Paweł Bogdanowicz: Z meczu na mecz będziemy coraz lepsi

MKS Dąbrowa Górnicza praktycznie od początku sezonu boryka się z problemami kadrowymi, a jego duet trenerski musi wymyślać coraz to nowsze ustawienia. Paradoksalnie, problemy dodały dąbrowianom siły, która poprowadziła ich do kilku ważnych zwycięstw. O dziwo, odnieśli je w zaledwie ośmioosobowym składzie. Przed nimi zaległe spotkanie z inowrocławianami. - Jeśli daliśmy radę z Politechniką i Rosą, to czemu nie ze Sportino? - retorycznie pyta w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Paweł Bogdanowicz.

Olga Krzysztofik
Olga Krzysztofik

Połowa zawodników MKS-u ma za sobą kontuzje lub jest w trakcie rehabilitacji. Skutkiem jest wąska kadra, w najtrudniejszych meczach drugiej części sezonu zasadniczego MKS gra bowiem w ósemkę seniorów i dwóch juniorów, których udział ogranicza się zazwyczaj do rozgrzewki i kibicowania z ławki rezerwowych. Kolejnym meczem z cyklu "trudnych do wygrania", w którym walka miała toczyć się o każdą piłkę, był ten z Rosą Radom w ramach 27. kolejki.

Beniaminek przyjeżdżał do Dąbrowy z pamiętną wygraną na własnym terenie. Jednak od tamtego momentu w grze obu zespołów zmieniło się bardzo wiele. Było to widać już od pierwszych piłek premierowej odsłony, ale dopiero od drugiej kwarty zaczęła uwidaczniać się przewaga Zagłębiaków. Przerwa zmieniła jednak diametralnie ich celność. - Pierwsza połowa skończyła się dość wysoko, bo zdobyliśmy aż 55 punktów przy 44 przeciwnika, a obie drużyny grały na bardzo dobrej skuteczności. Cóż, po przerwie po prostu przestało wpadać, czasami tak bywa - Paweł Bogdanowicz zbagatelizował problem skuteczności. - Przysłowiowo wystrzelaliśmy się, ale, na szczęście, nadrobiliśmy obroną i Rosa nie zdołała nas dogonić - dodał.

Gdy ze składu wypadł niekwestionowany lider Marek Piechowicz wydawało się, że gorzej być chyba nie może. Jednak podczas meczu z Asseco Prokomem 2 Gdynia Tomasz Wróbel występował z bólem brzucha, po badaniach okazało się, że odezwał się wyrostek. Od tego momentu na treningach zaczęło pojawiać się ośmiu zawodników, co prawda treningi wznowił Rafał Partyka, ale póki co trenuje on indywidualnie.

Mimo tak niekorzystnej sytuacji dąbrowianie pokazali, że jako jedyna drużyna są w stanie dwukrotnie pokonać AZS Politechnikę Warszawską, a potem utrzeć nosa Rosie Radom. - Można powiedzieć, że jesteśmy na fali. Chociaż los nam nie sprzyja, bo cały czas trenujemy w ośmiu, bo nawet juniorzy mają napięty harmonogram (juniorzy, którzy wspierają seniorski MKS, na co dzień trenują w młodzieżowej sekcji i rozgrywają spotkania w ramach juniorskiej ligi - przyp. red.), więc oni nie mogą z nami trenować. Złapaliśmy odpowiedni rytm i mam nadzieję, że z każdym meczem będziemy grali jeszcze lepiej - podkreślił z optymizmem Bogdanowicz.

Przed podopiecznymi Wojciecha Wieczorka zaległe spotkanie z inowrocławianami, którzy w 26. ligowej kolejce wysoko pokonali radomian. Czy zatem w dąbrowskiej hali zadziała prosta zależność i Sportino polegnie? - Trudno powiedzieć, parkiet zweryfikuje. Sportino jest bardzo dobrym zespołem, ale wierzymy w swoje możliwości i myślę, że po końcowym gwizdku to my będziemy schodzić z parkietu zwycięscy - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Będzie to kolejna konfrontacja z wymagającym rywalem rozgrywana w ósemkę ze wparciem z ławki Marcina Piechowicza i Marcina Wójcika. Czy i tym razem szczęście uśmiechnie się do Zagłębiaków i dadzą oni radę w ósemkę zdobyć dwa punkty? - Myślę, że spokojnie. Jeśli daliśmy radę z Politechniką i Rosą, to czemu nie ze Sportino? - zakończył z wiarą w głosie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×