Gospodarze przegrywają po dobrej grze - relacja ze spotkania Lotos Trefl Gdańsk - PGE Skra Bełchatów

Spotkanie Dawida z Goliatem dostarczyło kibicom zgromadzonym w Ergo Arenie wielkich emocji. Mimo że skazywani na pożarcie gospodarze grali naprawdę dobrze, to jednak nie udało im się urwać bełchatowianom żadnego punktu. Kibice Trefla mogą czuć się mimo wszystko usatysfakcjonowani. Postawa ich drużyny w piątkowym meczu może bowiem napawać sporym optymizmem.

Maciej Szeniawski
Maciej Szeniawski

Początek pojedynku obfitował w błędy z obydwu stron. Mylił się zwłaszcza Mariusz Wlazły, który niemiłosiernie obstrzeliwał auty. Do pierwszej przerwy technicznej trwała walka punkt za punkt. Skra prowadziła, lecz tylko 8:7. Goście zaczynali jednak powoli łapać swój właściwy rytm. Po dwóch asach serwisowych Michała Winiarskiego uciekli przeciwnikowi na siedem oczek - 11:18. Gospodarze nie mogli poradzić sobie z ostrymi zagrywkami rywala. Bełchatowianie skrzętnie to wykorzystywali i po otrzymywaniu darmowych piłek, kończyli niemal każdą kontrę. Choć za sprawą dobrze serwującego Patryka Szczurka gdańszczanie odrobili kilka punktów, to przegrali premierową odsłonę 18:25.

Na drugiego seta gospodarze wyszli wyraźnie rozdrażnieni. Po skutecznych atakach Mikko Oivanena, Mattiego Hietanena oraz Waldemara Świrydowicza, Trefl zyskał sześciopunktowe prowadzenie - 8:2. Zagrywki Lotosu siały popłoch w szeregach gości. Największe problemy z odbiorem miał Paweł Zatorski. Skra, chcąc wygrać tego seta, musiała wziąć się za odrabianie strat. Za sprawą dobrej gry Winiarskiego, bełchatowianie doszli przeciwnika na trzy oczka. Przez dłuższy czas nie mogli jednak złamać tej bariery. Taki stan rzeczy utrzymywał się do czasu, kiedy na zagrywce pojawił się Wlazły. Dzięki swojemu atakującemu, podopieczni Jacka Nawrockiego przejęli kontrolę nad drugą partią, by w konsekwencji wygrać ją 25:21.

Trzecia odsłona przypominała w swej początkowej fazie pierwszą. Trefl grał bardzo dobrze i nie zrażał się atomowymi atakami Bartosza Kurka. Gdańszczanie rozstrzygali na swoją korzyść nawet te dłuższe akcje, skutecznie nie dając rywalowi rozwinąć skrzydeł. Świetna postawa gospodarzy w bloku i obronie pozwalała im na ciągłe utrzymywanie niewielkiego prowadzenia. Mimo coraz mocniejszego naporu Skry, Lotos wygrywał 20:19, a chwilę później miał piłkę setową. W ataku już po raz kolejny w tym meczu pomylił się Wlazły i publiczność zgromadzona w Ergo Arenie mogła cieszyć się z urwanego bełchatowianom seta.

W następnej partii gospodarze kontynuowali świetną grę, dzięki czemu szybko uciekli na 6:2. Widać było po nich, iż za wszelką cenę chcą zdobyć w tym spotkaniu choćby punkt. Drużyna przyjezdnych, choć mało skuteczna w ataku, powoli odrabiała straty dzięki mocnym zagrywkom. Na tablicy świetlnej coraz częściej widniał remis. Trefl wciąż nie dawał jednak odebrać sobie prowadzenia. Grzegorz Łomacz wykorzystywał dobrą dyspozycję Hietanena oraz Oivanena, i to właśnie do nich posyłał większość piłek. Po drugiej stronie nie mylił się Wlazły. Głównie za jego sprawą, Skra po raz pierwszy w tym secie wyszła na prowadzenie, którego nie oddała już do samego końca.

Lotos Trefl Gdańsk - PGE Skra Bełchatów 1:3 (18:25, 21:25, 25:23, 20:25 )

Trefl: Łomacz, Augustyn, Hietanen, Świrydowicz, Oivanen, Vdovin, Serafin (libero) oraz Wilk, Szczurek, Wołosz, Kaczmarek.

Skra: Wlazły, Pliński, Kurek, Falasca, Winiarski, Kooistra, Zatorski (libero) oraz Możdżonek, Atanasijević, Woicki, Kłos.

MVP: Mariusz Wlazły

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×