W Grecji byłem dyrygentem - rozmowa z Marcinem Baszczyńskim, obrońcą Polonii Warszawa
Marcin Baszczyński ma być jesienią jednym z liderów drużyny Czarnych Koszul. - Chciałbym, aby stał się graczem, który będzie trzymał ten zespół charakterologicznie - przyznaje szkoleniowiec warszawskiej Polonii, Jacek Zieliński.
Kamil Kołsut
Kamil Kołsut: Dlaczego zdecydowałeś się na powrót do Polski?
Marcin Baszczyński: Kluczowe były przede wszystkim sprawy prywatne i rodzinne, bo ostatnie osiem miesięcy w Grecji mieszkałem praktycznie sam. Dostałem ciekawą i konkretną ofertę z Polonii, postanowiłem więc z niej skorzystać.
Nie było sygnałów od innych polskich klubów?
- Były, bo temat powrotu zaczął się od Wisły Kraków. W Grecji był dyrektor sportowy Białej Gwiazdy, prowadziliśmy dość konkretne rozmowy, ale potem szybko się skończyły. Dlaczego, nie wiem. Sprawa była prawie dogadana, ale jakoś upadła. Miałem już w głowie dalszą grę w Grecji, ale wówczas pojawiła się oferta z Polonii.
Na życie w Helladzie nie mogłeś chyba narzekać, wielokrotnie już chwaliłeś działaczy Atromitosu za opiekę, jaką otoczyli cię w momencie, gdy walczyłeś z kłopotami zdrowotnymi.
- Tak było. W zasadzie już od momentu urazu, jakiego nabawiłem się jeszcze grając w barwach Wisły, miałem stały kontakt z greckimi służbami medycznymi. Także tam na miejscu zostałem otoczony dobrą opieką lekarską, a następnie, dzięki profesjonalnej rehabilitacji, mogłem spokojnie przygotowywać się i szybko wrócić do formy.