas na rozegranie akcji. Tym razem przerwa dobrze wpłynęła na przyjezdne, które postawiły na agresywną obronę i zaliczyły run 8:0. Nadal znakomicie grała Burse (18 punktów w pierwszej połowie meczu), a Biała Gwiazda do szatni schodziła prowadząc 35:28.

Po zmianie stron najważniejszą rzeczą było usunięcie awarii zegara, a na parkiecie rozpoczęła się niesamowita walka. Dobrze grała Veronika Bortelova, po akcjach których straty gospodyń zmalały do 3 punktów. Wtedy jednak dwukrotnie zza linii 6,75 trafiła Katarzyna Krężel czym uspokoiła nieco nerwy faworytek. Fatalnie w tym czasie grała jednak Andja Jelavic i to głównie dzięki niej, Katarzynki pozostawały w grze.

Gdy na początku czwartej kwarty trafiły kolejno Maksimovic oraz Alicia Gladden było 51:51. Sprawy w swoje ręce wzięła jednak wtedy Kobryn, która chciała chyba odkupić swoje winy z pierwszych minut meczu. Skuteczna gra reprezentacyjnej środkowej niwelowana była przez zespołową grę gospodyń. Po "trójce" Bortelovej było 60:58, a gospodynie miały dwie szanse na dojście rywalek. Najpierw jednak w trybuny podała Krawiec, a po chwili sam na sam z koszem nie trafiła Murphy. Wszystko to zemściło się na 25 sekund przed końcem meczu, kiedy zza łuku trafiła Erin Phillips czym rozwiała nadzieje na sukces Katarzynek.

Biała Gwiazda triumf zawdzięcza w głównej mierze środkowym Janell Burse i Ewelinie Kobryn. Pierwsza zakończyła mecz z dorobkiem 25 punktów, druga dodała 14. Warto zaznaczyć również, że obie zapisały w statystykach po 9 zbiórek. Dobrą zmianę dała również Katarzyna Krężel. Nie da się również ukryć, że przy braku Magdaleny Leciejewskiej, pole manewru trener Jose Ignacio Hernandez w strefie podkoszowej ma bardzo ograniczone.

Wśród pokonanych z pewnością dobrze pokazała się Veronika Bortelova. Kolejny dobry mecz rozegrała również Vera Perostyjska. Mimo porażki trenera Omanicia z pewnością cieszy fakt powrotu do gry Jeleny Maksimovic oraz Moniki Krawiec. Katarzynki pokazały, że gdy wszystkie zawodniczki dojdą do pełni zdrowia, zespół ten spokojnie może walczyć o medale w sezonie 2010/2011.

Energa Toruń - Wisła Can Pack Kraków 62:68 (14:18, 14:17, 19:16, 15:17)

Energa: Veronika Bortelova 13, Vera Perostijska 12, Alicia Gladden 10, Lizanne Murphy 6, Patrycja Gulak-Lipka 5, Mirna Mazic 4, Emilia Tłumak 4, Jelena Maksimovic 4, Monika Krawiec 4, Agata Gajda 0, Natalia Małaszewska 0

Wisła Can Pack: Janell Burse 25, Ewelina Kobryn 14, Katarzyna Krężel 8, Erin Phillips 7, Gunta Basko 4, Andja Jelavic 4, Dorota Gburczyk-Sikora 4, Paulina Pawlak 2

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×