WKS wygrał w Zabrzu - relacja z meczu Górnik Zabrze - Śląsk Wrocław

Zwycięstwem Śląska Wrocław nad Górnikiem Zabrze zakończył pierwszy niedzielny mecz 15. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Bramki zdobyli - niezawodny Piotr Celeban oraz Waldemar Sobota.

Bartosz Zimkowski
Bartosz Zimkowski

Wrocławianie przyjechali do Zabrza jako lider, ale po porażce z Wisłą Kraków u siebie w poprzedniej kolejce. Gospodarze zagrali podbudowani wygranymi z Wisłą oraz Zagłębiem Lubin i zapewne liczyli na uświetnienie zdobyciem trzech punktów niedzielnej Barbórki.

Przeszkodą mogły być kłopoty kadrowe. Z powodu żółtych kartek zabrakło w składzie Michała Bembna, Mariusza Przybylskiego i Michała Pazdana, a Adam Banaś był chory.

Goście przystąpili do spotkania spokojnie. Grali uważnie, starali się długo utrzymywać przy piłce, a po "uśpieniu" grającej w zmienionym składzie obrony rywala - zaskoczyć bramkarza Łukasza Skorupskiego.

Kilka razy było groźnie w polu karnym Górnika, ale gol padł po rzucie rożnym. Dośrodkował Sebastian Mila, strzał Jarosława Fojuta bramkarz gospodarzy obronił, jednak z bliska skutecznie zakończył akcję Piotr Celeban.

Po przerwie zabrzanie chcieli jak najszybciej wyrównać. I bramkarz Śląska miał sporo okazji do pokazania swoich umiejętności. Niczego by nie zdziałał, gdyby w 57. minucie lepszą dyspozycją strzelecką "błysnął" Marcin Wodecki. Piłkarz Górnika najpierw trafił w słupek, dobijając - spudłował.

Goście w drugiej połowie skupili się na obronie, przetrwali napór przeciwników, a pięć minut przed końcem Waldemar Sobota efektownym strzałem w "okienko" rozwiał marzenia gospodarzy o remisie.

Powiedzieli po meczu:

Trener Śląska Orest Lenczyk: Piłka nożna jest piękną grą dla tych, którzy wygrywają. Na pewno dzisiejszy mecz nie był najpiękniejszym widowiskiem, widać, było, że obu drużynom zależy na wygranej. My bardzo chcieliśmy odrobić porażkę z Wisłą Kraków odniesioną ostatnio na naszym stadionie. Udało się. Oczywiście gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Były momenty, że Górnik nam dziś pozwalał, ale bywało też odwrotnie i stąd sytuacje pod naszą bramką i nerwowa gra do zdobycia drugiego gola. To co pokazał Waldek Sobota było najefektowniejszym momentem tego meczu. Wiosną wracaliśmy z Zabrza z dwoma samobójczymi bramkami, dziś historia się nie powtórzyła.

Trener Górnika Adam Nawałka: W związku z plagą kontuzji, chorób i żółtych kartek, szanse gry dostali dziś młodzi zawodnicy, na co dzień będący w głębokiej rezerwie pierwszej drużyny. I okazało się, że muszą jeszcze sporo się uczyć. Nie przypadkowo Śląsk jest liderem tabeli, a aspiracje obu drużyn są krańcowo różne. Straciliśmy pierwszą bramkę po stałym fragmencie gry, mimo że na treningach zwracałem uwagę na zagrożenie jakie w takich sytuacjach stwarza Śląsk. W drugiej połowie zagraliśmy tak, jak powinniśmy od początku, ale po raz kolejny okazała się prawdziwą teza, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Moi młodzi zawodnicy dostali taki dodatkowy bodziec, by więcej potu wylewać na treningach, bo tylko wtedy mogą się stać zawodnikami ekstraklasy z prawdziwego zdarzenia.

Górnik Zabrze - Śląsk Wrocław 0:2 (0:1)
0:1 - Celeban 37'
0:2 - Sobota 85'

Składy:

Górnik Zabrze: Skorupski - Olkowski, Danch, Szymura, Magiera, Jonczyk (73' Milik), Marciniak, Mączyński, Nakoulma, Zahorski (30' Wodecki), Gołębiewski.

Śląsk Wrocław: Rafał Gikiewicz - Celeban, Pietrasiak, Fojut, Wołczek, Sztylka (90' Cetnarski), Dudek, Madej (68' Diaz), Mila, Ćwielong (62' Kaźmierczak), Sobota.

Żółte kartki: Marciniak (Górnik) Sztylka, Ćwielong (Śląsk).

Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok).

Widzów: 3000.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×