Zdecydowały rzuty karne - relacja z meczu Aksam Unia Oświęcim - GKS Tychy

Nowi trenerzy, nowa taktyka, nowy kapitan i ogromne serce do gry. Te wszystkie elementy miały dać zwycięstwo Aksam Unii Oświęcim w prestiżowym meczu z GKS Tychy. Biało-niebiescy przegrali jednak po rzutach karnych. - Graliśmy dobrze tylko przez 58 minut. O końcowym wyniku zadecydowały dwie zmiany, w których spisaliśmy się grubo poniżej oczekiwań i straciliśmy dwie bramki - podsumował Tomasz Piątek, drugi trener Aksam Unii Oświęcim.

Radosław Kozłowski
Radosław Kozłowski

Kibice, którzy wybrali się na mecz przeżyli dreszczyk emocji i prawdziwą huśtawkę nastrojów. W pierwszej odsłonie ich pupile spisywali się w końcu na miarę oczekiwań. Grali agresywnie, a stosowany przez nich forechecking wprowadzał tyskich defensorów w ogromne zakłopotanie.

Ambitna postawa oświęcimian została nagrodzona w 8. minucie, gdy na listę strzelców jako pierwszy wpisał się Petr Valusiak, który sprytnie oszukał Arkadiusza Sobeckiego.

Zdziesiątkowani kontuzjami tyszanie szukali swoich szans w kontrach. Po jednej z nich na samotne spotkanie z Przemysławem Witkiem pojechał Martin Przygodzki, ale został nieprzepisowo powstrzymany przez Grzegorza Piekarskiego, który chwilę później zajął miejsce na ławce kar.

Podopieczni Jacka Płachty szybko założyli zamek, wymienili kilka podań i doprowadzili do wyrównania. Michał Kotlorz uderzył z linii niebieskiej, a lot krążka zmienił Marcin Kozłowski.

Jednak jeszcze przed przerwą, po uderzeniu Marcina Jarosa, gospodarze wyszli na prowadzenie. - Miałem krążek na łopatce i nie mogłem nie strzelić - przyznał po meczu skrzydłowy Aksam Unii Oświęcim.

- Wiedzieliśmy, że Unia nie będzie mogła grać w drugiej odsłonie w takim samym tempie jak w pierwszej, dlatego mecz się wyrównał. W trzeciej tercji w odpowiednich momentach strzeliliśmy bramki - ocenił Jacek Płachta.

Jego podopieczni w 45. minucie doprowadzili do wyrównania, a instynktem snajperskim znów błysnął Marcin Kozłowski, który tym razem zmienił lot krążka po strzale Mariana Csoricha. Pięć minut później goście wyszli na prowadzenie, bo szybką kontrę precyzyjnym strzałem wykończył Radosław Galant. Trzy minuty przed końcem hokeiści GKS-u mogli strzelić czwartego gola i rzucić rywala na łopatki, ale odrobiny szczęścia zabrakło Michałowi Woźnicy, który po znakomitym zagraniu Jakuba Witeckiego nie trafił do pustej bramki.

Gdy zegar wskazywał 57. minutę i 34. sekundę trener Aksam Unii Charles Franzen postawił wszystko na jedną kartę: zdjął bramkarza i wprowadził do gry dodatkowego napastnika. 19 sekund później triumfalnie podniósł ręce do góry, bo w ogromnym kotle pod bramką Sobeckiego najsprytniej zachował się Marcin Jaros i dał swojemu zespołowi upragnione wyrównanie.

Ostatnie 120 sekund regulaminowego czasu gry upłynęło pod znakiem przytłaczającej przewagi gospodarzy. Sobecki zwijał się jak w ukropie i w sobie tylko znany sposób obronił uderzenia Mikołaja Łopuskiego i Wojciecha Wojtarowicza. - Jeśli ma się już rywala na widelcu, to trzeba go na niego nabić i zjeść. Niestety, to nam się nie udało. Nie potrafiliśmy rozstrzygnąć tego spotkania także w dogrywce, więc kibice mogli obejrzeć konkurs rzutów karnych - stwierdził Marcin Jaros.

Najazdy lepiej wykonywali tyszanie, a decydujący cios zadał ich kapitan Adam Bagiński. - Zagraliśmy dobry mecz pod względem taktycznym. Owszem Unia momentami miała przewagę, ale nie potrafiła wypracować sobie stuprocentowych okazji. Dwa punkty na tym ciężkim oświęcimskim terenie też są satysfakcjonujące - podsumował Jacek Płachta.

- Cała drużyna zagrała niezły mecz, dlatego trudno mi kogoś specjalnie wyróżnić. Na pewno dobrze poradził sobie młody obrońca Szymon Urbańczyk. Jestem też zadowolony z Marcina Jarosa, a także z Radka Prochazki - ocenił opiekun unitów Charles Franzen.

Oświęcimski duet szkoleniowców powierzył obowiązki kapitana Miroslavowi Zatce. - Mirek ma posłuch w drużynie, dlatego od tego momentu będzie naszą prawą ręka na lodzie - argumentował Tomasz Piątek. Na koniec podkreślił, że celem drużyny jest awans do półfinału play-off. - Wiele osób po tym meczu powie, że nie mamy szans na miejsce w "czwórce", ale ja mogę zapewnić, że będziemy się o nie starać do ostatniej kolejki. Takie jest przecież nasze zadanie.

Aksam Unia Oświęcim - GKS Tychy 3:4 k. (2:1, 0:0, 1:2, d. 0:0, k. 2:3)
1:0 - Petr Valusiak (Lukaz Rziha) 8'
1:1 - Marcin Kozłowski (Michał Kotlorz) 15, 5/4
2:1 - Marcin Jaros (Mikołaj Łopuski) 19', 5/4
2:2 - Marcin Kozłowski (Marian Csorich) 45'
2:3 - Radosław Galant (Michał Woźnica) 50'
3:3 - Marcin Jaros (Patryk Noworyta, Mikołaj Łopuski)58', 6/5

Aksam Unia: Witek - Gabryś, Cinalski; Jaros, Jakubik, Krajczi (2) - Urbańczyk, Zatko; Rziha (2), Tabaczek, Valusiak - Noworyta, Piekarski (2); Łopuski, Prochazka, Wojtarowicz oraz Stachura, S. Kowalówka i Modrzejewski.
Trener: Charles Franzen

GKS Tychy: Sobecki - Sokół , Jakesz; Bagiński (2), Witecki, Woźnica - Kotlorz, Csorich (4); M. Kozłowski, Galant (2), T. Kozłowski - Majkowski (2), Ciura; Przygodzki, Sośnierz, Banachewicz oraz Gwiżdż (2) i Sowa.
Trener: Jacek Płachta

Sędziowali: Przemysław Kępa - Robert Długi i Wojciech Kolusz.
Kary: 8 (w tym 2 minuty kary technicznej) - 12.
Strzały: 40-17.
Widzów: 3000.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×