Krzysztof Ignaczak: Ogromne emocje

W czwartkowy wieczór trener naszych siatkarzy - Raul Lozano ogłosił skład polskiej reprezentacji na Igrzyska Olimpijskie w Pekinie. Siatkarze w ogromnym napięciu czekali na decyzję szkoleniowca, a każdy z kadrowiczów marzył o tym, aby usłyszeć własne nazwisko.

Lidia Łydka
Lidia Łydka

Wśród wybrańców Raula Lozano znalazł się Krzysztof Ignaczak, który do ostatniego dnia walczył o miejsce z Piotrem Gackiem. - Gdy w ostatnim meczu z Japonią Piotrek zagrał bardzo dobrze, szanse się wyrównały i trener miał twardy orzech do zgryzienia - komentuje polski libero na łamach "Gazety Wyborczej".

Ostatnie dni były bardzo trudne dla obu zawodników, gdyż w przypadku libero, tylko jeden z nich może cieszyć się z wyjazdu, a drugi - zostaje w domu. Gdyby szkoleniowiec wybrał Piotra Gacka, Krzysztof Ignaczak przełknąłby tę gorzką pigułkę, szanując wybór selekcjonera, ponieważ w sporcie bywa różnie.

Trener Lozano ogłosił swoją decyzję na wieczornym zebraniu, na którym najpierw powiedział parę ciepłych słów do wszystkich, a później zaczął ogłaszać werdykt. - Między zawodnikami dało się wyczuć napięcie, tym bardziej że dziennikarze od dawna mieli swoich faworytów. Trener też powtarzał, że jest siedmiu pewniaków i pięć wolnych miejsc. Walka toczyła się do samego końca. Wszyscy chodzili zamknięci w sobie, na treningach każdy chciał w ostatniej chwili przekonać selekcjonera. Na czwartkowym spotkaniu było podobnie - olbrzymie oczekiwanie i dreszcz emocji – wspomina Krzysztof Ignaczak.

Do Pekinu nie pojedzie czterech wicemistrzów świata - Piotr Gacek, Łukasz Żygadło, Michał Bąkiewicz i Wojciech Grzyb. Kibice zastanawiają się, czy bez nich Polacy będą w stanie powtórzyć sukces z 2006 roku. - Przecież drużyna, która zdobyła wicemistrzostwo świata, to nie byli tylko ci, którzy odebrali medale. Odkąd zaczęliśmy pracę z Raulem Lozano, na wszystkie sukcesy pracuje 19-22 ludzi. Gdyby kadra na igrzyska mogła liczyć tylu graczy, pojechaliby wszyscy, jestem przekonany. To świadczy o naszej sile – argumentuje polski libero.

Na razie Krzysztof Ignaczak nie chce oceniać szans polskiej reprezentacji, ponieważ jeszcze nie ochłonął po wyborze trenera Lozano i potrzebuje dwóch, trzech dni, aby dojść do siebie. - Kiedy emocje już opadną, zastanowię się, na co nas stać. Ale zapewniam, że w Pekinie będziemy mierzyć wysoko - mówi.

Najpierw Polaków czeka finał Ligi Światowej w Rio de Janeiro. - Przyda się taki sprawdzian. Dopiero tam przekonamy się, czego nam brakuje. Choć do igrzysk zostanie wtedy niewiele czasu, będzie można jeszcze coś poprawić – twierdzi na koniec Krzysztof Ignaczak.

Cytowane wypowiedzi pochodzą z wywiadu udzielonego przez Krzysztofa Ignaczaka Przemysławowi Iwańczykowi i zamieszczonego przez "Gazetę Wyborczą".

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×