Bohater Zagłębia: Nie interesują nas premie!

W tygodniu działacze KGHM Zagłębia Lubin zamrozili pensje piłkarzom. Efekt? Przekonujące zwycięstwo z Koroną Kielce. - Nie interesują nas premie! - wypalił po meczu jeden z bohaterów Arkadiusz Woźniak.

Bartosz Zimkowski
Bartosz Zimkowski

Bardzo gorąco było w środku tygodnia na Dialog Arena. Doszło do spotkania działaczy z piłkarzami, na którym poinformowano zawodników, że na trzy miesiące zostały im zamrożone pensje. To miało zmobilizować ich do bardziej agresywnej gry. I rzeczywiście tak było w meczu z Koroną Kielce, chociaż zdaniem Arkadiusza Woźniaka to nie miało na nich wpływu. - Czy był ten wstrząs czy nie, zagralibyśmy tak samo. Wiemy w jakiej jesteśmy sytuacji. Każdy mecz jest dla nas bardzo ważny, podbuduje nas i dzięki temu będziemy wyżej w tabeli. O to nam chodzi. Nie interesują nas premie. Sukcesy sportowe będą z pewnością przychodziły z sukcesami finansowymi. Pierwsze cele są sportowe - mówi jeden z bohaterów. Woźniak zaliczył asystę przy golu Costy Nhaimonesu oraz sam zdobył bramkę. Miał też duży udział przy trafieniu Darvydasa Sernasa, bowiem celowo przepuścił piłkę lecącą w kierunku Litwina.

Swojego zadowolenia nie krył również trener lubinian Jan Urban. - Wiedzieliśmy jakiego typu spotkanie nas czeka. Korona jest drużyną grającą agresywnie, wytrącającą rywala z uderzenia, starającą się przerywać wszelkiego rodzaju akcje ofensywne. Na to chcieliśmy się dobrze przygotować, bo wiedzieliśmy, że to drużyna pewna siebie, szukająca okazji w kontratakach, ale tak samo potrafiąca grać w piłkę. Wiedzieliśmy, że musimy odpowiedzieć tym samym, a później, już w trakcie meczu mogliśmy wiedzieć czy tworzymy więcej, czy mniej sytuacji. Wydaje mi się, że zagraliśmy dobry, a nawet bardzo dobry mecz. Jesteśmy w strefie spadkowej i nie mamy nic do stracenia. Zobaczymy jak to się będzie układało, ale dzisiaj agresywność i walka wystarczyła, żeby pokonać Koronę - powiedział po ostatnim gwizdku sędziego.

Zagłębie w pojedynku z Koroną miało trochę szczęścia, ponieważ dwie bramki zdobyło w sytuacjach, kiedy piłka po odbiciu się od zawodnika Korony trafiała pod nogi jednego z graczy Miedziowych. Dwukrotnie tak stało się w przypadku Woźniaka. Raz podał do Costy, a ten dopełnił formalności. Za drugim sam już wpakował futbolówkę do siatki przeciwnika. - Czasem takie szczegóły decydują w piłce i my je wykorzystaliśmy doszczętnie. Trener z pewnością podziękuje nam, że zagraliśmy to, czego on zawsze oczekuje - dodaje Arkadiusz Woźniak.

21-latek wyrasta na czołową postać w Zagłębiu. Sezon zaczynał w Młodej Ekstraklasie i dopiero w szóstej kolejce dostał od Jana Urbana szansę gry przeciwko Ruchowi Chorzów. Zdobył bramkę i przekonał trenera. Później dołożył gola z MKS-em Kluczbork w Pucharze Polski, dwa z ŁKS-em Łódź i jednego w piątek z Koroną. Ma już na koncie cztery bramki w T-Mobile Ekstraklasie i to w zaledwie sześciu meczach. W najbliższym spotkaniu z GKS-em Bełchatów musi jednak uważać, ponieważ ma trzy żółte kartki na koncie. Za dwa tygodnie Miedziowi zagrają ze Śląskiem Wrocław, a wychowankowi Zagłębia nie trzeba tłumaczyć, jak ważny jest to mecz. - Ja nie kalkuluję. Nigdy nie odpuszczam - kończy Woźniak.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×