Zimowa mizeria - relacja z meczu Polonia Warszawa - Górnik Zabrze

Zespół oparty na zaangażowaniu i ambicji oraz drużyna budowana na nutę holenderską miały stanąć w szranki przy Konwiktorskiej. Swoją wizytówkę potwierdzili jedynie zabrzanie, wywożąc z Warszawy bezcenne oczko

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut

Piłkarzy obu zespołów powitały przy Konwiktorskiej wiosenne słońce i mroźny wiatr. W zespole gospodarzy trener Theo Bos od pierwszych minut desygnował do gry pozyskanych zimą Macieja Sadloka i Dordre Contrę, wśród rezerwowych usiedli z kolei Milos Adamović i Adam Kokoszka. Zacnej ławce polonijnej dorównać próbowali zabrzanie, Adam Nawałka nie zdecydował się bowiem, by od pierwszych minut postawić na świeżo pozyskanego uczestnika Ligi Mistrzów, Roberta Jeża.

Zawodnicy dostosowali się do fatalnej aury i w pierwszej połowie nie zrobili absolutnie nic, by rozgrzać skostniałych z zimna kibiców. Strzały? Były - właściwie tyle można na ten temat powiedzieć. I to pod warunkiem, że pod szeroką definicję strzału podciągniemy anemiczne kopnięcia piłki w wykonaniu Łukasza Piątka, czy Mariusza Magiery. Trybuny westchnęły tylko raz - w 28. minucie po podaniu Artura Sobiecha na techniczne uderzenie zza pola karnego zdecydował się Bruno Countinho, piłka minęła jednak prawy słupek.

Na drugą część gry zespół Bosa wyszedł odmieniony - piłkarze, wygrzani w szatni, ruszyli na przeciwnika z impetem. Najpierw niewygodny strzał bardzo aktywnego Janusza Gancarczyka odbił przed siebie Adam Stachowiak, a kilka chwil później zaskakującym uderzeniem spod linii bocznej bramkarza Górnika zatrudnił Bruno. Sił gospodarzom wystarczyło na kwadrans, później spuścili z tonu. Swoją szansę miał jeszcze Sobiech, a w 85. minucie pod drugą bramką bliski wykorzystania błędu Sadloka był Daniel Sikorski.

Bohaterem dnia mógł zostać Bruno, jego strzał głową przeszedł jednak minimalnie obok bramki. Czarne Koszule w drugiej części gry kontrolowały przebieg boiskowych wydarzeń, kompletnie nie miały jednak koncepcji na sforsowanie solidnej defensywy Górnika. Nic nie wniosło wejście na boisko Daniela Gołębiewskiego, kompletnie niewidoczny był Artur Sobiech. Holenderska myśl przytłoczona została przez żelazną dyscyplinę i zaangażowanie, co jest z pewnością dużym sukcesem Adama Nawałki.

Polonia Warszawa - Górnik Zabrze 0:0

Składy:

Polonia: Przyrowski - Tosik, Jodłowiec, Sadlok, Cotra, Bruno, Rachwał, Piątek, Gancarczyk (78' Brzyski), Sobiech, Smolarek (66' Gołębiewski).

Górnik: Stachowiak - Bemben (90' Danch), Banaś, Jop, Magiera, Bonin (80' Sikorski), Marciniak, Przybylski, Gasparik (80' Wodecki), Kwiek, Zahorski.

Żółte kartki: Bemben, Kwiek (Górnik).

Sędzia: Dawid Piasecki (Słupsk).

Widzów: 4000.

Oceny drużyn:

Górnik Zabrze: 3 - Solidna "trója" należy się drużynie Nawałki. Zabrzanie przyjechali do stolicy po punkt i go wywieźli - skutecznie zablokowali środek pola, nie pozwolili przeciwnikowi na stworzenie żadnej klarownej sytuacji strzeleckiej. Szkoda, że konceptu zabrakło w ataku.

Polonia Warszawa: 2,5 - Czarne Koszule kontrolowały przebieg spotkania , kompletnie nie miały jednak pomysłu na sforsowanie formacji obronnej przeciwnika. W drużynie Polonii tkwi spory potencjał, brak Trałki i Mierzejewskiego jest jednak w poczynaniach ofensywnych aż nadto widoczny.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×